20040401
20040401


– Włożyłem do koszyka dwie tuby butaprenu. Kasjerka w zabrzańskim hipermarkecie M1 najpierw mnie przepytała, dlaczego kupuję klej, a potem dała mi do wypełnienia jakiś druk. I co miałem zrobić? Ludzi za mną trochę się uzbierało i tak jakoś dziwnie mi się przyglądali. Żona cała czerwona poganiała mnie, żebym nie marudził i albo podpisał ten druk, albo oddał klej, bo ona już i tak najadła się dość wstydu – opowiada Adam Kieś z Knurowa. – Podpisałem, ale uważam, że to jest nienormalne. Kasjerka tłumaczyła mi coś o narkotykach, ale czy ja wyglądam jak jakiś ćpun?! A co z ustawą o ochronie danych osobowych? Gdybym wiedział, że z powodu dwóch opakowań kleju będę musiał przejść przez taki cyrk, nie popatrzyłbym nawet w jego stronę. I tłumacz się tu, że kupujesz, by skleić odchodzące podeszwy od butów dzieciaków. Ciekawe, czy sprzedaliby mi ten klej, gdybym w formularzu napisał: „będę go wąchać”?!Kiedy opowiedział kolegom w pracy, co mu się przydarzyło, ci nie dowierzając, skręcali się ze śmiechu. Dwa tygodnie później pan Adam razem ze szwagrem pojechali na zakupy do marketu Obi w Katowicach. – Szwagier remontował mieszkanie, więc kupił rozpuszczalnik. I historia się powtórzyła – kasjerka podsunęła mu do wypełnienia podobny formularz. Szwagier klął jak szewc – opowiada.Klient, który zapragnie kupić tubkę butaprenu, zmuszany jest do wypełnienia oraz podpisania formularza, w którym musi podać imię, nazwisko, adres zamieszkania, numer paragonu albo faktury, nazwę zakupionego towaru, ilość oraz pisemnie wyjaśnić, do czego przeznaczony jest zakupiony przez niego towar. Dlaczego? Ano dlatego, że – jak usłyszał od kasjerki Adam Kieś – butapren służy nie tylko do klejenia, ale także jako środek odurzający dla narkomanów. Również w przypadku, kiedy klient kupuje rozpuszczalnik, np. nitro, który zawiera więcej niż 50 proc. acetonu bądź toluenu, musi pisemnie oświadczyć, do czego jest mu potrzebny. By nie zaprzątać sobie głowy absurdalną biurokracją i nie narażać się na awantury ze strony klientów, bardzo wielu sprzedawców po prostu wycofało ze swojego asortymentu tego typu towary.– W związku z obowiązkiem wypisywania przez klientów oświadczeń zmuszających ich do ujawniania danych oraz ewidencjonowania towarów zawierających środki mogące służyć do odurzania się, głównie aceton i toluen, wycofaliśmy się z ich sprzedaży – informuje Andrzej Osadnik, dyrektor marketu Praktiker w Zabrzu.Z kolei Krzysztof Kloc, zastępca dyrektora marketu Obi w Katowicach, na pytanie o owe oświadczenia odpowiedział: – To nie jest nasz wymysł, ale obowiązek, który nakłada na nas rozporządzenie ministra Łapińskiego wydane na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Rozporządzenie obowiązuje od kwietnia 2003 roku, jednak jest na tyle nieprecyzyjne, że nie określa, jak postępować, kiedy klient odmówi podania swoich danych. Jeżeli klient odmówi wypełnienia formularza i podania swoich danych, możemy odmówić mu sprzedaży towaru. Z reguły jednak pytamy się, czy zechce nam podać, jakie przeznaczenie ma zakupiony towar. My tylko stosujemy przepisy, zgodnie z zaleceniami sanepidu.Dyrektor przyznaje, że klienci reagują bardzo różnie: – Jedni wypisują i podpisują te oświadczenia, inni są zbulwersowani. Zdarza się i tak, że zakupy kończą się wielką awanturą. Na razie wszystkie złożone oświadczenia są przechowywane na terenie placówek handlowych. Krzysztof Kloc ma ich już około 700. W niektórych z nich w rubryce „przeznaczenie” oburzeni klienci wpisali po prostu „do wąchania”.Po co i komu potrzebne są te nieszczęsne druczki? Interesuje się nimi tylko jedna instytucja – sanepid. Jak wynika z informacji uzyskanych w Śląskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, kontrolerzy sprawdzają, czy sklepy prowadzą ewidencje kupujących.Zbieraniem oświadczeń i prowadzeniem takiej ewidencji klientów zdziwieni są stróże prawa. – Nie jest to wymóg policji i nie są to rejestry dla nas. Taki wymóg nałożyła na handlowców ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii. Prowadzenie tych ewidencji ma dać pewien pogląd, czy klient np. kupuje w przeciągu miesiąca jedną, czy50 tubek butaprenu – wyjaśnia sierż. sztabowy Adam Jachimczak, oficer prasowy KWP w Katowicach.No cóż, wychodzi na to, że każdy, kto zechce skleić rozeschnięte krzesło czy podeszwę w bucie, nie uniknie wypełnienia formularza i podejrzeń o narkomanię. Tak naprawdę to szkoda tylko szewców, którzy, żeby normalnie pracować, będą musieli wypełnić niemałe ilości takich druczków. I jak ich nie ma ogarnąć szewska pasja?

Komentarze

Dodaj komentarz