Komu, ile, na jakich warunkach?


Policjanci znaleźli w jego domu dokumenty, na których widniały nazwiska wiceprezesów największej w Europie firmy wydobywczej - Kompanii Węglowej. Interesom Makarowicza postanowili bliżej przyjrzeć się funkcjonariusze zwalczający przestępstwa gospodarcze Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Przeszukali gabinety zarządu Kompanii Węglowej. Zabezpieczyli dokumenty i twarde dyski z danymi. Kilka dni wcześniej spędzili parę godzin w Komarcie, skąd też wywieźli zabezpieczone dokumenty. Wszystkie te przeszukania mają ścisły związek z ekonomicznym wątkiem prowadzonego śledztwa w sprawie zaginięcia przedsiębiorcy.- Mogę potwierdzić, że funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą zabezpieczyli w obydwu firmach wiele materiałów - potwierdza podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji.Policyjne akcje, chociaż przeprowadzone zostały dyskretnie, wywołały dziwne poruszenie w branży węglowej. Henryk Makarowicz, były sztygar kopalni „Knurów”, bardzo dobrze znał środowisko „węglowych baronów”, władz Knurowa oraz polityków. Kiedy odszedł z kopalni, założył spółkę „Komart”, zawiadującą składowiskiem śmieci w Knurowie. Do Knurowa z terenu całej Polski zaczęto zwozić m.in. odpady niebezpieczne. Walki z tymi odpadami podjęła się knurowska radna Teresa Kocierz, której niebawem zaczęto słać pogróżki. - Owszem zaczęłam otrzymywać pogróżki, że jak się nie uspokoję, nie przymknę i nie przestanę bruździć, to mnie załatwią - mówi Teresa Kocierz. - Dalej angażowałam się w sprawę, ale ze względu na rodzinę, już bardzo ostrożnie. Udało mi się przeforsować, żeby nie zwozić do Knurowa śmieci z całej Polski, ale tylko z terenu województwa śląskiego.Składowisko to był dopiero początek drogi do fortuny Henryka Makarowicza. Wygrywał wszystkie przetargi na remonty i oczyszczanie miasta. Największy jednak biznes robił na handlu węglem i wierzytelnościach, które „Komart” skupował już od lat 90-tych. Ta działka tylko w 2002 roku przyniosła firmie 886.500 złotych. Za pomoc w odzyskaniu długów firma Makarowicza brała 8 procentową prowizję. Zaginiony biznesmen utrzymywał bardzo bliskie związki z członkami zarządu kompanii. Wiceprezes kompanii Węglowej Roman N. był zadłużony u niego na 80 tys. złotych. Tuż przez zaginięciem, swój ostatni urlop przedsiębiorca spędził właśnie z nim.Kontraktami „Komartu” z Kompanią Węglową zainteresował się wicepremier Jerzy Hausner.- Po doniesieniach prasowych pan wicepremier nie mógł się nie odnieść do ich treści - informuje biuro prasowe wicepremiera. - Prezes Klank zlecił przeprowadzenie kontroli. W oparciu o jej wyniki stwierdzamy jednoznacznie, że na podstawie umowy handlowej, która została zawarta pomiędzy kompanią a Komartem, nie wynika, aby kompania poniosła jakiekolwiek straty finansowe. Kontakty handlowe z firmą „Komart” odbywały się na zasadach określonych procedurami wewnętrznymi, które obowiązują w Kompanii Węglowej i były ściśle przestrzegane. Kompania nie zlecała również żadnej spółce, w tym i „Komarowi” obsługi wierzytelności. Natomiast pożyczka, którą wiceprezes Noga zaciągnął u pana Makarowicza jest prywatną sprawą obu panów - stwierdza Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.Gdy, kontrola wewnętrzna oczyściła Kompanię z podejrzeń, śledztwo w sprawie powiązań największego w Europie przedsiębiorstwa wydobywczego z „Komartem” wszczęła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. W jego trakcie okazało się min., iż żona jednego z dyrektorów odpowiedzialnych w Kompani Węglowej za sprzedaż węgla przez wiele miesięcy była fikcyjnie zatrudniona w knurowskiej firmie.Według prokuratury był to układ typowo korupcyjny, stąd rozpoczęcie śledztwa w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych. - Potwierdzam, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie firmy pana Makarowicza. Sprawa została już przekazana prokuratorowi, który będzie ją nadzorował. Jak na razie jest to etap absolutnie wstępny, w którym analizowane są dokumenty. Posiadana przez nas dokumentacja jest bardzo bogata, a sama jej analiza potrwa kilka tygodni, ponieważ musimy ją zweryfikować. Wątek gospodarczy śledztwa został wyłączony do odrębnego postępowania. Śledztwo dotyczy m.in. przyjęcia korzyści majątkowej w zamian za preferencyjne decyzje, bądź działanie na szkodę podmiotu gospodarczego - informuje Ewa Zajączkowska, rzecznik gliwickiej Prokuratury Okręgowej.Za przyjmowanie korzyści majątkowych przewidziana jest kara 5 lat pozbawienia wolności.Prezes knurowskiego Komartu miał zginąć z ręki swojej małżonki, która potem poćwiartowała i spaliła zwłoki w kominku, a prochy porozrzucała po kontenerach na śmieci w Rybniku.- Prokuratura sprawdza trzy hipotezy zaginięcia mężzczyzny: śmierć z ręki małżonki, zabicie przez mafię oraz upozorowanie własnej śmierci.- Przez cały czas prowadzone są postępowania, które wykluczą bądź potwierdzą jedną z trzech hipotez. Nie wykluczamy żadnej z nich, chociaż przez te cztery miesiące pewne sprawy same powoli się wyjaśniają. Nadal czekamy na wyniki zleconych przez nas ekspertyz - mówi prowadzący sprawę zabójstwa Henryka Makarowicza prokurator Mirosław Połap.W domu Makarowiczów policja odnalazła dokumenty, z których wiadomo, komu, ile i na jakich warunkach szef „Komartu” pożyczał pieniądze. Prokuratorzy zastanawiają się, dlaczego pozostawione były na wierzchu.

Komentarze

Dodaj komentarz