20044018
20044018


– Robótki ręczne lubiłam od dziecka. Moja mama nauczyła mnie wszystkiego – haftowania, szydełkowania i robienia na drutach. Kiedy rozpoczęłam naukę w Cieszynie, gdzie mieszkałam w internacie, trafiłam na wspaniałą panią profesor Ciompową, która dała mi do ręki pierwszy wzór i namówiła, żeby go wyhaftować – mówi pani Gizela.Wyszywanie obrazu jest czasochłonne. Jedne prace powstają w kilkadziesiąt godzin, innym trzeba poświęcić nawet ponad 200 godzin. Ze swoim hafciarskim hobby Gizela Mazur trafiła na okres, kiedy nie tylko nie można było dostać w kraju żadnego pisma ze wzorami, ale zdobycie motka kordonka czy muliny graniczyło niemal z cudem. – Ale dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych. Wzory brałam z niemieckich „Burd”, a mulinę zwoziłam z Czech. Wszyscy jeździli tam po piwo, a ja zwoziłam całe torby muliny – wspomina hafciarka.Dzisiaj znikły problemy z materiałem i fachowymi czasopismami. Jest w czym wybierać. Są muliny francuskie, czeskie oraz rodzime – uniwersalne kolorystycznie i dużo tańsze od zagranicznych. Sporo też specjalistycznych pism wydawanych z myślą o takich jak ona pasjonatach. Wśród najulubieńszych motywów pani Gizeli są kwiaty, ale nie brakuje też portretów, pejzaży czy dzieł sakralnych, jak modlący się Jezus, który zawisł na honorowym miejscu w gościnnym pokoju. Przez kilkadziesiąt lat pani Gizela wyhaftowała setki obrazów, świątecznych obrusów i serwetek. Rękodzieło artystyczne, któremu z całą pasją się oddała, to dosyć kosztowne hobby. Na wyszycie np. „Lilii wodnych” Claude’a Moneta o wymiarach 30 x 40 cm trzeba wyłożyć około 150 zł. – Faktycznie to kosztowne hobby, jednak wciąga jak narkotyk – mówi pani Gizela. Swoją pasją seniorka rodu zaraziła trzy córki oraz wnuczkę. Ta ostatnia ukończyła krakowską szkołę haftu i szydełka i jako jedyna w rodzinie robi koronki klockowe.– W Krakowie wnuczka pokazała moje hafty, które tak się spodobały, że zjawili się profesorowie, obejrzeli resztę i zaproponowali zorganizowanie mi wystawy moich prac – mówi pani Gizela. Wystawa odbyła się w marcu 1995 roku i zakończyła się sukcesem, czego dowodem liczne dyplomy uznania, nagrody, pochwały oraz zaproszenia na kolejne wystawy rękodzieła artystycznego. Największym wyróżnieniem dla hafciarki z Książenic było zaproszenie w 1999 roku do miasta Hidaka w Japonii na wystawę haftu artystycznego organizowaną w ramach Dni Polskich w Japonii. – Bardzo duże wyróżnienie, ale ze względów rodzinnych musiałam odmówić – tłumaczy pani Gizela, która teraz haftuje razem z córką Celiną: – Córka haftuje już według takich bardziej nowomodnych wzorów.Obrazy Celiny Kozy to niesamowicie precyzyjne portrety ludzi i zwierząt. Ze swoimi pracami obydwie panie niezbyt chętnie się rozstają, wiedząc, ile serca i wysiłku włożyły w ich powstanie. Część kolekcji zapełnia więc domowe ściany, pozostałe – skrupulatnie zapakowane – czekają na swoją kolejkę podczas zmiany wystroju. Zdecydowanie najwięcej obrazów na kanwie za pomocą kolorowych nitek muliny powstaje jesienią i zimą. Wtedy nie ma już pracy w ogródku. Nadszedł więc czas na cyklu obrazów „Cztery pory roku” oraz poduszek z tej samej serii. Jesienią powstanie ostatnia do kompletu pora roku – wiosna.

Komentarze

Dodaj komentarz