Wojciech Kaczmarek / Archiwum
Wojciech Kaczmarek / Archiwum

Rybniczaninem był najprawdopodobniej tylko przez siedem lat – ale to chyba nie powinno powodować przyzwolenia na przysypanie jego życiorysu popiołem niepamięci. Wojciech Kaczmarek bowiem był kawalerem najstarszego i najzaszczytniejszego polskiego odznaczenia bojowego: Orderu Virtuti Militari. Był synem górnika. Urodził się 20 grudnia 1899 roku i wychował w Bochum w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie od XIX wieku znajdowało pracę wielu polskich robotników, a stał się żołnierzem z przypadku. Jako uczeń szkoły handlowej w Bochum został w czerwcu 1917 roku powołany do służby w armii niemieckiej. Kajzerowski mundur nosił do końca pierwszej wojny światowej, aby, kiedy Polska się odrodziła, zdezerterować i przedostać się do Warszawy, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego.

Jego pierwszym przydziałem służbowym był oddział obsługujący sztab generalny, wkrótce jednak trafił do artylerii, a konkretnie do 1. Pułku Artylerii Polowej Legionów. Jego kwalifikacje, uzyskane pod kierunkiem niemieckich podoficerów, szybko dostrzeżono i doceniono. Dzięki temu Wojciech Kaczmarek w krótkim czasie awansował do rangi starszego ogniomistrza. Właśnie w tym stopniu dokonał czynu, nagrodzonego Orderem Virtuti Militari V klasy. Wszystko rozegrało się 8 sierpnia 1920 roku, w toku wojny polsko-bolszewickiej. Ustawiona na otwartym polu 8. Bateria 1. Pułku Artylerii Polowej Legionów ostrzeliwała wieś Świniuchy, gdy na jej pozycje nagle spadł ogień ciężkiego karabinu maszynowego.

Wojciech Kaczmarek z własnej inicjatywy, narażając swoje życie, objął funkcję celowniczego działa i komenderował jego obsługą tak sprawnie, że celny ostrzał odpędził bolszewików od wsi. Za to właśnie otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari o wyjątkowo niskim numerze patentu 364. Za inne dowody odwagi, którymi wykazał się na polu walki, nagrodzono go jeszcze trzema Krzyżami Walecznych. Po demobilizacji Wojciech Kaczmarek nie zdecydował się jednak pozostać w wojsku. Postanowił przejść do rezerwy i podejmował zajęcia w różnych miastach, m.in. w Toruniu, Lesznie i Mikołowie.

W 1932 roku osiadł w Rybniku, gdzie otrzymał posadę urzędnika – najprawdopodobniej jakiejś instytucji samorządowej, gdyż we wrześniu 1939 roku ewakuował się na wschód. Uciekając przed naporem Wehrmachtu, dotarł do Lwowa, jednak nie pozostał tam na długo i wkrótce po agresji Armii Czerwonej uciekł pod okupację niemiecką. Przez czas jakiś zatrudniony był w Żurawicy pod Przemyślem (gdzie przed drugą wojną stacjonowało mocne skupisko wojska, m.in. broni pancernej), potem pracował w Krakowie – jako urzędnik Powszechnego Towarzystwa Elektrycznego. Pod Wawelem doczekał szczęśliwie wycofania się władz niemieckich i jeszcze w 1945 roku powrócił na Górny Śląsk, ale już do Zabrza. Tam doczekał emerytury, tam zmarł 6 grudnia 1968 roku i tam też został pochowany.

Wojciech Kaczmarek nie służył w wojsku długo, Zapisał się jednak wyjątkowo chlubnie w dziejach swojej jednostki, którą zresztą w 1931 roku przemianowano na 1. Pułk Artylerii Lekkiej Legionów, a siedem lat później obdarzono dodatkowo tytułem 1. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów Józefa Piłsudskiego, jako że nieżyjący już marszałek został jej honorowym patronem. Warto zwrócić uwagę, że Wojciech Kaczmarek już w wieku 21 lat osiągnął najwyższy stopień podoficerski oraz otrzymał cztery zaszczytne odznaczenia bojowe... To mogło otworzyć przed nim drzwi do wielkiej kariery wojskowej, ale on wybrał dla siebie drogę cywilną.

Komentarze

Dodaj komentarz