Utopek z Roju w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Utopek z Roju w kresce autorki / Elżbieta Grymel

Od niepamiętnych czasów w rajskim stawie Kuczerok mieszkał utopek, ale był spokojnym i dobrym sąsiadem, dlatego nikomu nie wadził i ludzie zdążyli go nawet polubić! Jednak kiedyś w pobliżu tego stawu osiedlił się pewien młodzieniec, który za kołnierz nie wylewał i często późnym wieczorem wracał z karczmy pijany. Śpiewał wtedy na całe gardło, budząc śpiące utopczęta. Ich ojciec chętnie powodziłby go za to po manowcach, ale nie mógł tego uczynić, bo ów młodzian śpiewał wyłącznie pobożne kantyczki. Pewnej jednak nocy utopek stracił cierpliwość i uznał, że trzeba położyć kres wybrykom pijaka, dlatego wyskoczył na groblę i zaczął się z nim bić. Młodzian był jednak sprytny i znał tajniki walki z demonem wodnym, dlatego utopek musiał dać za wygraną i wyprowadził się do innego rajskiego stawu zwanego Papierok.

Tam nie było już tak spokojnie jak kiedyś w Kuczeroku, bo obok stawu stał młyn. Z czasem jednak utopek polubił to miejsce, bo jego dzieci bawiły się na łące z dziećmi młynarza i często dostawały od nich słodkie bułeczki, które bardzo lubiły. Pewnej wiosny zdarzył się w młynie wypadek, który mógł być brzemienny w skutkach! Najmłodszy synek młynarzów imieniem Wojtuś wtedy zaledwie raczkował i młynarzowa zabrała go z sobą, kiedy szła na łąkę bielić płótna. Malec pozostawiony na chwilę bez opieki popełzł w stronę wielkiego młyńskiego koła i wpadł do wody! Matka skoczyła do stawideł, ale już nie miała zbyt wiele nadziei na to, że ujrzy jeszcze synka żywego. Wtedy jakiś niewielki, zielony stworek wyniósł malucha z wody i oddał matce. W pierwszej chwili kobieta się przeraziła, bo domyśliła się, kim jest wybawca jej synka, ale potem podziękowała utopkowi za dobre serce i zaprosiła do młyna. Od tego czasu bywał on u nich częstym gościem. Czasem przyniósł rybę albo pokołysał dzieci, których we młynie była spora gromadka. I tak mijały lata.

Pewnego zimowego wieczoru utopek siedział w kuchni, pykał fajeczkę i kołysał do snu najmłodszego wnuka młynarza. Wtedy w sieni rozległ się rumor i jakiś mocny, męski głos zaintonował znaną mu dobrze kantyczkę! Za nic w świecie stwór nie chciał się spotkać z przybyszem, dlatego nie czekał na dalszy ciąg wydarzeń, tylko wyskoczył oknem, wybijając przy tym szybę. Nigdy już potem nie zawitał do młyna, ale na każde Godne Święta pod drzwiami wejściowymi pojawiał się sak z rybami.

A oto, co na ten temat w swej pracy "Wierzenia i zachowania przesądne" pisze pani profesor Dorota Simonides: "Zebrany materiał dowodzi, iż w większości przypadków mamy do czynienia z duchem złym, nastawionym wrogo do ludzi (...) Przekazy mówiące o nim jako o okrutnym, złośliwym demonie są z pewnością starszego pochodzenia. Mniejszą część stanowią przekazy nowsze, ukazujące przyjazne kontakty ludzi z utopcem".

Komentarze

Dodaj komentarz