Wojna o węgiel i wielkie pieniądze


Oltrans działa od 1 marca 1994 roku, a podstawową formą jego działania jest handel węglem. Jego odbiorcami zostały firmy z północno-wschodniej Polski – głównie spółdzielnie mieszkaniowe, mleczarnie oraz składy węglowe. Mając tam tylu klientów, firma otwarła własny skład opałowy w Gołdapi. Od 1995 roku Oltrans został dilerem Gliwickiej Spółki Węglowej, od 1998 dilerem Nadwiślańskiej Spółki Węglowej, a od roku 2001 – Rybnickiej Spółki Węglowej. Od tego roku firma zwiększyła też sprzedaż węgla do 300 tys. ton w ciągu roku. Dzisiaj Oltrans zatrudnia 50 pracowników i prowadzi handel z elektrowniami i elektrociepłowniami. Ma w swojej ofercie miały i muły węglowe, słomę, biomasę i wióry z drewna, brakuje mu tylko węgla.– Bez wiedzy kompanii kupiliśmy węgiel za ostatnie pieniądze, tj. za około 2 mln zł, od jej oficjalnych dilerów. To jednak stanowczo za mało, żeby firma mogła wywiązać się z zawartych już kontraktów z elektrociepłowniami oraz elektrowniami. Nie wiem, komu zależy na tym, by nas zniszczyć, ale moim zdaniem padłem ofiarą jakiejś zmowy czy spisku. Dzisiaj nie chce ze mną rozmawiać żaden dyrektor kopalni, ponieważ Kompania Węglowa wydała im zakaz sprzedaży węgla akurat mojej firmie – mówi prezes Oltransu Janusz Śnieciński.Właściciele Oltransu postanowili więc pójść po pomoc wyżej. Zwrócili się o nią do śląskich polityków, ale ci niewiele wskórali. Poskarżyli się więc wiceministrowi gospodarki Jackowi Piechocie, czego efektem były dwie narady, które w sprawie knurowskiej firmy odbyły się w Ministerstwie Gospodarki. Mimo nacisków na Kompanię Węglową ta pozostała nieugięta.– Nie chcemy pośredników przy sprzedaży węgla dla energetyki przemysłowej – informuje Zbigniew Madej, rzecznik KW. – Zresztą taka jest polityka firmy, by eliminować pośredników.Nie jest to prawdą, bo kompania ma tych pośredników... 236!– Każdy jest lepszy niż Oltrans. Czy to jest uczciwa konkurencja? – pyta Śnieciński.Ponieważ dotychczasowe zabiegi nie przyniosły rezultatów, szefostwo Oltransu złożyło do Sądu Okręgowego w Katowicach pozew przeciwko Kompanii Węglowej, domagając się 14 mln zł tytułem odszkodowania za utracone w wyniku zakazu sprzedaży węgla kontrakty.– Węgiel możemy kupić już tylko w Kompani Węglowej, ponieważ ten, który ma Jastrzębska Spółka Węglowa, a więc koksujący, nie jest wykorzystywany w energetyce – tłumaczy Janusz Śnieciński.Kompania Węglowa nie chce sprzedać Oltransowi węgla, ponieważ ciąży na nim 5-mln dług względem Nadwiślańskiego Węgla.– Kompania Węglowa, wchłaniając Nadwiślańską Spółkę, musiała utworzyć rezerwy, żeby pokryć straty. Firma Oltrans jest winna górnictwu około 5 mln zł i nie znajduje się na liście naszych autoryzowanych odbiorców. Tym bardziej dziwi nas, że domaga się od kompanii odszkodowania za utracone zyski, bo przecież nie podpisywaliśmy z nią żadnej umowy – wyjaśnia Zbigniew Madej.– To zadłużenie w stosunku do Nadwiślańskiego Węgla wynikało z płatniczych opóźnień naszych kontrahentów. Jednak z początkiem tego roku kwestie finansowe zostały już uregulowane – mówi prezes Oltransu.– Powtarzam, to są decyzje zgodne z postanowieniami zarządu Kompanii Węglowej, by stopniowo eliminować pośredników. W szczególności dotyczy to takich właśnie firm jak knurowski Oltrans, mieszających węgiel z mułami węglowymi. Równie dobrze sami możemy to robić, i to z zyskiem. Nie jest ekonomicznie uzasadnione, żeby kopalnie, mając tuż za płotem elektrownie czy elektrociepłownie, przy sprzedaży im węgla korzystały z pośredników. Obecnie mamy ponad 200 sprzedawców, którzy mają oferować ułatwiony dostęp do naszego węgla w różnych stronach Polski. Tylko w ciągu niespełna roku kompania, sprzedając samodzielnie do elektrowni ten sam węgiel, co Oltrans, zarobiła na tym dodatkowo 1,2 mln zł – stwierdza rzecznik KW.– Nasza firma również ma skład opałowy poza terenem Śląska, a sprzedaży węgla jej się permanentnie odmawia. Kompania nawet nie rozpatrzyła jakiejkolwiek możliwości współpracy z nami, w nierówny sposób traktując podmioty. Nasza firma podpisała kontrakt na dostawę węgla z jedną z elektrowni na północy Polski. Ponadto prowadziliśmy rozmowy z blisko 70 przedsiębiorstwami, które były zainteresowane kupnem węgla, bo do tej pory kupowały go w Rosji – mówi Janusz Śnieciński. Zapewnia, że nie zamierza odpuścić ani strat poniesionych przez firmę, szacowanych w milionach, ani prawa do kupowania węgla w kopalniach KW, którego ta firmie odmówiła. – Jeżeli w kraju nic nie wskóramy, swoje ostatnie, prywatne pieniądze przeznaczę na proces w Strasburgu – mówi rozżalony.

Komentarze

Dodaj komentarz