20042303
20042303


Trzy tygodnie temu wewnętrzny system zabezpieczeń kasy wykrył oszustwa. Prezes Franciszek Barakomski powiadomił o procederze uprawianym przez swoich współpracowników organy ścigania. Do akcji wkroczyli funkcjonariusze wydziału przestępstw gospodarczych rybnickiej KMP oraz prokurator. Według wstępnych ustaleń pracownicy brali kredyty nie tylko na osoby zmarłe, ale również na konto byłych członków SKOK-u w podeszłym wieku. W kasie obowiązywał bowiem przepis, iż w przypadku nagłej śmierci pożyczkobiorcy rodzina nie musiała spłacać należności, gdyż ta zostałaby uregulowana przez ubezpieczenie. Jeszcze w ubiegłym roku TUW SKOK ubezpieczało zaciągnięte pożyczki kredytobiorców do 90. roku życia. A jako że w bazie były dane tych osób, bez większego trudu nieuczciwi pracownicy kasy czynili ich ponownie członkami SKOK-u i zaciągali na ich konto kredyty.– Sprawdził się nasz system kontroli. SKOK Ziemi Rybnickiej w Czerwionce-Leszczynach posiada dobrze zorganizowaną sieć zabezpieczeń mających na celu uniknięcie skutków ewentualnej nieuczciwości pracowników. I właśnie jeden z elementów wspomnianego systemu, tj. komórka kontroli wewnętrznej, ujawnił oszustwa. Podjęte działania doprowadziły do szybkiego ujawnienia osób, które okazały się nieuczciwe – mówi prezes Franciszek Barakomski.Ze wstępnych wyników dochodzenia wynika, że sprawa dotyczy kilkudziesięciu kredytów. Jednak nie można jeszcze stwierdzić, jakie kwoty zostały nieuczciwie wyprowadzone z kasy. To wykaże toczące się już dochodzenie prokuratorskie. Trudność w szybkim ustaleniu wielkości wyłudzonych sum bierze się ze sposobu, w jaki pomysłodawcy oszustwa obracali pieniędzmi. Po wzięciu jednych kredytów pomysłodawcy, odczekawszy pewien okres czasu, brali następne, którymi spłacali te już zaciągnięte. Mijało trochę czasu i uruchamiane zostawały nowe pożyczki. Te ponownie szły na spłatę pobranych kredytów. Dzięki temu, że pieniądze były stale w obiegu, oszustwo można było skutecznie ukrywać. Jak się jednak okazało, tylko do momentu wnikliwszej kontroli, po której w SKOK-u posypały się głowy.– Nie interesowały mnie powody, dla których pracownicy zdecydowali się na wyłudzenia, nie przyjąłem też do wiadomości ich tłumaczeń. Wszyscy zostali zwolnieni z pracy dyscyplinarnie w trybie natychmiastowym – informuje prezes Barakomski.Obecnie policja zakończyła wstępne postępowanie, a 24 maja liczące już kilka setek stron akta sprawy trafiły na prokuratorskie biurko.– Prokuratura dopiero zapoznaje się z tą sprawą. To mnóstwo dokumentów, które trzeba zanalizować. Myślę, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni będziemy mogli poinformować szerzej o przebiegu postępowania. Na obecnym etapie, z uwagi na dobro śledztwa, nie byłoby wskazane ujawnianie szczegółów – poinformowała szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku Bernadeta Breisa.Od ubiegłego tygodnia rozpoczęły się przesłuchania, a biorąc pod uwagę liczbę osób zamieszanych w wyłudzenie kredytów, sprawa z pewnością okaże się „rozwojowa”.Owe siedem osób, na których ciążą oskarżenia, to jedni z najdłużej pracujących w Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej, zatrudnieni w niej z chwilą jej powstania.– Powyższe zdarzenie nie wpłynęło na bieżącą działalność Kasy, która utrzymuje bardzo dobrą pozycję na rynku finansowym – uspokaja Franciszek Barakomski.

Komentarze

Dodaj komentarz