Patryk gra na perkusji / Materiały prasowe
Patryk gra na perkusji / Materiały prasowe

Irek Głyk, znany muzyk jazzowy mieszkający w pobliskim Bełku, od kilku lat muzykuje razem ze swoimi dziećmi, Kingą i Patrykiem. Wspólnie tworzą zespół Głyk P.I.K. Trio, nazwa pochodzi oczywiście od ich imion. Właśnie wydali swoją debiutancką płytę, "Released at last" (po polsku: "W końcu wydana"). – Udało się to w trzecim podejściu. Z jednej strony szkoda, że tamte nagrania nie ujrzały światła dziennego, z drugiej może dobrze, bo dojrzeliśmy muzycznie. Dla Kingi i Patryka to wciąż jeszcze rozwój – mówi Irek Głyk.

Pierwsze podejście miało miejsce w Żorach, gdzie zamierzano nagrać DVD z zapisem koncertu. Kolejną przymiarkę planowano w Wiśle. W pierwszym przypadku zawiódł obraz, w drugim dźwięk. Teraz Irek razem z dziećmi wzięli sprawy we własne ręce. Nagrali materiał w studio Michała Rosickiego w Wojkowicach. Płytę wyprodukował Joachim Mencel, znakomity pianista, który zresztą zagrał gościnnie na krążku. W charakterze gościa występuje również Mirek Stępień, który od siebie dodał brzmienie akordeonu. Na płycie jest 10 utworów, w tym jeden standard, "All the things you are", który Irek gra w duecie z Kingą. To muzyka instrumentalna, ale rodzinka napisała też kilka tekstów i umieściła je w książeczce będącej dodatkiem do płyty.

– Dotyczą one naszego życia, po prostu napisaliśmy, o czym gramy – wyjaśnia Irek Głyk. Kompozycje powstawały w ciągu kilku ostatnich lat. Dwie były zresztą na innych płytach Irka, oczywiście teraz zostały zagrane w zupełnie inny sposób. Głykowie płytę wydali własnym sumptem, na razie w nakładzie tysiąca egzemplarzy. Będzie ją można kupić na koncertach, a także przez stronę internetową Irka Głyka i projektu (www.glykpiktrio.pl).

Rodzinny zespół narodził się w 2009 roku. Patryk miał wtedy 16 lat, Kinga 12. – Od zawsze chciałam grać na basie, już jako małe dziecko potrafiłam wyłowić jego dźwięki. Tata narzekał: Znajdź sobie dziewczęcy instrument – śmieje się Kinga. W końcu jednak tata skapitulował i przywiózł córce malutki basik. Patryk od dziecka jeździł z ojcem na koncerty. Na początku podpatrywał, potem pomagał rozłożyć bębny. – Doskonale pamiętamy pierwszy koncert, który daliśmy, w kościele w Palowicach. Było dużo stresu, na pewno więcej niż radości z grania – opowiada Patryk.

Kinga bała się, że się pomyli. – Ale kiedy zaczęliśmy grać, to jakoś poszło – opowiada nastolatka. Potem były też duże sceny, na przykład na Słowacji, były też festiwale, a także jazz w Rybniku. – Wyczynem było już to, że dzieciaki nie uciekały mi ze sceny. W dodatku grały tak, że występ miał ręce i nogi. Cieszę się, że do dzisiaj wytrwaliśmy i że mamy swoją małą publiczność – mówi dzisiaj Irek.

Zespołów, w których grają rodzeństwa, jest sporo, chociażby Pectus czy Golec uOrkiestra. Natomiast mało jest grup, które tworzą rodzice z dziećmi. Jeśli już się trafi, to zwykle jest zespołem amatorskim. – Chcemy pokazać, że warto wspólnie muzykować. Jesteśmy ze sobą w drodze, w trasie, to wzmacnia nasze więzi. To nie jest łatwe, bo czasem na chwilę muszę zapomnieć, że jestem ojcem i stać się menedżerem, a oni przestają być dziećmi i muszą być muzykami – mówi Irek. – Gramy po kilka koncertów z rzędu, byliśmy na trasie Turek – Kraków – Bielsko – mówi Irek.

Patryk skończył maturalną klasę, chciał pojechać na rok do Ameryki, ale się nie udało, więc robi sobie rok przerwy. Kinga uczy się w pierwszej klasie liceum Karola Miarki w Żorach. Potem chce iść na akademię muzyczną. A ich tata występuje w wielu grupach, od zespołu Natalii Niemen, po SBB. – Rodzinne trio jest mi najbliższe, można zawalczyć o coś więcej niż tylko występowanie i granie – przekonuje.

10 utworów znalazło się na debiutanckim krążku tria Głyków. To muzyka instrumentalna, ale ojciec i dzieci napisali też kilka tekstów i umieścili je w książeczce będącej dodatkiem do płyty

 

Komentarze

Dodaj komentarz