20043508
20043508


Składowisko firma wybudowała w 1997 roku na zdegradowanym górniczo terenie w Szczygłowicach. W ciągu kilku lat rozrosło się ono i powstało tam szereg inwestycji proekologicznych.– Instalacja do odzysku biogazu, oczyszczalnia odcieków składowiskowych czy kompostownia. Przez cały czas prowadzimy kolejne inwestycje. Wszystko według wymagań unijnych, zgodnie z normami mającymi na celu poprawę jakości gospodarowania odpadami. Eksploatując teren składowiska, prowadziliśmy równocześnie jego rekultywację, czego efektem jest duży zatrawiony sektor o powierzchni 4 ha – mówi wiceprezes Komartu Janusz Różański.Obecnie firma, nakładem 20 mln zł, rozpoczęła budowę hali dla linii segregacji odpadów komunalnych z zapleczem socjalnym i biurami. Może tam powstać około 50 nowych miejsc pracy.Od dwóch lat na zrekultywowanej części składowiska żyje i ma się całkiem dobrze pokaźne stadko kóz afrykańskich. Skąd tacy lokatorzy? Kiedy zrekultywowany został pierwszy sektor, w którym zgromadzono odpady komunalne i przemysłowe, całość została przykryta osłoną z gliny, natomiast na wierzchu położono warstwę urodzajnej ziemi.– Aby powstałą hałdę ustabilizować, została ona zazieleniona. W ten sposób pozyskaliśmy kilka hektarów zielonej łąki – wyjaśnia Edward Fojcik, dyrektor ds. inwestycji Komartu. – Wtedy też zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie sprowadzić tam jakichś mało wymagających zwierząt, które dałyby radę hektarom trawy. Weszliśmy w kontakt z opolskim ogrodem zoologicznym, który posiada dużą hodowle kóz afrykańskich, pytając o możliwość zakupu kilku ich sztuk. Te zwierzęta nie są objęte ochroną gatunkową, a co ważne, są zdecydowanie łatwiejsze w hodowli niż nasze rodzime kozy.Od słów do czynów niedaleko – na składowisko trafiły cztery kozy i cap. Są mniejsze od swoich polskich krewniaków, mają piękne, kolorowe umaszczenie. Sektor został odgrodzony od pozostałych i nowi lokatorzy dostali do wyłącznej dyspozycji całe 4 ha, a na mieszkanie dwa domki.– Okazało się, że zwierzęta mają tu doskonałe warunki do rozwoju i hodowli, czego przykładem jest to, iż po dwóch latach zrobiło się z nich niemałe stado liczące dziś 27 sztuk – mówi Edward Fojcik.Afrykańskie kozy zjadają rosnącą na składowisku trawę, nie zważając na kursujące samochody ze śmieciami czy hałas.– Nie są wymagające i latem całkowicie zadowala je trawa. Zresztą z obopólną korzyścią. Gdyby nie ich apetyt, trzeba byłoby kosić te wszystkie hektary. A tak – za kosiarki robią kozy – mówi z uśmiechem kierownik składowiska inż. Krystian Gawliński.Mają doglądającego je opiekuna. Regularnie z wizytą wpada też do nich weterynarz. Hasające po zboczach hałdy stadko spełnia również ważną rolę, jeżeli chodzi o lokalną społeczność.– Chcieliśmy pokazać mieszkańcom, że wbrew obawom w tym środowisku normalnie mogą funkcjonować zwierzęta, że zrekultywowane składowisko jest terenem bezpiecznym – wyjaśniają Edward Fojcik i Janusz Różański.Hodowla afrykańskich kóz nie jest trudna. Latem w jadłospisie zwierząt dominuje trawa, którą opiekun urozmaica burakami, marchwią bądź suchym chlebem. Zimą trawę zastępuje siano. Nie wymagają również dojenia, ponieważ mleko dają tylko w okresie, kiedy mają młode. Ponieważ kozie stado szybko się rozmnaża, firma postanowiła, że za symboliczną opłatą może odstąpić chętnym małe kózki.– Dwie kozy i jednego capa podarowaliśmy rybnickiemu Domowi Dziecka Specjalnej Troski, gdzie szybko zaprzyjaźniły się z dziećmi, a maluchy bardzo je polubiły. Zgłosił się również kolejny chętny i trzy kozy zostały sprzedane w rejon częstochowski. Zaledwie kilka dni temu na świat przyszła kolejna malutka lokatorka knurowskiego składowiska – cieszy się dyrektor Fojcik.

Komentarze

Dodaj komentarz