Gmach Sądu Grodzkiego w Rybniku i fontanna z herbem. Lata 30. / Archiwum
Gmach Sądu Grodzkiego w Rybniku i fontanna z herbem. Lata 30. / Archiwum

Przedwojenna rybnicka gazeta u schyłku swej działalności otwarła dział poświęcony sądowym rozprawom. W rybnickim sądzie sporo się działo, od kradzieży królików poczynając, na napadach, morderstwach, kontrabandzie, fałszowaniu pieniędzy, handlowaniu narkotykami etc. kończąc. A potem były rozprawy, wyroki i egzekucje. Stosując model karaoke, przyjrzyjmy się od czasu do czasu temu, co prezentowała wówczas ciemna strona mocy. Dziś przypomnimy sprawę głośnego napadu na dworzec w Gierałtowicach, który miał miejsce 31 stycznia 1934 roku. W czasie napadu zastrzelony został pracownik PKP Jan Pawlas.

10 oskarżonych
Przed obliczem Temidy w Rybniku stanęło 10 oskarżonych, w tym przywódca Narodowo-Socjalistycznej Partii Robotniczej „Błyskawica” Józef G. Jeden z głównych uczestników napadu pochodzący z Łodzi St. D. w dniu rozprawy nie był jeszcze schwytany. Wokandę prowadził sędzia Stodolak w asyście sędziów Nodzyńskiego i Kałuży. Oskarżał prokurator sądu okręgowego Hansel. Zainteresowanie rozprawą było bardzo duże. Wpuszczano jednak tylko za biletami – czytamy w gazecie. Obrońców było trzech, w tym adwokat z Sosnowca nazwiskiem Kozielski, twórca ruchu narodowo-socjalistycznego w Polsce, który, co ciekawe, został jakiś czas wcześniej wykluczony z partyjnych struktur przez przywódcę organizacji, czyli oskarżonego Józefa G.

Bezwiedny strzał
Akt oskarżenia zarzucał panu T. zamordowanie kolejarza Pawlasa, a panom T. i D. napad rabunkowy. Pozostałym postawiono zarzuty pomocy w rabunku. Główny oskarżony zeznawał łamiącym się głosem przerywanym płaczem. Został na Śląsk sprowadzony przez pana D., który obiecał mu pracę. Tymczasem został zmuszony do udziału w napadzie. Do niewinnego człowieka strzelił bezwiednie. Sam nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego. Jako drugi zeznawał pan Sz., kolejarz dobrze znający gierałtowicki dworzec. Był członkiem Błyskawicy. Plan działania omawiano w mieszkaniu pana S.
Natomiast pan P. zeznał, że tylko wykonywał rozkazy wyższych czynników partyjnych. On i inny oskarżony przenocowali w swych mieszkaniach delegatów spoza Śląska. Oskarżony P. zeznał, że partia nie potrzebowała pieniędzy, bo miała ich wystarczająco. A właśnie zasilenie budżetu partii miało być głównym motywem napadu. Przywódca partii Józef G. uważał jednak wręcz odwrotnie, czyli że partia od dawna borykała się z problemami finansowymi. Wziął także na siebie odpowiedzialność moralną za przestępstwo. Pan K., szofer auta, którym wożono przestępców, z uśmiechem słuchał zeznań wszystkich swoich kamratów.

Lojalny wspólnik
Zeznał potem, że przestrzegał, iż napad jest źle zorganizowany, ale lojalnie wziął w nim udział. Nadkomisarz Niedziela, który prowadził śledztwo, potwierdził opłakany stan finansów narodowych socjalistów. Świadek Matusek zeznał, że około godziny 19.30 do biura wszedł uzbrojony osobnik. W reakcji Matusek od razu zamknął drzwi kasy i włączył alarm. Świadek Adamczyk widział, jak do środka wkroczyło dwóch uzbrojonych osobników. Niższy z nich trzymał w rękach dwa browningi. Ostatecznie agresorów spłoszył nieustający dźwięk dzwonka alarmowego.

Kto i ile
Po mowach oskarżycielskiej i obrończych sąd udał się na dłuższą naradę. Pana T. skazano za oba przestępstwa na dwa i cztery lata, co w efekcie dało cztery i pół roku więzienia. Panowie G. i Sz. otrzymali po dwa lata odsiadki z zaliczeniem aresztu śledczego. Pan K. dostał rok, pozostałym wymierzono kary od roku do dwóch lat odsiadki. Trzech oskarżonych uniewinniono. Sąd jako okoliczność łagodzącą wziął to, że wszyscy przyznali się do winy i działali pod wpływem politycznym oraz to, że u wszystkich bez wyjątku stwierdzono niski poziom intelektualny.

Od dwóch do czterech
W czasach międzywojennych powstały początkowo dwie partie nawiązujące do ruchu narodowo-socjalistycznego w Niemczech. Część ich członków z pewnością nie była świadoma, co i kogo tak naprawdę ten ruch reprezentuje. Narodowo-Socjalistyczną Partię Robotniczą założył mecenas Kozielski w 1933 roku. Zwerbował do niej m.in. kilku członków Obozu Wielkiej Polski. Partia wydawała dwa pisma: „Błyskawicę” i „Jedną Kartę”. Zdelegalizowana została w połowie 1934 roku. Jako że tendencje faszyzujące były powszechne w całej Europie, wrócimy jeszcze do nich przy okazji pobytu w Rybniku innego przedstawiciela tego typu poglądów. W miejsce rozwiązanej dekretem NSPR powstały cztery nowe.

Komentarze

Dodaj komentarz