Nabożeństwo przy kapliczce św. Jana Nepomucena / Galeria Historii Miasta
Nabożeństwo przy kapliczce św. Jana Nepomucena / Galeria Historii Miasta

Błyskawicznie wznoszone Jastrzębie było oczkiem w głowie władzy ludowej. Miało być dowodem na olbrzymie możliwości drzemiące w socjalistycznym planowaniu i zarządzaniu. Desakralizowano niedziele, bo Boga tutaj być nie miało. O tym wszystkim można się dowiedzieć w Galerii Historii Miasta, gdzie prezentowana jest wystawa „Za Marksem bez Boga – laicyzacja życia społeczno-politycznego w PRL w latach 1945-1989”.
Z wielką pompą w mieście organizowano pochody 1-majowe, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy mieszkańców. Podobne masówki odbywały się przy okazji Święta Odrodzenia (22 lipca), rocznic Wyzwolenia Jastrzębia przez Armię Czerwoną (26 marca), Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej (7 listopada). Szczególnie hucznie obchodzono Dzień Górnika.
Olbrzymie rzesze jastrzębian mobilizowano do czynów społecznych. Pracownicy zakładów ogłaszali „spontaniczne” deklaracje, polegające na wykonywaniu bezpłatnych prac przy budowie i porządkowaniu obiektów rekreacyjnych oraz zakładów pracy.
Agitacja partyjna towarzyszyła jastrzębianinowi w drodze do pracy, sklepu czy na wypoczynek. Propagandowe hasła umieszczano na budynkach, mostach, specjalnych instalacjach. „Górnicy nigdy nie zawiodą partii”, „Partia nakreśla ambitne cele, z honorem wykonamy te zadania” – można było przeczytać nad mostem kolejowym nieopodal kopalni Jastrzębie.
Projektanci górniczego miasta pominęli w swoich planach budowę miejsc kultu religijnego. Miasto miało być na wskroś socjalistyczne i ateistyczne. Nie wzięto pod uwagę tego, że większość przyjezdnych, którzy się tutaj osiedlali, wywodziła się z religijnych, wiejskich rodzin i również w nowym miejscu zamieszkania również chciała aktywnie uczestniczyć w obrzędach kościelnych. To była wielka niespodzianka dla komunistów…
W 1974 roku mieszkańcy osiedla Przyjaźń zdołali wywalczyć zgodę na przeniesienie w pobliże bloków XVII-wiecznego drewnianego kościółka z Jedłownika. Ale mieszkańcy nowych osiedli wciąż nie mieli własnej świątyni, dlatego modlili się przy niedużej kapliczce św. Jana Nepomucena, która stała w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się urząd miasta. Nabożeństwa gromadziły tysiące wiernych, co paraliżowało przejazd główną arterią miasta. To nie podobało się władzy. W 1974 roku kapliczka została zburzona.
Po latach starań udało się uzyskać zgodę na budowę nowego kościoła, zlokalizowano go jednak w trudno dostępnym terenie, na południe od osiedli III i IV. Jastrzębianie szybko ochrzcili go mianem kościoła „na górce”. Nazwa ta żyje do dzisiaj. Przy wznoszeniu świątyni pracowały dziesiątki, a nawet setki mieszkańców. Górnicy przychodzili po szychcie na dole. Kościół odegrał wielką rolę w walce o wolną Polskę…
W latach 1946-47 nad portretami Bieruta wisiały jeszcze krzyże, a dygnitarze partyjni brali udział w uroczystościach Bożego Ciała. Potem Kościół zaczęto represjonować. Praktyki religijne, takie jak chrzty, bierzmowania, śluby, pogrzeby, próbowano rugować. Zastępowano je nowymi , świeckimi, ateistycznymi i socjalistycznymi. - Propagowano m.in. uroczyste nadanie imienia dziecku w Urzędzie Stanu Cywilnego zamiast chrzcin w kościele. W zamian rodzice dostawali na przykład książeczkę mieszkaniową albo bony. Zamiast bierzmowania odbywał się akt pasowania na obywatela, młody człowiek otrzymywał dowód osobisty – mówi Marcin Boratyn, kierownik Galerii Historii Miasta. Trzeba jednak przyznać, że na to decydowali się przede wszystkim milicjanci, ORMO-wcy, urzędnicy aparatu państwowego. Często potem, w tajemnicy, i tak chrzcili swoje dzieci w kościołach.
Próbowano zastąpić świętego Mikołaja Dziadkiem Mrozem. To się jednak nie przyjęło. „Zbyt mało bodaj znaczenia przywiązuje się do wykarczowania tradycji obowiązujących kalendarzowo świąt kościelnych. Nie sugeruje się ich likwidacji, jednak nie powinno się stale podkreślać ich znaczenia w telewizji, w radiu i prasie. Cały ciężar imprez i uroczystości związanych z wypoczynkiem świątecznym zimą należy skoncentrować na dniach 31 grudnia i 1 stycznia” – czytamy w materiałach wydziału propagandy Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach z 1963 roku.
Usiłowano również zdesakralizować niedzielę, wprowadzając Dni Czynu Partyjnego. Na wernisaż wystawy przyszła kobieta, która wspominała jeden taki wyjazd na czyn społeczny. Ludzie przez kilka godzin kopali doły, które potem zasypał spychacz! Najważniejsze, że nie byli w kościele, a to, że robota była głupia i bezużyteczna, to nikomu z dygnitarzy nie przeszkadzało. – Oczywiście, znaczna część tych prac była pożyteczna. W Jastrzębiu sporo skwerów zostało wykonanych w czynie społecznym, np. Jar Południowy. Ale takie rzeczy powinny robić specjalistyczne firmy – mówi Marcin Boratyn, kierownik Galerii Historii Miasta. W GHM można zobaczyć księgę czynu kopalni Jastrzębie z okazji 35-lecia PRL. Jedno z zadań brzmi: „Przyjąć 50 nowych członków ORMO!”.
Bardzo powszechne i dobrze widziane były wszelakie pasowania. Na rolnika, ekspedientkę, ucznia. – Pokazywano, że państwo chce być w każdym momencie z obywatelem – mówi Marcin Boratyn. Niezwykle modna była medalomania. Medale dawały poczucie wartości. Im więcej było ich na piersi, tym lepiej. Szczególnie doceniano w ten sposób górników, którzy wydobywali węgiel, sprzedawany za dewizy. Ich dopingowano, żeby nie narzekali, pracowali solidnie, rzetelnie i rytmicznie. Potem okazało się, że górnicy przyczynili się do wywrócenia poprzedniego systemu.

Za Marksem bez Boga
Wystawę „Za Marksem bez Boga – laicyzacja życia społeczno-politycznego w PRL w latach 1945-1989” można oglądać w Galerii Historii Miasta do końca kwietnia. Ekspozycja została przygotowana przez pracowników katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Jastrzębska Galeria uzupełniła ją o materiały dotyczące miasta.

Galeria

Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz