Wstydu nie było

Teraz ulegli przed własną publicznością ze Śląskiem Wrocław, ale podjęli walkę z liderem rozgrywek II ligi.
Wprawdzie gospodarze prowadzili tylko raz (4:3), ale ich postawa na boisku – może poza fragmentem końcówki pierwszej kwarty – była zdecydowana i pokazała, że po dotkliwych porażkach drużyna potrafi się odbudować. Sędziowie pozwalali na prowadzenie przez oba zespoły meczu w konwencji rzeczywistej sportowej walki. I chociaż przewaga była zdecydowanie po stronie świetnie zorganizowanych i wyszkolonych gości, to był to najlepszy mecz podopiecznych Łukasza Szymika pod względem trafionych rzutów z dystansu. Udało im się trafić do kosza aż 11 razy. Druga kwarta – przy 17-punktowej przewadze gości po pierwszej odsłonie – zakończyła się skromnym remisem.
Zespół gości prowadzony na placu gry przez kapitana Adriana Mroczka grał z polotem, ale też mniejsza liczba strat (było 19!) po stronie gospodarzy dałaby na pewno większą szansę „bankowym” na zmniejszenie dystansu punktowego do liderów rozgrywek. Przy wspomnianej wcześniej skuteczności rzutów z dalszej odległości Hawajskie Koszule wygrały jednym punktem trzecią kwartę, a za sprawą szczególnej zasługi przy tych próbach Ochodka, Frankowskiego i Kupczaka na przełomie trzeciej i czwartej kwarty zmniejszyli prowadzenie wrocławian do 13 oczek.
– Widoczny był brak zwykle skutecznego z półdystansu Jacka Rducha. Dobrze zaprezentował się Błażej Torebko. Bardzo chciałbym, żeby ta seria porażek już się skończyła, choć zdaję sobie sprawę z trudnego terminarza w drugiej rundzie rozgrywek. Chciałbym, aby w tym zespole była wiara we własne możliwości, umiejętności i… koncentracja – ocenił występ koszykarzy Hawajskich Koszul prezes Adrian Fojcik.

 

HK BANK SPÓŁDZIELCZY ŻORY – ŚLĄSK WROCŁAW 73:96 (13:30, 13:13, 28:27, 19:26)
HK: Ochodek 18, Frankowski 13, Marczyk 10, Białdyga 9, Anduła 8, Kupczak 6, Torebko 6, Zieliński 3, Czech, Przeliorz.

Komentarze

Dodaj komentarz