O tragedii w Jastrzębiu Zdroju informują telewizje z całego kraju. / Ireneusz Stajer
O tragedii w Jastrzębiu Zdroju informują telewizje z całego kraju. / Ireneusz Stajer

Ta tragedia wstrząsnęła miastem. W pożarze budynku socjalnego przy ulicy Stodoły zginęły cztery osoby. To 45-letnia lokatorka mieszkania na parterze oraz jej 38-letni konkubent, a także 22-letnia córka kobiety i 31-letni sąsiad z piętra. Nie przeżył także pies gospodyni.
– O pożarze powiadomił telefonicznie o godz. 6.06 jeden z sąsiadów. Mówił, że na korytarzu wyczuwa swąd. Na miejsce udały się cztery zastępy (w sumie 13 strażaków) i karetka pogotowia ratunkowego. Ognia nie było dużo. Kiedy część strażaków gasiło pomieszczenia wodą z węża przez okno, drudzy mocowali się z bardzo solidnymi drzwiami. Musieli użyć ciężkiego sprzętu burzącego, by wyważyć drzwi razem niestety z futrynami. Nie było inne możliwości – mówi starszy kapitan Jarosław Ceglarek, dowódca jednostki gaśniczo-pożarniczej w Jastrzębiu Zdroju.
Strażacy od razu napotkali leżącego na podłodze nieprzytomnego mężczyznę. Wyniesiono go na zewnątrz, próba reanimacji nie przyniosła skutku. Lekarz stwierdził zgon. Kolejne ciało znaleziono w kuchni, a dwa następne w łazience.
Nie trzeba było nikogo ewakuować. Wybudzeni lokatorzy wyszli na korytarz. Kiedy strażakom udało się otworzyć drzwi, z mieszkania buchnął gęsty dym. Wtedy gapie zostali wyproszeni z budynku. Wrócili do swoich mieszkań po zakończonej akcji. – Sam pożar był niewielki, ludzie ci nie zginęli w płomieniach, lecz zatruli się gazami spalinowymi. Z jednego z pomieszczeń wyniesiono również nieszczelną butlę propanowo-butanową. Jej wybuch mógłby spowodować tragedię na niewyobrażalną skalę – powiedział nam starszy brygadier Edward Deberny, komendant jastrzębskich strażaków. W domu przy ulicy Stodoły znajduje się 26 mieszkań socjalnych, zajmowanych przez 58 osób. Jak informuje Beata Olszok, dyrektor Miejskiego Zarządu Nieruchomości, blok powstał w 1999 toku. 45-letnia lokatorka, która zginęła w pożarze, pochodziła z pierwszego zasiedlenia.
– Wszystko wskazuje na to, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia od papierosa. Świadczy o tym mocno nadpalona kanapa, którą strażacy wynieśli na dwór – podkreśla komendant Deberny. Mieszkańcy bloku niechętnie rozmawiają z dziennikarzami. Jeśli już, to proszą o anonimowość. Wiadomo, że do późnych godzin nocnych w lokum na pierwszym piętrze trwała libacja alkoholowa. - Domownicy świętowali imieniny gospodyni – mówi sąsiadka Irena. Któryś musiał zasnąć z papierosem. Zaczęła się palić kanapa, a od niej tlić się panele na ścianach, wydzielając śmiertelne toksyny. - Zasnęli już na zawsze. Dziwię się tylko, że na pożar nie zareagował ich pies. To było duże rasowe zwierzę. Powinno było szczekać, wyć i zbudzić śpiących domowników albo sąsiadów – zastanawia się pani Irena. Na pytanie, czy w tym mieszkaniu często dochodziło do libacji, jedna z pań potwierdza. – Każdy ma swoje przeznaczenie. Widocznie ich było takie – stwierdza nasza rozmówczyni. To jednak nie przeznaczenie zabiło czworo ludzi w sile wieku. Po raz kolejny to alkohol był pośrednią przyczyną tragedii. Teraz policjanci pod nadzorem prokuratury ustalają dokładne okoliczności i przyczyny tragedii.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz