20040501
20040501


23 bm. o 22 pracujący w policji od kilkunastu lat sierżant sztabowy Jarosław B. skończył służbę. Około północy jechał swoim audi oblodzoną ulicą Stawową w dzielnicy Paruszowiec. Kilka minut po północy stróż zakładu energetycznego zauważył rozbity samochód i 25 minut po północy, jak informuje Aleksandra Nowara, rzeczniczka prasowa rybnickiej komendy, zaalarmował policję. Kierowca najwyraźniej stracił panowanie nad samochodem i lewym bokiem uderzył w przydrożne drzewo. Sądząc po skutkach tego uderzenia, prędkość nie była mała. Kilka metrów dalej leżało ciało 54-letniego emeryta, który wracał do domu po wieczorze spędzonym w barze. Kierowca uciekł z miejsca wypadku, ale policjanci szybko zorientowali się, że porzucony samochód należy do ich kolegi z komendy. Śląska policja rozpoczęła poszukiwania 41-letniego funkcjonariusza. W niedzielne popołudnie Jarosław B. sam „zameldował” się na komendzie. Był pijany, podenerwowany i mówił coś niewyraźnie, rzekomo bez ładu i składu. Wezwany lekarz zdecydował, że zamiast za kratki powinien trafić na szpitalny oddział. Tak też się stało i policjanta umieszczono w oddziale dla podsądnych Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku.W poniedziałek, 26 bm., okazało się, że ze względu na stan zdrowia podejrzanego prokuratura nie może go przesłuchać ani nawet przedstawić zarzutu, który już sformułowała. Specjalista stwierdził u 41-letniego policjanta „ostrą reakcję na sytuację stresową z silnymi tendencjami samobójczymi”. O poprawie stanu zdrowia psychicznego szpital ma niezwłocznie powiadomić prokuraturę. Ta poprosiła o pomoc lekarza biegłego spoza rybnickiego szpitala, który we wtorek miał zbadać 41-letniego funkcjonariusza.Po wypadku pojawiły się różne hipotezy dotyczące przebiegu tragicznego w skutkach wypadku. Według jednej z nich policjant miał najechać na leżącego już na jezdni mężczyznę, a według najdalej idącej mężczyzna miał już wtedy nie żyć. Zgodnie z decyzją rybnickiej prokuratury w poniedziałek specjaliści ze Śląskiej Akademii Medycznej przeprowadzili sekcję zwłok. Odpowiedzieli tylko na jedno z dwóch podstawowych pytań: śmierć 54-latka nie nastąpiła z przyczyn naturalnych. Przed wydaniem ostatecznej końcowej opinii biegli chcą się zapoznać z niektórymi materiałami procesowymi, przede wszystkim chcą poznać parametry samochodu.Ze wstępnych wyników sekcji wynika jednak jednoznacznie, że śmierć pieszego spowodowały liczne obrażenia wewnętrzne w obrębie tułowia, m.in. złamanie kręgu piersiowego kręgosłupa łącznie z przerwaniem rdzenia kręgowego, pęknięcie przedsionka i prawej komory serca, pęknięcie aorty i masywny krwotok wewnętrzny. Wszystkie stwierdzone obrażenia powstały jednocześnie, a zgon nastąpił najpóźniej dwie minuty od chwili zetknięcia pieszego z samochodem. Biegli nie odpowiedzieli jednak na razie na pytanie, w jaki sposób powstały. Nie wiadomo więc jeszcze, czy samochód uderzył w pieszego przechodzącego np. przez jezdnię, czy też do uderzenia doszło w zupełnie innych okolicznościach. Lekarze pobrali też próbki potrzebne do określenia zawartości alkoholu we krwi mężczyzny w chwili śmierci.Rybnicka prokuratura powołała biegłego, który przeprowadził już dokładne oględziny rozbitego samochodu i miejsca zdarzenia. Teraz spróbuje zrekonstruować przebieg tragicznych w skutkach zdarzeń z ul. Stawowej. Określi też przełożenie popełnionych przez policjanta wykroczeń drogowych na tragiczny skutek wypadku.Wiele wątpliwości budzi rzecz jasna zachowanie policjanta, który uciekł z miejsca zdarzenia. Pierwsze zadawane przez wszystkich pytanie brzmi: czy był trzeźwy?– Samo spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym jest zagrożone karą do ośmiu lat pozbawienia wolności, natomiast w sytuacji, gdy sprawca ucieka z miejsca wypadku, a z takim przypadkiem mamy do czynienia, górna granica kary sięga 12 lat pozbawienia wolności. Staramy się oczywiście ustalić, czy w chwili zdarzenia policjant był trzeźwy, co na pewno będzie miało wpływ na wysokość kary, którą wymierzy sąd – wyjaśnia prokurator rejonowy Bernadeta Breisa.W poniedziałek Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach poinformowała o decyzji komendanta wojewódzkiego o przeprowadzeniu w rybnickiej komendzie kompleksowej kontroli, a także o odsunięciu od pełnionych funkcji naczelnika sekcji kryminalnej rybnickiej komendy oraz jego zastępcy. Jak wyjaśnia komisarz Grzegorz Olejniczak, rzecznik prasowy śląskiej policji, przeprowadzana kontrola ma charakter kompleksowy i szeroki zakres. Funkcjonariusze z tzw. inspektoratu sprawdzają dokumenty i rozmawiają z poszczególnym policjantami. Kontrola ma oczywiście związek z wypadkiem z ul. Stawowej i ma odpowiedzieć na kilka istotnych, również dla prokuratorskiego śledztwa, pytań: czy podejrzany opuścił komendę trzeźwy? Jeśli nie, to czy pił alkohol na jej terenie? Czy postępowanie oficera dyżurnego, w związku z wypadkiem policjanta, było prawidłowe? I czy ktoś z policjantów próbował Jarosławowi B. w jakiś sposób „pomóc”?– Pojawiły się różnego rodzaju wątpliwości. Chcemy poznać wszystkie fakty i wyjaśnić całą tę sprawę, choćby prawda miała być najgorsza... Odsunięcie naczelnika i jego zastępcy, bezpośrednich przełożonych podejrzanego policjanta, od pełnionych funkcji nie jest żadną karą. Chodzi o to, by kontrola mogła być przeprowadzona w sposób rzetelny i obiektywny – wyjaśnia Grzegorz Olejniczak.Obaj mężczyźni, policjant i tragicznie zmarły pieszy, mieszkali niedaleko ul. Stawowej na tzw. Zastawie. 54-latek zostawił żonę, dwóch synów i dwie córki. Policjant Jarosław B. za dwa miesiące miał przejść na emeryturę. Jest ojcem trójki dzieci, najmłodsza córka ma sześć lat.

Komentarze

Dodaj komentarz