Na bakier z prawem


Stowarzyszenie Ruch na rzecz Praworządności i Rozwoju Ziemi Wodzisławskiej działa dość prężnie. Aktualnie prowadzi zbiórkę odzieży i przyborów szkolnych dla dzieci z ubogich domów. To właśnie informacja o tej inicjatywie i zdjęcie Mireli R. ze skarbonką w jednej z gazet zbulwersowały naszego czytelnika. – Osoba, która zdefraudowała ogromne pieniądze w jednej z wodzisławskich spółek, która ma w związku z tym założoną sprawę karną, działa w stowarzyszeniu i zbiera od naiwnych pieniądze na biedne dzieci. Kto jej nie zna, to uwierzy. Ale nie może tak być, aby takie organizacje stawały się schronieniem dla oszustów. Powinna być jakaś weryfikacja, bo cień podejrzenia pada na całe stowarzyszenie i uczciwych ludzi tam działających – mówił zdenerwowany czytelnik, chcący pozostać anonimowym.W spółce SC Gaz, w której do początku lutego br. pracowała Mirela R., potwierdzają informacje czytelnika. Właściciele są rozgoryczeni.– Pracowała u nas około dziewięciu lat. Traktowaliśmy ją jak najserdeczniej, a ona przez cztery lata nas okradała. Zajmowała się księgowością, więc miała dostęp do pieniędzy. Do dzisiaj trudno nam w to uwierzyć – mówi J. Kruszewska.Jak wspomina współwłaścicielka spółki, często bywało tak, że zginęły jej jakieś pieniądze z biurka lub portfela. Podobnie jej wspólniczce. – Zaczęłam coś podejrzewać, ale nigdy nie złapałam nikogo za rękę, więc dałam sobie spokój. Aż do czwartego lutego, gdy koleżanka szukając czegoś w komputerze, znalazła informację, że firma przelała na konto Mireli 1,5 tys. zł. Spytała się, czy dałam jej jakąś premię. Odpowiedziałam, że nic takiego nie miało miejsca. Początkowo nie mogłyśmy uwierzyć, że tak bezczelnie nas okradła, dopóki nie znalazłyśmy kolejnego przelewu, także na 1,5 tys. zł – relacjonuje kobieta.Po przejrzeniu dokumentacji w komputerze okazało się, że ich księgowa od czterech lat sukcesywnie przelewa na swoje prywatne konto po kilka razy w miesiącu pieniądze w wysokości od 500 zł do 2500 zł. W sumie w ten sposób Mireli R. udało się zgromadzić na własnym ROR-ze 58 675 tys. zł.– Zgłupiałyśmy, widząc te przelewy, a tak jej wierzyłyśmy i traktowałyśmy jak własną córkę. Same nie sprawdzałyśmy nic w komputerze, bo się na tym nie znamy, zresztą Mirelka tak ładnie nam tłumaczyła, że program ten pozwala sprawdzić operacje dokonane tylko trzy dni wcześniej, pozostałe kasuje. Nawet nie pomyślałyśmy, że może nas oszukać. A ona robiła to z premedytacją i uśmiechem na ustach. Gdy brakowało pieniędzy w spółce, przynosiłyśmy wraz ze wspólnikami po 5 tys. zł. Ona o tym wiedziała, bo je księgowała. A i tak nawet wówczas potrafiła sobie zabrać. Tyle że wtedy pohamowała trochę apetyt i przelewała sobie jedynie po 500 zł.Firma postanowiła rozwiązać umowę z Mirelą. Zwolniono ją dyscyplinarnie na podstawie art. 52 par. 1 kodeksu pracy z powodu działania na szkodę pracodawcy w zakresie nadużyć finansowych. Sprawa nadawała się do prokuratury, ale by dziewczynie dać szansę, postanowiono zawrzeć z nią ugodę, iż w przypadku wpłaty na konto firmy do marca 61 tys. zł (zobowiązania pieniężne wobec spółki sięgały 69 279,53 zł, z czego ponad 58 tys. zł to należności główne, reszta to odsetki) spółka nie będzie dochodziła zobowiązań na drodze sądowej. Niestety nie spłaciła długu, dlatego też sprawą zajęła się wodzisławska prokuratura, która 29 lipca br. skierowała do tutejszego sądu sprawę przeciwko Mireli R. o popełnienie przestępstwa z art. 284 par. 1 kodeksu karnego.– Najbardziej nas denerwuje, że ta osoba, która nas oszukała, będzie miała dostęp do pieniędzy stowarzyszenia, jakie przekazali darczyńcy, wierząc, że pomoc otrzymają biedni. Znając przeszłość Mireli, nigdy nie wesprę organizacji, w której ona pełni funkcję wiceprezesa – dodaje pani Jadwiga.Prezes stowarzyszenia Henryk Socha bierze w obronę swoją współpracownicę: – Dopóki nie ma wyroku sądowego, nie będę rzucał pod jej adresem oskarżeń. Każdemu może przydarzyć się moment słabości. Wiem, co zrobiła, i potępiam ten uczynek, ale nie potępiam jej jako człowieka. Może najwyższa pora, by ktoś do niej wyciągnął rękę, dał jej szansę poprawy, rehabilitacji. W stowarzyszeniu pracuje za darmo, nie pobiera też innych gratyfikacji. Bez obaw – nie ma też dostępu do naszych pieniędzy, zresztą wszystko jest sprawdzane przez kilka osób.Jednak jeżeli okazałoby się, że sąd uzna winę Mireli R., prezes H. Socha nie będzie miał dla niej miejsca w organizacji, ale teraz nie chce ferować żadnych wyroków.

Komentarze

Dodaj komentarz