Wskrzeszanie spółdzielni


Brak inwestycji, utrata płynności finansowej, odejście największych dostawców sprawiły, że kiedy przed rokiem inspektorzy ministerstwa dokonywali oceny działalności OSM w Pawłowicach, mogli wydać tylko jedną opinię. Spółdzielnia otrzymała kategorię C. Oznaczała przeznaczenie jej do zamknięcia z dniem 30 kwietnia br. W listopadzie 2003 roku informacja o wyroku na istniejący od 1928 roku zakład dotarła do wójta Damiana Galuska. Ten postanowił uratować spółdzielnię przed likwidacją.– Spółdzielnia daje zarobić nie tylko zatrudnionym w niej pracownikom, ale także kilkudziesięciu hodowcom z terenu gminy. To zakład z tradycjami. Władze gminy nie powinny bezczynnie przyglądać się jego upadkowi – argumentował wójt.Z OSM łączyły go także sentymentalne wspomnienia. Przez wiele lat prezesem spółdzielni był jego ojciec Jan Galusek. Wójt nie składał pustych deklaracji. Namówił do zainwestowania w spółdzielnię grupę pawłowickich biznesmenów. On sam wykupił udziały. Dzięki tej akcji OSM otrzymała zastrzyk finansowy w wysokości 170 tys. zł. Również za namową D. Galuska stanowisko prezesa objął Ryszard Dąbrowski, mleczarz z ogromnym doświadczeniem, były szef pszczyńskiej OSM.– Dzięki środkom, jakie wpłynęły do kasy spółdzielni od nowych udziałowców, odbudowany został kapitał własny. Zleciłem specjalistycznej firmie opracowanie biznesplanu funkcjonowania spółdzielni. Rozpoczęliśmy też zabiegi o pozyskanie kredytu inwestycyjnego. Jednocześnie podjąłem się rozmów z powiatowym inspektorem weterynarii w Pszczynie i wojewódzkim lekarzem weterynarii w Katowicach w sprawie szans na przywrócenie prawa do produkcji – mówi R. Dąbrowski.Plan na funkcjonowanie spółdzielni polegał na nastawieniu jej na produkcję jednego tylko wyrobu – twarogu dla odbiorców z branży cukierniczej. Okazało się, że pomysł ten zyskał aprobatę służb weterynaryjnych. Pozytywną opinię wyrazili też specjaliści z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Mikołowie. Jedynym problemem pozostało pozyskanie środków na zakup nowoczesnej linii technologicznej i modernizację hali produkcyjnej. Na ubieganie się o środki pomocowe Unii Europejskiej z funduszy Sapard i Phare było już za późno. Jedyną alternatywą był kredyt bankowy. Niestety, banki nie były chętne do udzielania pożyczki mającej niepewną przyszłość spółdzielni.Raz jeszcze okazało się, że pawłowiczanie potrafią sobie pomagać. Ryzyko udzielenia kredytu podjął miejscowy Bank Spółdzielczy. Jego poręczycielem została gmina. Radni uznali, że spółdzielni trzeba dać szansę.W ten sposób OSM otrzymała 400 tys. zł na osiem lat. Przez dwa lata spółdzielnia korzystać będzie z karencji w spłacie kredytu. Jego oprocentowanie wynosi zaledwie 2 proc. Różnice pomiędzy bankową stopą oprocentowania a odsetkami, jakie spłacać ma spółdzielnia, pokrywa skarb państwa. Uruchomienie kredytu rozpoczęło duże zakupy. W krótkim czasie spółdzielnia kupiła uniwersalny pasteryzator do mleka i śmietany, wirówkę do twarogu, pompę do tłoczenia mas gęstych. W ciągu zaledwie trzech miesięcy odnowiona została hala produkcyjna i pomieszczenia socjalne pracowników. Wymienione zostały wszystkie instalacje, schody i pomosty. 26 czerwca br. spółdzielnia wznowiła produkcję.– Na razie jesteśmy w fazie rozruchu. Pełną parą ruszymy dopiero za kilka tygodni. Chcąc osiągać zyski, musimy przerabiać codziennie ok. 12,6 litrów mleka. Na razie musimy kupować mleko od innych spółdzielni. Miejscowi hodowcy nie są w stanie zagwarantować nam dostaw na tym poziomie – mówi prezes Dąbrowski.Obecnie do spółdzielni mleko dostarcza 56 rolników. W ostatnich latach, kiedy zakład wyraźnie podupadał, najwięksi hodowcy krów z terenu gminy odeszli do spółdzielni mleczarskich w Pszczynie i Bieruniu. R. Dąbrowski deklaruje, że kiedy miejscowa spółdzielnia rozpocznie działalność na całego, będzie chciał namówić ich do powrotu. Teraz jest jeszcze na to za wcześnie.

Komentarze

Dodaj komentarz