20040412
20040412


Rozległe i głębokie wyrobisko zamieniło się w ostatnim czasie w dzikie wysypisko śmieci.– Nie mogliśmy pozwolić, aby w centrum Czerwionki funkcjonowała taka dziura, więc postanowiliśmy ją zrekultywować – wyjaśnił Bernard Strzoda, przewodniczący komisji ochrony środowiska, rolnictwa, leśnictwa i gospodarki gruntami Rady Miejskiej w Czerwionce-Leszczynach.Dwa lata temu wyrobisko przejęła firma Durczok z Rybnika, która otrzymała zezwolenie na odzysk odpadów oraz zasypywanie głębokiej niecki żużlem i popiołem z elektrowni oraz skałą płoną z kopalni Chwałowice. Kilka miesięcy temu tę szarość popiołów rozświetliły niebieskie beczki niewiadomego pochodzenia. Przyciągnęły oczy osób postronnych, które je otwierały, ich zawartość wysypały, a beczki zabrały. O procederze powiadomiono wydział ochrony środowiska w urzędzie gminy i miasta, który na składowisko wysłał komisję. Ta doliczyła się piętnastu beczek zawierających cuchnące odpady. Przeprowadzone badania wykazały, iż były to odpady z garbarni, z zawartością wodorotlenku sodu. Właścicielowi terenu nakazano wywiezienie beczek na właściwe wysypisko. Ten zrealizował nakaz na początku listopada i wywiózł w sumie 5 ton odpadów.Na tym jednak nie koniec sprawy, gdyż w jej wyjaśnienie zaangażował się radny Henryk Fiegler: – O beczkach dowiedziałem się dopiero 6 grudnia. Twierdzi, że mogły się w nich znajdować niebezpieczne odpady, bo były oznakowane „substancje żrące”. Nadto uważa, że władze gminy chciały ukryć i zatuszować sprawę. Zastanawiające jego zdaniem jest również i to, że w biuletynie wydarzeń, który przygotowała dla radnych czerwionecka straż miejska, nie pojawiła się na ten temat żadna wzmianka.8 grudnia 2003 roku radny stanął na czele wizji lokalnej, która zjawiła się na terenie pocegielnianego wyrobiska. Po czym orzekł, że składowisko popiołu i gruzu należy zamknąć, gdyż prowadzona tam rekultywacja jest niekontrolowana i prowadzona nieprawidłowo.– 4 listopada zawieźliśmy beczki na składowisko knurowskiego Komartu. Wiemy, kto je wyrzucił, więc ściągnęliśmy z tej osoby, mieszkańca Czerwionki, koszty wywozu – wyjaśnił przedstawiciel firmy Durczok Henryk Kula.Niemniej sposób rekultywacji wyrobiska zdaniem mieszkańców pozostawia wiele do życzenia. Alojzy Waniek postulował, by do rekultywacji użyć czystych ekologicznie materiałów z terenu gminy, jak chociażby gruzu: – Dzięki temu nie trzeba by wywozić go do Knurowa, a gmina zasiliłaby swój budżet.Bernard Strzoda zapewnił, iż problem ten zostanie rozpatrzony na jednym z najbliższych spotkań komisji ochrony środowiska, na którą zaproszeni zostaną zainteresowani sprawą mieszkańcy. Zgodnie z zapowiedziami komisja spotkała się 16 grudnia.– To składowisko powinno się zamknąć, bo tam trafia dosłownie wszystko – pieklił się Henryk Fiegler. W gorącej i nerwowej atmosferze pytano, w jaki sposób pełna beczek ciężarówka, niezauważona przez nikogo, wjechała na prywatny teren, zostawiła ładunek i najspokojniej stamtąd sobie wyjechała. Radni stwierdzili nawet, iż płynie z tego jeden wniosek – na wyrobisko mogą trafiać nielegalne odpady, i to za zgodą właściciela. – To jest skandal! Oni wożą sobie, co chcą, i robią sobie kpiny z urzędu miasta – padały oskarżenia. Władze gminy stanowczo zaprzeczyły, jakoby chciały ukrywać sprawę śmierdzących beczek. Cecylia Grzybek, naczelnik wydziału ekologii, wyjaśniła, iż na wysypisko przyjęte zostały one jako odpady komunalne. Również współwłaścicielka rekultywowanego terenu Mariola Durczok zapewnia, że firma działa zgodnie z prawem, twierdząc, że nie pozwoliłaby sobie na wwożenie tam śmieci czy niebezpiecznych odpadów.– Sprawą powinien zająć się prokurator – nie ustępował Henryk Fiegler. I ten jego wniosek zebrani jednogłośnie zaakceptowali. Pozostaje jednak pytanie, czy aby na pewno sprawa zostanie wyjaśniona. Należy bowiem przypomnieć, że w kolejce na odnalezienie swojego właściciela czeka 20 beczek zawierających być może chlorek metylu, które 27 listopada 2003 roku znalazł w czuchowskim lesie przypadkowy rowerzysta.

Komentarze

Dodaj komentarz