Zielony Śląsk pada

Marek Wystyrk został oskarżony o to, że swoimi opiniami szkodzi przedsiębiorstwu i godzi w jego dobre imię, powodując straty. Sąd jednak oddalił powództwo. Jak mówi Marek Wystyrk, w 2010 roku na wniosek mieszkańców stowarzyszenie Moje Miasto podjęło działania mające na celu wyjaśnienie funkcjonowania Zielonego Śląska. Efektem jest ostatni wyrok. – Nie ukrywam, kosztowało nas to wiele czasu i nerwów. Samo to, że zostaliśmy oskarżeni przez spółkę Zielony Śląsk o naruszenie dóbr osobistych w kontekście szeregu stwierdzonych nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu świadczyć może tylko o tym, że tej firmie obca jest etyka, a także społeczna odpowiedzialność za swoje działania – dodaje Marek Wystyrk.
Cieszy się, że ochrona zdrowia i życia ludzkiego, a także ochrona środowiska zjednoczyła mieszkańców. Dziękuje wszystkim, m.in. Tadeuszowi Skatule, staroście wodzisławskiemu, który cofnął Zielonemu Śląskowi zezwolenie na prowadzenie działalności w Rydułtowach. – Myślę, że po tym wszystkim urzędnicy już wiedzą, iż głosu społeczności lokalnej nie należy lekceważyć, bo środowisko naturalne jest naszym dobrem wspólnym, które należy chronić – uważa Marek Wystyrk. Innego zdania jest Marek Szadurski, który już złożył odwołanie od wyroku. To, że uzasadnienie liczy aż tyle stron, komentuje słowami, że tak to jest, jak się szuka na siłę argumentów.
– Zrobili wszystko, żeby mnie dobić – stwierdza gorzko. Jak mówi, nie był w stanie badać i ważyć każdego auta z odpadami, przyjmował je zgodnie z kartami przekazania. Z wykształcenia jest inżynierem ochrony środowiska ze specjalnością odpady. – Mam wiedzę, ale nikt nie chce z niej skorzystać. Jak podjąłem się rekultywacji w Rydułtowach, to zorganizowałem spotkania z mieszkańcami. Tłumaczyłem, na czym polega ten proces i jakie są uciążliwości. Gdyby nie wojna wytoczona mi przez Marka Wystyrka, to dawno bym już to dokończył, wyrównał i zasiał trawę – uważa Marek Szadurski. Obecnie prowadzi własną działalność gospodarczą.

Komentarze

Dodaj komentarz