Zespł jastrzębskiego hospicjum przygotowuje się do jubileuszu 20-lecia / Dominik Gajda
Zespł jastrzębskiego hospicjum przygotowuje się do jubileuszu 20-lecia / Dominik Gajda

Czy można przygotować człowieka do śmierci? To bardzo indywidualna sprawa. Można natomiast towarzyszyć w odchodzeniu. – O wiele ważniejsze jest trzymanie za rękę niż stawianie się w roli eksperta – mówi ksiądz Wojciech Grzesiak, który pracuje jako wolontariusz w Hospicjum Domowym im. księdza Eugeniusza Dutkiewicza przy parafii pw. św. Katarzyny w Jastrzębiu, a równocześnie jest kapelanem szpitala wojewódzkiego. W sobotę, 20 kwietnia, odbędą się obchody 20-lecia hospicjum. Patronat honorowy nad uroczystościami objął arcybiskup Wiktor Skworc.

Hospicjum działa od maja 1993 roku. Inicjatorem powstania hospicjum byli ksiądz Wacław Basiak (wieloletni proboszcz parafii pw. św. Katarzyny), lekarz Jolanta Kosta i pielęgniarka Eugenia Ploch. Ich pomysł spotkał się z przychylnym odzewem środowiska medycznego i niemedycznego. W grupie wolontariuszy hospicjum znalazło się około 20 osób, w tym m.in. lekarze i pielęgniarki.

– Ja do zespołu hospicyjnego dołączyłam kilka lat później, w 1996 roku. Na spotkanie zaprosiła mnie pani Jolanta Kosta, byłam wtedy na stażu specjalizacyjnym na internie. W hospicjum poznałam przyszłego męża! Spotkaliśmy się u jednego z podopiecznych. Tomasz był wolontariuszem niemedycznym, ja byłam w hospicjum od grudnia, on przyszedł w styczniu. Jesteśmy małżeństwem trzynasty rok – opowiada Elżbieta Wątroba-Sember, przewodnicząca hospicjum.

Opieka hospicyjna jest ważna nie tylko dla chorego, ale też dla całej jego rodziny. Hospicjum zajmuje się chorymi w terminalnej fazie choroby, kiedy medycyna jest już bezradna. – Zarówno pacjent, jak i rodzina znajdują się wtedy w bardzo trudnej sytuacji. Bo szpitale wypisują wówczas takiego człowieka, często ma tylko przepisane leki. Tymczasem taki człowiek potrzebuje wsparcia psychicznego, duchowego. Tak samo jego rodzina – mówi Elżbieta Wątroba-Sember.

Jastrzębskie hospicjum ma charakter domowy. – Człowiek w domu czuje się najlepiej, najbezpieczniej. Jest wśród swoich bliskich, którzy mają dla niego więcej czasu. Nie są to godzinne, dwugodzinne odwiedziny w szpitalu. Natomiast hospicjum nie zastępuje rodziny, a jedynie pomaga jej w czasie choroby kogoś z bliskich. Myślę, że jest potrzeba powstania również hospicjum stacjonarnego. Na razie mamy porozumienia z hospicjum w Żorach oraz z Hospicjum Cordis w Katowicach – mówi Elżbieta Wątroba-Sember.

Siedziba hospicjum mieści się na terenie przy parafii św. Katarzyny, tam w poniedziałki, środy i piątki przyjmowane są zgłoszenia. Na miejscu są panie, które dyżurują, przeglądają dokumentację, kontaktują się z lekarzem. Lekarze starają się uśmierzyć ból, ksiądz niesie pomoc duchową, wolontariusze niemedyczni pomagają w różnych innych sprawach. – To trwanie przy chorym – mówią. Co ciekawe, ból duchowy przeżywa każdy umierający, niezależnie od tego, czy jest wierzący, czy nie.

Liczba zgłoszeń do hospicjum z roku na rok rośnie. – Kiedy hospicjum ruszało, to na pierwszego pacjenta czekano kilka miesięcy. Po pierwsze idea nie była jeszcze tak rozpowszechniona, po drugie nie było aż tylu zachorowań na nowotwory – wspominają wolontariusze. Potwierdza to Elżbieta Wątroba-Sember. – Jestem również lekarzem w szpitalu chorób płuc. Wiem, ilu pacjentów umierało na nowotwory 20 lat temu, a ilu teraz. Zdecydowanie więcej – twierdzi Elżbieta Wątroba-Sember. Rocznie umiera ponad sto chorych zgłoszonych do jastrzębskiego hospicjum.

Na początku do chorego przychodził cały zespół, lekarz, pielęgniarka i ksiądz. Potem, w zależności od potrzeb, była to pielęgniarka albo wolontariusz niemedyczny. W tej chwili w tygodniu jest nawet pięć zgłoszeń. Hospicjum ma trzech lekarzy, 15 pielęgniarek, dwóch księży. Zdarza się, że obecnie na wizytę nie jest w stanie przyjść cały zespół. Jest więc wolontariusz niemedyczny, później pielęgniarka, w razie potrzeby lekarz, który przegląda dokumentację. Zdarza się, że lekarz nie zdąży dojść do chorego... Każdy z nich pracuje zawodowo. W sumie zespół liczy około 40 osób. – Byli licealiści, studenci, ale pozdawali matury, rozjechali się – mówi Elżbieta Wątroba-Sember.

Wszyscy członkowie hospicjum pracują bezinteresownie. Opieka hospicyjna jest bezpłatna dla chorego i jego rodziny. Hospicjum ma także wypożyczalnię sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego, podopieczni mogą z niego korzystać bezpłatnie. To: łóżka wielofunkcyjne, koncentratory tlenu, materace przeciwodleżynowe, ssaki, wózki inwalidzkie, środki higieny osobistej, zestawy do kroplówek itp. Od początku hospicjum objęło opieką 1427 chorych i ich rodziny. Utrzymuje się ze składek społecznych i darowizn. Część środków pochodzi z programów takich jak: kampania 1 procenta podatku, kwesta listopadowa na cmentarzach, kampania Pola Nadziei.

– Zebrane pieniądze przeznaczamy na zakup sprzętu medycznego oraz środków pielęgnacyjnych. Wszystko to służy zapewnieniu komfortu podopiecznym, przyniesieniu im ulgi w cierpieniu oraz spowodowaniu, że następstwa choroby będzie łatwiej udźwignąć – słyszymy w hospicjum.

 

1427 chorych objęło opieką jastrzębskie hospicjum domowe w ciągu 20 lat swojego istnienia

 

Komentarze

Dodaj komentarz