Ksiądz Alojzy Orszulik z Janem Pawłem II. Zdjęcie zrobiono krtko po wyborze Karola Wojtyły na Piotrowy Tron / Archiwum rodzinne
Ksiądz Alojzy Orszulik z Janem Pawłem II. Zdjęcie zrobiono krtko po wyborze Karola Wojtyły na Piotrowy Tron / Archiwum rodzinne

Biskup Alojzy Orszulik jest rodowitym Ślązakiem. Urodził się w Baranowicach (obecnie dzielnica Żor), gdzie do dziś stoi jego rodzinny dom. Należy do grona kapłanów najbardziej zasłużonych dla kraju i polskiego Kościoła. Skończył już 85 lat i jest biskupem seniorem diecezji łowickiej, którą tworzył od podstaw po reformie administracyjnej, którą w 1992 roku wprowadził papież Jan Paweł II. Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Jego rodzice, Józef Orszulik i Rozalia z domu Kowalczyk, mieli siedmioro dzieci. Najstarszy z chłopców był Ludwik, następni w kolejności to: Jan, Teofil, Alojzy oraz Florian z siostrą bliźniaczką Florentyną. Do dziś żyje na ojcowiźnie 97-letnia Marta.

Śmierć dziadka

Na losy rodziny w decydujący sposób wpłynęła druga wojna światowa. – 15 lutego 1945 roku podczas ofensywy wojsk radzieckich zginął mój dziadek Józef, trafiony kulą snajpera. Stało się to w chwili, gdy rodzina uciekała przed ostrzałem do lasu. Alojzy (przyszły biskup) dostał w nogę. Doczołgał się do grobli, gdzie pod mostkiem przetrwał kanonadę. Wtedy obiecał Bogu, że jeśli przeżyje, zostanie kapłanem. Wyjawił to publicznie po latach w kazaniu – opowiada Andrzej Orszulik, syn Jana, bratanek biskupa. Dom Orszulików został całkowicie zniszczony. Orszulikowie stracili cały dobytek, łącznie z żywym inwentarzem.

Gdy uciekinierzy schronili się u sąsiadów, okazało się, że nie ma z nimi ojca. Jan znalazł Józefa na skraju lasu. – Dziadek już nie żył. Trzymał pod pachą bochenek chleba i palce zagryzione z bólu w ustach. But był pełen krwi. Został trafiony w pachwinę i się wykrwawił – pan Andrzej nie kryje wzruszenia. O mało życia nie stracił wówczas również 27-letni Jan. – Przywiózł ciało ojca Józefa na tragaczu, czyli prostym wózku na jednym kole. Ubrał go, ułożył w trumnie i zakopał w ziemi. Nagle pojawili się sowieccy żołnierze. Uznali mojego tatę za niemieckiego żołnierza, choć tłumaczył im łamanym rosyjskim, że właśnie pochował ojca – mówi pan Andrzej.

Dobre przeczucie

Jan nie miał przy sobie dokumentów. Nagle Florentyna i Marta zaczęły krzyczeć na Rosjan, zaskoczeni, podpici żołnierze odeszli. – Tatę coś tknęło i odszukał w resztkach domu przedwojenny polski dokument wydany przez gminę Baranowice. Sowieccy żołnierze wrócili. Ojciec pokazał im te papiery z pieczęcią, na której widniało godło Baranowic – Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus. Gdy to zobaczył dowódca zwiadu, powiedział "Ty charoszij (dobry) ciełowiek" i wystrzelał serię z kałasznikowa do gnojownika. Potem przyznał, że te naboje były przeznaczone dla ojca. Sowiecki żołnierz musiał być wierzący – podkreśla pan Andrzej.

Po wojnie Alojzy (przyszły biskup), podobnie jak starszy brat, postanowił zostać stolarzem. Nauczył się zawodu u Adolfa Wyrobka w Żorach. Jan prowadził zakład stolarski przy ulicy Nerlicha (dziś Męczenników Oświęcimskich), gdzie zatrudnił Alojzego. Firma miała mnóstwo roboty. Zaraz po wojnie w strasznie zniszczonych Żorach potrzeba było mnóstwo stolarki budowlanej, okien i drzwi, trumien oraz mebli. Orszulikowie dostali zlecenie na prace w szpitalu i probostwie. Z czasem firma wyspecjalizowała się w produkcji kuchni z oryginalnymi wypalanymi zdobieniami. Jan kupił ruiny domu na rynku pod numerem 2, który odbudował i tam przeniósł swój warsztat.

Późne powołanie

– Któregoś dnia Alojzy wyjawił memu ojcu, że wybiera się do zakonu pallotynów razem z kolegą Leonem Niechojem. Tata zapewnił, że będzie łożył na utrzymanie brata w seminarium. Ale zaznaczył przy tym: "Pamiętaj, żeby to nie poszło na marne" – wspomina bratanek biskupa. Odtąd wydarzenia potoczyły się szybko. W 1948 roku Alojzy i Leon wyruszyli do Małego Seminarium Duchownego w Chełmnie pociągiem towarowym, w bydlęcych wagonach. Rzeczy osobiste wieźli w koszach, bo nie było ich stać na walizki. Potem ukończyli Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie koło Warszawy, a 22 czerwca 1957 roku przyjęli święcenia kapłańskie z rąk księdza prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego.

Na zdjęciu widać klęczących neoprezbiterów z tonsurą, czyli wygolonym krążkiem na głowie. Później odstąpiono od tego zwyczaju. Msza prymicyjna była świętem dla całego miasta. Ksiądz Alojzy przyjechał bryczką w konnym orszaku z Baranowic do domu brata na rynku, skąd w procesji udali się do kościoła farnego pw. śś. Apostołów Filipa i Jakuba obaj neoprezbiterzy. Treść z listu św. Pawła do Galatów, umieszczona na prymicyjnym obrazku: "(...) nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata", zdeterminowała całe kapłaństwo Alojzego.

Bogu i ludziom

Ksiądz Orszulik mnóstwo czasu i energii poświęcał ludziom. Studiował prawo kanoniczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a potem wykładał je w ołtarzewskim seminarium. Rodzinę odwiedzał najczęściej w święta Bożego Narodzenia. – Dostałem od niego pod choinkę składaną stajenkę. W Żorach służyłem mu do mszy jako ministrant – mówi pan Andrzej. Pracując w Sekretariacie Episkopatu Polski i organizując biuro prasowe, ksiądz Orszulik zaczął wyjeżdżać do Watykanu. Papież Paweł VI ustanowił go polskim konsultorem ds. środków masowego przekazu. W 1979 roku przygotowywał pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do ojczyzny.

– Zastanawiał się wówczas, jak najlepiej pokazać papieża ludziom. Pojechał ze współpracownikami do Starachowic, gdzie na podwoziu ciężarowego stara zbudowano siedzisko. Dzięki temu jeżdżącego wśród tłumów papieża doskonale widziało wielu wiernych – tłumaczy bratanek biskupa. W latach 80. ubiegłego wieku ksiądz Orszulik był pełnomocnikiem Kościoła ds. utworzenia Fundacji Rolniczej, która nie powstała z winy ówczesnych władz państwowych. Jednak inicjatywa ta spowodowała uchwalenie ustawy o fundacjach i stworzyła możliwości działania w kraju dla wszystkich tego typu organizacji.

Czy było warto

W 1987 roku ksiądz Orszulik znalazł się w składzie Komisji Mieszanej Stolicy Apostolskiej i Episkopatu ds. nawiązania stosunków dyplomatycznych między Watykanem i Polską, czego ukoronowaniem było podpisanie w 1993 konkordatu. 8 września 1989 roku Ojciec Święty mianował go biskupem pomocniczym diecezji siedleckiej, a niespełna trzy lata później biskupem ordynariuszem nowo utworzonej diecezji łowickiej. Ingres do katedry odbył się w Niedzielę Palmową. Pod koniec lat 80. Kościół wyznaczył biskupa Orszulika do roli mediatora podczas rozmów przedstawicieli Solidarności z władzami państwowymi w Magdalence. Jaka była jego rola w doprowadzeniu obu stron do Okrągłego Stołu, a w konsekwencji zakończenia dominacji komunistów w Polsce?

– Można by powiedzieć obrazowo: Stolarz skleił Okrągły Stół – konkluduje pan Andrzej. Dodaje, iż szczegóły rozmów z tamtych czasów można przeczytać w książce wuja "Czas przełomu", wydanej w 2006 roku. Czy warto było dogadywać się z komunistami przy Okrągłym Stole? Bratanek biskupa odpowiada słowami Jezusa z Ewangelii: "Kto przykłada rękę do pługa, a ogląda się wstecz, nie jest godzien wejść do Królestwa Bożego". Trzy lata temu prezydent RP Bronisław Komorowski uhonorował biskupa Alojzego Orszulika Orderem Orła Białego, najstarszym i najwyższym polskim odznaczeniem państwowym.

Honory i szabla
Biskup Alojzy Orszulik niedawno odebrał tytuł honorowego członka żorskiego Cechu Rzemiosł Różnych oraz Platynowy Medal im. Jana Kilińskiego, a także nagrodę miejską specjalnego Phoenixa Sariensis. Jest również Honorowym Obywatelem Łowicza i Łęczycy. Od baranowiczan otrzymał replikę szabli szlacheckiej z napisem: "Bóg – Honor – Ojczyzna". W najbliższą niedzielę, 28 lipca, ponownie odwiedzi Baranowice. O godzinie 10.30 odprawi mszę w kościele parafialnym pw. św. Jadwigi. Odwiedzi również swojego bratanka Andrzeja Orszulika w jego domu na rynku. Nie spotka się jedynie z proboszczem farnym księdzem prałatem Stanisławem Gańczorzem, ponieważ wyjechał on na Światowy Dzień Młodzieży do Rio de Janeiro.

 

1

Komentarze

  • żorzanka II Zapomniany 27 lipca 2013 18:40W roku 1948 do zakonu wyjechało nie dwóch a trzech żorzan. Byli w podobnym wieku (rocznik 1928 i 29), po kilku latach ten trzeci musiał zrezygnować ze swoich planów ze względu na pogarszający się stan jego zdrowia. Podobno byli przyjaciółmi - a teraz nikt o nim nie wspomina.

Dodaj komentarz