20044213
20044213


Rozmowa z nim stanowi poniekąd ciąg dalszy artykułu „Skansen pod obstrzałem”, opublikowany w Nowinach 30.09, który wywołał spore poruszenie we władzach Kuźni Raciborskiej.– Jaki jest stosunek gminy do towarzystwa, jego prezesa Janusza Gieruckiego?– O stosunku do Janusza Gieruckiego nie chciałbym mówić, bo to oddzielny rozdział. Gminę interesuje nasz majątek, czyli skansen – nieruchomości, tory, urządzenia transportowe, które oddaliśmy na zasadzie użyczenia na dziesięć lat w dzierżawę towarzystwu, nie panu Gieruckiemu. Nie znam żadnej osoby w gminie, której hasłem byłaby walka z panem Gieruckim.– Jak doszło do wydzierżawienia wąskotorówki w Rudach towarzystwu?– Gmina podjęła uchwałę umożliwiającą burmistrzowi wydzierżawienie tego majątku podmiotowi. Nie wiedzieliśmy, kto to będzie. Burmistrz i jego służby rozpoznały temat i 25.07 ub.r. doszło do podpisania umowy dzierżawy między stronami, czyli gminą Kuźnia Raciborska a towarzystwem. Nie znam w naszej gminie drugiego podmiotu, który dostałby korzystniejsze warunki dzierżawy, czyli za przysłowiową złotówkę. W tym był nasz gminny interes – nie chcieliśmy pozwolić na rozkradzenie, rozszabrowanie naszego majątku. Jak każda umowa, również ta zawiera szereg dwustronnych zapisów, zobowiązujących jedną i drugą stronę. Wylicza kilka warunków, które dzierżawca miał spełnić niezwłocznie po jej zawarciu. Chodzi o zawarcie umowy na dostarczanie energii elektrycznej, wody, odprowadzanie ścieków i nieczystości oraz ubezpieczenie majątku. Również umowa zobowiązuje dzierżawcę, aby chcąc zbyć dobro gminne (nie własne, gdyż towarzystwo ma również swój majątek w skansenie), musi uzyskać naszą pisemną akceptację. Zimą zaczynają do nas docierać informacje, że następuje demontaż torów.– Od kogo są te informacje?– Z policji, a więc żadne plotki. Pytanie, kto to robi? Nikt nie wystąpił do gminy z koniecznym pismem, a tym bardziej nie dostał zgody. Okazało się, że pan Gierucki zdemontował około 1100 m torów od przystanku Paproć w stronę gminy Nędza. Wtedy napisaliśmy do pana Gieruckiego, by wyjaśnił, co się dzieje. Oczywiście, nie odpowiadał w ogóle albo pokrętnie, że uzupełnia, wymienia, naprawia. Tym nas uśpił. Kiedy doszedł sygnał, że prokuratura postawiła Gieruckiemu zarzut kradzieży około 1,5 km toru z Chorzowa Maciejkowic, postanowiliśmy sprawdzić, co dzieje się z naszymi torami. Dochodziły do nas kolejne sygnały z policji, ale też od radnych, sołtysa, że w skansenie dzieje się coś niedobrego. Rada miejska powołała komisję do przeprowadzenia kontroli. Przeprowadziliśmy ją 2 kwietnia. W komisji było 30 osób, wszyscy zainteresowani tematem i oczywiście dzierżawca. To, co zobaczyliśmy, to był skandal. Pan Gierucki nie mógł nam pokazać żadnego dokumentu potwierdzającego, ilu jest członków w towarzystwie, kiedy odbywały się zebrania, kto stanowi rzeczywistą władzę. Na każde nasze pytanie padała odpowiedź: nie, nie wiem, nie ma dokumentu. W skansenie stwierdziliśmy totalny bałagan. Była prowadzona działalność polegająca na sprowadzaniu taboru z likwidowanych firm, rozbieranie wagonów, sprzedawanie złomu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby pokazano nam, jak towarzystwo księguje te wpływy. Niczego nie dostaliśmy. Pytaliśmy, skąd bierze wodę – pada odpowiedź: nie wiem, zawsze była. Pytaliśmy, co robi z nieczystościami – najpierw powiedział, że wywozi firma. To prosiliśmy o pokazanie jakiejś faktury. Nie miał, w końcu przyznał, że utylizuje we własnym zakresie. Okazało się, że pali je w lesie, w tym plastikowe kubki. Mamy pisemne oświadczenia ludzi twierdzących, że kazał im palić śmieci. Postanowiliśmy sprawdzić, co stało się ze zdemontowanymi szynami. Pada odpowiedź, że są w firmie Kolzam w Raciborzu.Najważniejsza sprawa, o której dzisiaj można już pisać, to fakt, iż towarzystwo nie ma żadnego zezwolenia na prowadzenie skansenu, żadnego dopuszczenia do jazdy jakiejkolwiek lokomotywy i wagonu. Całe szczęście, że się nic nie stało. Do dziś towarzystwo i pan Gierucki nie mają tych zezwoleń.– Prezes twierdzi, że jeszcze w 1994 r. towarzystwo uzyskało od ówczesnego ministra transportu i gospodarki morskiej konieczne zezwolenie.– Nie ma nic. Pokazuje dokument nieważny. Ja wiem, jakie to mają być zezwolenia. Mówi o nich rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie świadectw dopuszczenia do eksploatacji typu budowli i urządzeń przeznaczonych do prowadzenia ruchu kolejowego. Dopiero teraz gmina wystąpiła do ministra infrastruktury o wydanie niezbędnych zezwoleń. Wyasygnowaliśmy na ten cel 20 tys. zł, bo tyle to będzie kosztowało.– Co było dalej?– Oprócz tej jednej kontroli prezes Gierucki nie zabiegał o żadne spotkanie, by sprawę wyjaśnić. Aż wreszcie dochodzi do sesji około miesiąca wstecz, na którą dwa tygodnie wcześniej zaprosiliśmy zarząd towarzystwa. Nie przyjechał nikt z zarządu. Gierucki był podobno na wczasach. Przysłał człowieka, którego nikt wcześniej nie widział. Miał ze sobą oświadczenie Gieruckiego. Wynikało z niego, że towarzystwo zainwestowało w skansen 10 mln zł. Kwota robiła wrażenie. Potem na którymś spotkaniu powiedziałem Gieruckiemu, że mu wierzymy, niech pokaże nam faktury, to panu zapłacimy. Nie ma pan faktur na 10, niech będzie na 5 mln zł. Ta kwota jest nieprawdziwa, nie ma żadnego potwierdzenia wydania takich pieniędzy. Robimy sesję, by się dogadać, bo gminie też zależy na skansenie. Jest to unikat w skali Śląska, nawet kraju, a przy tym atrakcja turystyczna. Chcemy, żeby przyjeżdżali turyści. Tymczasem oświadczenie Gieruckiego kończy się zdaniem „reasumując należy zapytać, czy przedstawicielom władz gminy Kuźnia Raciborska lokalne niesnaski, animozje, pomówienia i inercja przesłoniły jasność obrazu dotyczącego korzyści płynących z towarzystwa”. Burmistrz był oburzony.Postanowiliśmy wystąpić do zarządu towarzystwa z prośbą o spotkanie. W Rudach pojawił się pierwszy garnitur z urzędu: burmistrz, zastępca, ludzie od inwestycji, przewodniczący i wiceprzewodniczący rady, szefowie komisji. Z drugiej strony obecny jest tylko pan Gierucki. Potem ściągnięto skarbnika i członka komisji rewizyjnej, która już nie istnieje. Pytamy, ilu członków ma towarzystwo. Nie wie. Pytamy o zarząd – podał kilka nazwisk. Jak się okazało, byli to inni ludzie niż podani w krajowym rejestrze sądowym, bo to sprawdziliśmy. Potem przyznał, że zmieniono zarząd w grudniu 2002 r., tylko tej zmiany nie uwzględniono w KRS. Znaczy to, że od tamtego momentu towarzystwo działa nielegalnie! Pytam, ile biletów sprzedał – nie wie. Moim zdaniem traktuje skansen jak prywatne ranczo na nie swoim majątku.Pytamy o zdemontowane szyby. Mówi, że są w Kolzamie. W porządku. Można je odzyskać. Mówimy mu, by pokazał nam jakiś dokument, ile tych szyn przekazał. Nie ma. Ja mam z kolei dziennik robót dokumentujący całą działalność towarzystwa w ciągu roku, który dostałem od grupy ludzi, którzy odeszli ze skansenu, twierdząc, że tam się nie da pracować. Z tego dziennika wynika, że tylko jedna część torów trafiła do Kolzamu, a reszta na skup złomu w Sośnicowicach. Towarzystwo dostało za to ponad 25 tys. zł. Pytamy, gdzie te pieniądze, jakaś faktura – nie ma.Powie ktoś, że gmina się czepia. Ale my też jesteśmy kontrolowani. To nie mamy prawa sprawdzić, co dzieje się z naszym majątkiem?– Jaka puenta?– Na dziś prowadzimy intensywne rozmowy z kilkoma podmiotami, by przygotować się na awaryjne rozwiązanie. Podkreślam, niczego nie przesądzamy, ale musimy być przygotowani. Nie można bowiem dopuścić do sytuacji, żeby skansen stał bez opieki, gdy towarzystwo z prezesem Januszem Gieruckim przestanie w nim działać. Dawaliśmy mu to do zrozumienia cały czas. Wiele spraw można przeboleć, ale czekaliśmy na jakąś inicjatywę, chęć poprawy sytuacji. Nic z tego. Osobiście nie wierzę, że coś się zmieni. Chyba że stanie się cud.– Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Dodaj komentarz