Ciężki kawałek chleba


Patrząc – a często tylko słuchając – na to, co dzieje się we współczesnej polskiej szkole, można dojść do przekonania, że praca nauczyciela to coraz cięższy kawałek chleba. Naturalnie trudno generalizować i porównywać komfort pracy nauczyciela z wiejskiej podstawówki z problemami, z jakimi musi się borykać nauczyciel pracujący w gimnazjum w dużym mieście.Największą bolączką polskiej szkoły jest chyba to, czego brakuje w wielu rodzinach – rzetelnego wychowania. Gospodarka wolnorynkowa i to, co z nią związane, zmieniło nasz styl życia rodzinnego. Zmieniły się priorytety, wartości, nawet prządek dnia. Coraz mniej osób kończy pracę o przyzwoitej porze, więc młodzi ludzie zdani są często na samych siebie. W codziennej gonitwie najłatwiej rezygnuje się z czasu, który powinno się spędzać z własnymi dziećmi. Zależność jest dość oczywista – skoro ojciec spędza z dorastającym synem 45 minut dziennie, a w tym czasie ogląda jeszcze „Wiadomości” i reality show z życia barmanów, to trudno liczyć na zażyłość i przyjaźń. Skoro nastolatek więcej czasu spędza w internecie niż z najbliższymi, to czegóż dobrego można się spodziewać.Rodzice coraz częściej obowiązek wychowania swoich dzieci spychają na szkołę. I tak, jak kiedyś w rodzicach nauczyciel mógł znaleźć oparcie i partnera, tak dziś spotyka się często z ignorancją. Wielu nauczycieli podkreśla, że rodzice są często gorsi od dzieci.– Kiedyś uczniów przyłapanych poza szkołą na paleniu zabierałem do samochodu i odwoziłem do rodziców. Przestałem to robić, gdy matka jednego z takich palaczy oświadczyła mi, że nie będzie z tego robić problemu, bo w domu syn też pali – wspomina Marek Stojko, dyrektor rybnickiego Gimnazjum nr 2.Młoda nauczycielka opowiadała mi kiedyś, jak wezwała do szkoły matkę ucznia, który na lekcji z pięściami rzucił się na kolegę. Pani mama udzieliła jej praktycznej rady: – Jak syn znowu wpadnie w taki szał, niech pani po prostu to przeczeka.W rankingach szkół najgorzej wypadają duże, osiedlowe gimnazja. Większość nauczycieli jest zgodna – reforma skoszarowała w gimnazjach uczniów w najgorszym wieku. Dla wielu nauczycieli praca w tych szkołach to prawdziwa udręka i nie zdziwię się, gdy za kilka lat zaczną powstawać grupy wsparcia dla lekceważonych przez uczniów nauczycieli. W ciągu kilku ostatnich lat uczeń polskiej szkoły stał się świętą krową. Nauczyciel nie może dziś wyrzucić niesfornego ucznia z klasy, ba! – nie może go nawet przy całej klasie zrugać, bo naruszyłby jego godność osobistą. Nie można też mu udzielić nagany w trakcie szkolnego apelu, a jeśli już, to trzeba to zrobić w zaciszu gabinetu dyrektora, w obecności wychowawcy i szkolnego pedagoga. Lista praw ucznia jest długa, lista obowiązków wręcz przeciwnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy tych wszystkich paragrafów, powołując się na prawa człowieka i konstytucję, preferują bezstresowy model wychowania młodych ludzi. Karą może być jedynie pozbawienie ucznia jego przywilejów, np. zakaz wstępu na szkolną dyskotekę.Szkoda, że znacznie mniejszą wagę przywiązuje się do ochrony godności samego nauczyciela, który ze strony uczniów spotyka się nierzadko ze zwykłym chamstwem i niewiele może począć, bo ograniczają go nieżyciowe przepisy. Pedagodzy podkreślają, że nauczyciel musi kupić sobie młodzież, że nie może nikogo udawać, ale musi być autentyczny. Pytanie tylko, jak to zrobić, gdy niesforna klasa nawet nie daje mu szansy i poważnym problemem staje się wyegzekwowanie ciszy podczas lekcji.Współczesne realia coraz mniej sprzyjają dobremu wychowaniu. Telewizyjne programy schlebiają gustom podglądaczy. Większość reklam i teledysków opiera się na przykuwaniu wzroku i podświadomości widza nagością w różnym zakresie. Kolegów zastąpiła bezosobowa paczka, a prawdziwych przyjaciół szuka się na wirtualnych czatach, gdzie każdy może wykreować się na ideał.Mimo tych wszystkich niesprzyjających okoliczności nauczycielom życzymy dużo samozaparcia, zapału i wiary w to, że warto się zmierzyć z najtrudniejszym nawet wyzwaniem.

Komentarze

Dodaj komentarz