Skansen pod obstrzałem


W kontroli przeprowadzanej 2.04 br. w skansenie przez komisję składającą się z grupy radnych, przedstawiciela gminy i policji pod kierownictwem Manfreda Wrony, przewodniczącego Rady Miejskiej w Kuźni Raciborskiej, sprawdzono, jak towarzystwo miłośników wąskotorówki wywiązuje się z warunków umowy dzierżawy budynków stacji i torów. Umowa dzierżawy została zawarta 25.07.2003 r. na dziesięć lat. Z jej treści wynika, że towarzystwo zobowiązało się do remontów bieżących i kapitalnych oraz napraw dzierżawionego majątku i utrzymywania go w stanie niepogorszonym. Oprócz tego musi zawrzeć umowy z dostawcami wody, prądu, na odprowadzanie ścieków i wywóz nieczystości, ponieść wszystkie związane z tym koszty, ubezpieczyć dzierżawiony majątek na pół mln zł, a także płacić podatek od nieruchomości. Do tego kilka innych warunków i obostrzeń, m.in. o możliwości natychmiastowego rozwiązania warunków umowy w razie niedotrzymania jej warunków. Od momentu zawarcia umowy do dnia kontroli minęło raptem pół roku, wliczając w to niesprzyjającą pracom zimę. Po tak krótkim okresie trudno było oczekiwać cudów w skansenie. Rzeczywiście protokół pokontrolny wylicza cały szereg mniejszych i większych niedociągnięć, od zniszczonych instalacji, przez brud i walające się butelki, po zamieszanie z wywozem nieczystości. Z protokołu wynika, że Manfred Wrona pytał Janusza Gieruckiego, czy posiada umowę na wywóz nieczystości stałych i płynnych, jeśli tak, to z kim ją podpisał.„W odpowiedzi Janusz Gierucki wyjaśnił, że umowy na wywóz śmieci z podmiotem uprawnionym do tej czynności na terenie gminy Kuźnia Raciborska nie posiada. Utylizację śmieci dokonywano poprzez spalanie oraz zlecenia indywidualne firmie, której nazwy pan Gierucki nie podał [...] Manfred Wrona, powołując się na §7 umowy dzierżawy, stwierdził, że nie został on całkowicie spełniony, co może być powodem zerwania umowy” – czytamy w protokole pokontrolnym.Komisja ani słowa nie poświęciła w protokole sprawie wydawałoby się najważniejszej – renowacji taboru kolejowego (lokomotyw, wagonów). Na tym polu akurat towarzystwo miłośników wąskotorówki miało najwięcej powodów do chwalenia się. Lokomotywy, w tym parowozy, są stale remontowane. Kilka z nich jest „na chodzie”, odbywa regularne kursy. Jeden parowóz został wykorzystany w filmowej etiudzie fabularnej autorstwa studentów Uniwersytetu Śląskiego.– Kiedy kontroluje się taki obiekt jak skansen kolejki, będący cały czas w fazie tworzenia i rozwijania, to nie ma siły – jak się chce, zawsze znajdzie się coś, do czego można się doczepić. Zarzuca się nam np., że ładowaliśmy śmieci na ciężarówkę. Owszem, nazbierało się trochę dużych odpadów, ale to dlatego, że gromadziliśmy dużą liczbę taboru, torów i podkładów, bo inaczej ten majątek zostałby rozgrabiony. Na miejscu go zabezpieczamy i z czasem poukładalibyśmy wszystko na miejsce. Ale nie da się zrobić wszystkiego od razu. Generalne porządki mieliśmy zaplanowane na marzec. Zarzuca nam się, że łazienka jest niewyremontowana, ubikacje zapchane. Zgoda. Tylko trzeba zdać sobie sprawę, że my nie dostajemy pieniędzy z gminy. Najpierw musimy zarobić, żeby w coś zainwestować. Kilka zarzutów, np. związanych z brakiem posiadania przez nas zezwolenia na jazdę po torach, było wręcz nieprawdziwych – tłumaczy Janusz Gierucki.Przeprowadzona na początku lutego kontrola stała się przedmiotem dyskusji radnych dopiero na sesji rady miejskiej 1.09, czyli siedem miesięcy później. Przewidziany był nawet projekt uchwały, którego treść miała zostać ułożona w trakcie dyskusji. Polemika była momentami gorąca. Prezes Gierucki był nieobecny, przygotował jednak oświadczenie. Rada zobowiązała TMKW do wypełnienia warunków umowy w ciągu trzech miesięcy. Po tym czasie radni mają się ponownie wypowiedzieć o dalszej współpracy z towarzystwem. Warto w tym miejscu zastanowić się nad paroma istotnymi kwestiami. Łatwo wyliczać kolejne niedociągnięcia. Na upartego i po tych trzech miesiącach pewno coś by się znalazło. Trudniej docenić to, co się zrobiło. Gmina, owszem, wydzierżawiła wąskotorówkę, a towarzystwo przystało na warunki umowy. Gmina nałożyła określone obowiązki, niemniej nie wsparła finansowo towarzystwa. Wszelkie naprawy i remonty są kosztowne. Janusz Gierucki sam musi starać się o pieniądze. Zarabia m.in. na wykonywaniu remontów taboru na indywidualne zlecenia, sprzedaży niepotrzebnego złomu czy organizowaniu wycieczek kolejką. W ramach minimalizowania kosztów polikwidował telefony stacjonarne w skansenie, zmniejszył też zatrudnienie, a większość prac finansuje na zasadzie umowy-zlecenia. Czasem aż dziw bierze, że to wszystko się jeszcze kręci. Od dnia kontroli kilka budynków i ogrodzenie zostało wymalowane, stanęły nowe, tymczasowe co prawda, ale czyste, ubikacje. Teren jest uporządkowany. Mało tego, plany towarzystwa sięgają dalej. Już od tego roku szkolnego mają się tu rozpocząć zajęcia dydaktyczne, m.in. z fizyki z wykorzystaniem pomocy naukowych w postaci np. maszyny parowej czy nawet lokomotyw. Regularnie powiększa się odnowiony tabor kolejowy. Skansen jest sporą atrakcją turystyczną, do którego co rusz przyjeżdżają rodziny, wycieczki.

Komentarze

Dodaj komentarz