20043011
20043011


W listopadzie 2003 r. Wodzisławskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego zajmujące się wydobyciem piasku na terenie wyrobiska przy ulicach: Piaskowej, Nowej i Kopernika, zwróciło się do wójta Józefa Pękały o umorzenie 160 tys. zł długu podatkowego, który ma wobec gminy.– Chociaż decyzja w tej kwestii należy do mnie, postanowiłem wpierw zasięgnąć opinii rady gminy – wyjaśnia wójt. W trakcie dyskusji o istniejącej od blisko 40 lat piaskowni wyszła sprawa jej rekultywacji. Część wyeksploatowanego wyrobiska została wyrównana i sprzedana na działki budowlane na początku lat 90. Powstały tam domki jednorodzinne. Ich właściciele zaczęli skarżyć się na uciążliwości związane z eksploatacją piasku, a przede wszystkim na ruch samochodów ciężarowych i zapylenie. Skargi te powtarzały się na każdym zebraniu wiejskim.Radni zgodzili się na częściowe umorzenie długu, ale na pewnych warunkach: dłużnik miał uporządkować teren od ul. Piaskowej, zbudować barierkę i najważniejsze – zrekultywować wyrobisko. Włodarze gminy ostrożnie podchodzą jednak do sprawy, gdyż przedsiębiorstwo jest w poważnych kłopotach finansowych i obecnie znajduje się pod zarządem komisarycznym.– Nie umorzyłem od razu długu, ale podjąłem działania wymuszające na zarządcy przystąpienie do rekultywacji – wyjaśnia wójt. Ten przyjął warunki i przyjechał do urzędu gminy z wodzisławską firmą Barosz Gwimet, która przygotowała wstępny projekt rekultywacji terenu.W marcu br. wójt otrzymał umowę WPBP z wykonawcą prac i dopiero wtedy podjął decyzję o umorzeniu 50 tys. zł zadłużenia oraz przesunął resztę spłaty na lata 2005-06. Na jego decyzję wpłynął także apel starosty o to, by ratować znajdujące się blisko upadłości przedsiębiorstwo. – Skierował do nas taką prośbę, gdyż jest to firma państwowa i jedna z niewielu, które działają na terenie gminy – mówi Pękała.21 kwietnia na sesji radni zapoznali się z koncepcją rekultywacji piaskowni. Zakładała ona między innymi, że całe podłoże ma być wyfoliowane i wypełnione warstwą z kamienia popłuczkowego i ziemią. Wykonawca miał także zbudować niezależną drogę dla samochodów transportowych, by odciążyć ul. Piaskową, przy której stoją domy mieszkalne. Radni mogli również osobiście przekonać się o efektach proponowanej formy rekultywacji na terenach byłej kopalni Morcinek w Kaczycach.Kilka dni później nieświadomi projektów mieszkańcy przyszli do urzędu gminy domagać się uporządkowania drogi dojazdowej do piaskowni. Wcześniej zwrócili się w tej sprawie do Aleksandra Bolka, zarządcy komisarycznego. Ten odpowiedział, że przedsiębiorstwo „rozumiejąc problemy mieszkańców, już w latach poprzednich rozpoczęło zraszanie drogi dojazdowej i sukcesywnie oczyszczało z osadu i błota płyty na drodze”.– To są kpiny! Żadnych sprzątaczy ani pana Bolka na oczy nie widzieliśmy – oburza się Agnieszka Kwapis.Gdy dowiedzieli się o metodzie rekultywacji, zawiązali Społeczny Komitet Ochrony Piaskowni i zaczęli zbierać podpisy pod protestem; zebrali ich ponad 1000. Ostro sprzeciwili się, by na terenie piaskowni utworzyć niebezpieczną, dymiącą hałdę ze skały płonnej, w której może dojść do samozapłonu.– Jak wójt mógł lekką ręką umorzyć 50 tys. zł długu przedsiębiorstwu, które wywozi piasek, nie płaci nic gminie, hałasuje i pyli, nie konsultując tego z nami? – pyta rozgoryczony Zbigniew Kwapis.Władze nie mogły zbagatelizować tak ostrego protestu, dlatego na sesję 25 maja ponownie zaprosiły twórców koncepcji oraz mieszkańców. Wtedy też rada gminy zdecydowanie odrzuciła formę rekultywacji. – Stoimy na stanowisku, by odbywało się to inną metodą niż składowanie odpadów płonnych – dowodzi przewodniczący rady Eugeniusz Tomas.Sytuacja stała się skomplikowana i, jak zauważa wójt, powstała niezdrowa atmosfera naszpikowana plotkami, pomówieniami i oszczerstwami. – Nie będziemy jednak robić czegoś wbrew mieszkańcom – zapewnia, dodając, że gmina rezygnuje z formy, a nie z samej rekultywacji. Sprawa zdążyła jednak trafić do prokuratury rejonowej, gdy mieszkańcy znaleźli na wyrobisku azbest i około 100 opon.– Tutaj przywożą też inne śmieci, jak popiół czy tapczany – mówi Z. Kwapis.Robert Żurawski, specjalista ds. przygotowania produkcji w Wodzisławskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego, zapewnił, że to nie oni przywożą śmieci, lecz okoliczni mieszkańcy, którzy wchodzą bezprawnie na teren piaskowni. Przedsiębiorstwo opony wywiozło do skupu, a azbest przysypało piaskiem.– Jeśli ten proceder będzie się powtarzał, to zamkniemy dojazd do piaskowni, poinformujemy odpowiednie służby i organizacje i „ekshumujemy” to, co zostało zakopane, a wiemy, gdzie to jest, i mamy na to dowody – ostrzega Zbigniew Kwapis, pokazując zdjęcia i kasetę wideo.Komitet osiągnął swój cel – rekultywacji na razie nie będzie. Z braku społecznej akceptacji Barosz Gwimet rozwiązał umowę z WPBP. – Wydawało nam się, że mamy wstępną aprobatę ze strony radnych, zaczęliśmy już opracowywać dokumentację techniczną i ponieśliśmy koszty w sporządzaniu map terenu – powiedział nam pracownik firmy (prosząc o anonimowość).Społeczny Komitet Ochrony Piaskowni proponuje naturalną formę rekultywacji przez wyrównanie wysokich skarp wokół wyrobisk i zalesienie terenu. – I będziemy bronić swojego stanowiska chociażby z kosami – zapowiada.

Komentarze

Dodaj komentarz