Magda i Krzysztof, a w tle przepiękne wodospady / Magdalena Przeklasa
Magda i Krzysztof, a w tle przepiękne wodospady / Magdalena Przeklasa

Magdalena Przeklasa i Krzysztof Rzepecki, pochodzący z naszego regionu, podróżują na koniec świata. Celem ich „The Big Expedition” jest Ushuaia w Ziemi Ognistej (Argentyna), najbardziej na południe wysunięte miasto naszej planety. W Huambo, wiosce zagubionej w Kanionie Colca, podarowali dzieciakom Rybka, maskotki miasta Rybnika. „Dzieciaki bardzo ucieszyły się, że poznały Rybka” – napisali potem na swoim profilu na Facebooku. Z Czytelnikami „Nowin” dzielą się wrażeniami. Dziś pierwsza porcja, ale podróżnicy zapewniają, że będzie ich więcej.

Urugwaj, rzeka jak ocean
Przeciętnemu turyście Urugwaj nie ma zbyt wiele do zaoferowania, porównując go do pozostałych krajów Ameryki Południowej. Magdalena od razu rozczarowała się „europejską” atmosferą i brakiem egzotyki, na którą liczyła. Udało im się jednak znaleźć kilka ciekawych miejsc, które warto odwiedzić podczas wizyty w tym kraju.
W każdą niedzielę niedaleko centrum Montevideo zostaje zablokowanych kilka ulic, które zamieniają się w jedno z ciekawszych targowisk jakie widzieli, Feria de Tristan Narvaja. To magiczne miejsce, gdzie można kupić chyba wszystko od staroci, pojedynczych butów, cielaka, połówki kranu czy niekompletnego sedesu aż po nowiutkie meble czy części samochodowe. Jest też ciemna strona targowiska. Jeżeli coś zostanie ci skradzione to pierwszym miejscem gdzie powinieneś szukać jest właśnie ten targ i dość często „zagubione” rzeczy właśnie tutaj lądują.
W El Pinar, malutkiej miejscowości leżącej jakieś 25 kilometrów na wschód od Montevideo, zadziwił i zachwycił ich „ocean”, który okazał się... rzeką! „Rozległa plaża ciągnąca się po horyzont, dziwnie brązowy ocean i stadka papużek latających wokół” – opisują. Okazało się, że to, co im wydawało się być plażą nad oceanem, w rzeczywistości jest rzeką, a dokładniej największym na świecie estuarium, zasilanym przez rzeki Parana i Urugway. Brązowawy kolor woda zawdzięcza potężnym ilością materiałów osadowych...
W zaginionym miasteczku Atlantida zwiedzili nazistowski bunkier obserwacyjny. Swoim kształtem przypomina głowę orła dziobem skierowaną w stronę niby-oceanu. Nigdy nie spełnił swojego przeznaczenia militarnego, ale zachował się do dzisiaj jako jedna z ciekawszych atrakcji turystycznych okolic Montevideo. Teraz nosi nazwę El Aguila, a każdy szanujący się Urugwajczyk musi być choć na jednym zdjęciu z tym betonowym szkaradztwem w tle.

Brazylia, ratowanie cielaka
Brazylię postanowili przynajmniej w części obejrzeć z perspektywy plaży. Zjechali swoim samochodem na piasek. „W Europie taki manewr skończyłby się pewnie mandacikiem albo co najmniej ostrą reprymendą, tutaj czekał na nas ponad stu kilometrowej długości odcinek specjalny. Piasek był ubity i równiusieńki jak asfalt, co pozwalało spokojnie na utrzymywanie stałej prędkości sięgającej nawet osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Niesamowita frajda. Minęliśmy kilka pingwinów, żółwie i jednego lwa morskiego – niestety wszystkie okazy były zdechłe. Myślimy, że zaplątały się w którąś z licznie występujących tutaj sieci rybackich – smutne” – piszą.
W Brazylii uratowali... cielaka! Pewnego ranka obudziło ich muczenie. Okazało się, że stado krów odeszło, a mały cielak z jakiegoś powodu został sam. Magda mocno przejęła się jego losem. Po kilku godzinach cielak nie miał już siły ani muczeć, ani stać, w dodatku usiadło na nim jakieś ptaszysko, które nie wyglądało na wegetarianina. Magda popędziła na ratunek, odgoniła ptaka i postanowiła odprowadzić cielaka do stada. Cielak był jednak za słaby na to, żeby wstać. Krzysztof wziął zwierzaka na ręce i podprowadził pod stadko krów...

Argentyna, wieloryb jak szczeniak
Ich trasa przez Argentynę biegła dość blisko granicy z Urugwajem. Postanowili odwiedzić znajomą mieszkającą w Salto. „Mieliśmy plan udokumentować życie tutejszych Gaucho i rozkoszować się gorącymi źródłami, z których słynie to miasto. Porównując do innych narodowości w Ameryce Południowej, Polaków jest dość mało, a polskich samochodów jeszcze mniej” – opisuje Krzysztof.
Urugwajski urzędnik celny zapytał, z jakiego są kraju. Kiedy usłyszał, że z Polski, ogarnęła go euforyczna wręcz radość, zaczął z satysfakcją obrzucać swoich kolegów obelgami w języku... rosyjskim. Pytał naszych podróżników, czy jego polski jest dobry... i za nic nie dał się przekonać, że przeklina po rosyjsku!
Po powrocie do Argentyny, z plaż oddalonych o niespełna trzydzieści kilometrów od Puerto Madryn, obserwowali wieloryby. Późnym popołudniem podczas przypływu te gigantyczne ssaki podpływają bardzo blisko brzegu. „Leżeliśmy sobie w ciepłych śpiworkach. Nagle usłyszeliśmy wielki plusk, bardzo blisko nas. Założyłem szybko okulary i zobaczyłem ogromną, ciemną sylwetkę wieloryba taplającego się ze czterdzieści metrów od naszego namiotu. Turlał się w wodzie, klaskał pletwami i machał do nas ogonem – normalnie jak szczeniak” – dzieli się wrażeniami Krzysztof.
Obecnie utknęli w Peru, bo musieli zrobić remont kapitalny silnika samochodu. Zostały im do zwiedzenia Ekwador, Kolumbia i Wenezuela. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, powinni wrócić do Polski za 4-5 miesięcy.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • Karolina Dziś nie wrzuciłam do koszyczka księdzu 10 zlotych.Wolałam 06 maja 2012 13:34 dać elektoratowi piso-rydzykowej sekty co grzebie w moim śmietniku.

Dodaj komentarz