20044318
20044318


Rybnicka drużyna wodniaków to prawdziwy fenomen. W dobie globalnej wioski, gdy ich rówieśnicy spędzają długie godziny przed monitorem komputera bądź wpatrzeni w wyświetlacz telefonu komórkowego, ślą SMS-a za SMS-em, nastoletni wodniacy budują i remontują łodzie, uczą się trudnej sztuki żeglowania, by gdy tylko nadarzy się okazja, wyruszyć na spotkanie z przygodą – tą prawdziwą, a nie wirtualną ułudą. Tu uczą się zaradności, szybkiego podejmowania decyzji i odpowiedzialności, nie tylko za siebie, ale i za innych.By zostać wodniakiem, trzeba mieć skończone 11 lat. Ci najmłodsi zajmują się na początek różnego rodzaju zabawami i grami. Później jako jungowie pod komendą starszych, bardziej doświadczonych instruktorów poznają wodniacki świat krok po kroku, zdobywając kolejne cenne sprawności i stopnie żeglarskie. Rozpoczynają od jungowisk i tzw. wykapek – spływów małymi, bezpiecznymi rzekami. Od ich wytrwałości i siły charakteru zależy, jak długo będzie trwać ta przygoda i dokąd ich zaprowadzi. Najbardziej doświadczeni rybniccy wodniacy mają już na swoim koncie m.in. rejsy po Bałtyku i Morzu Północnym.Historia polskich wodniaków sięga roku 1917, kiedy to na Dalekim Wschodzie w polskim środowisku emigracyjnym powstały pierwsze harcerskie drużyny żeglarskie. W 1929 roku zastęp Wilków Morskich działający przy 3. Drużynie Harcerzy w Pszowie powstał na stawach Wielikąt w Pszowie. Trzy lata później powstał zastęp żeglarski w Chwałowicach. Obchodzącą jubileusz „szóstkę” stworzyli harcerze 4 RDH. Latem 1959 roku kilku druhów wzięło udział w wyprawie kwatermistrzowskiej, która dotarła do Harcerskiego Ośrodka Wodnego w Wiśle Wielkiej nad Jeziorem Goczałkowickim. 8 października z „czwórki” wyłania się 6. Harcerska Drużyna Żeglarska, której pierwszym drużynowym zostaje późniejszy wojewoda Wojciech Czech. Drużyna zamierza nawiązać do tradycji przedwojennej „szóstki”, stworzonej w latach 20. XX wieku przez niejakiego Gorywodę. Tamta drużyna działała przy rybnickim szpitalu psychiatrycznym i nosiła im. Józefa Rostka. Na patrona nowej 6. HDŻ obrano Komandora Zbigniewa Przybyszewskiego, legendarnego dowódcę Baterii Cyplowej na Helu, która we wrześniu 1939 roku stoczyła zwycięską batalię z hitlerowskimi pancernikami Schleswig-Holstein i Schlesien. Bohaterstwo obrońców Helu przeszło do historii. Pięć lat spędził Przybyszewski w kilku obozach jenieckich, do Polski wrócił w 1945 roku, chciał współtworzyć powojenną marynarkę. Przez kilka lat dowodził Dywizjonem Artylerii Nadbrzeżnej, by zostać w końcu dowódcą Artylerii Marynarki Wojennej. We wrześniu 1950 roku z czterema innymi wyższymi oficerami został aresztowany, a potem oskarżony o zdradę i szpiegostwo. Po sfingowanym procesie został skazany na karę śmierci. Rozstrzelano go 16 grudnia 1952 roku; miał wtedy 45 lat. Jego najbliżsi do dziś nie wiedzą, gdzie go pochowano. Harcerzom z Rybnika udało się dotrzeć do rodziny komandora Przybyszewskiego, w tym do jego żony Heleny, mieszkającej w Gdańsku Wrzeszczu.– Przybyszewski był jedną z ofiar Polski Ludowej, a mimo to w PRL-u drużyna nosiła jego imię. Z tego powodu nie lubiły tej nazwy ani tej drużyny ówczesne władze – wspominał kiedyś Jacek Herok, który był drużynowym „szóstki” w połowie lat 60.Początkowo wszystko układało się znakomicie. Wodniacy z Rybnika brali udział w rejsach, spływach i szkoleniach. Wiosną 1965 roku w Centrum Wychowania Morskiego ZHP rozpoczynają budowę łodzi typu Bóbr, do Rybnika trafia ona dopiero dwa lata później. W 1968 roku drużyna przestaje funkcjonować, a w roku następnym w komendzie chorągwi zapada decyzja o rozwiązaniu wszystkich drużyn wodnych działających w Hufcu Ziemi Rybnickiej. Ten kryzys postanowił przełamać Eugeniusz Wróbel, który zdecydował reaktywować „szóstkę”. 10 grudnia 1979 r. rozkazem komendanta hufca został jej drużynowym.Wodniacy uczą się w swojej stanicy żeglowania i fachu szkutniczego. Nie tylko remontują swoje łodzie i kanadyjki, ale również sami je budują. W ten właśnie sposób powstała większa część drużynowej flotylli, liczącej 26 różnej wielkości łodzi. Tradycją drużyny stały się zimowe obozy szkutnicze w ośrodku harcerskim w Wiśle Wielkiej, po których tarniki i papier ścierny śnią się debiutantom po nocach. W 1987 roku zapadła decyzja o budowie własnej, prawie dziesięciometrowej dezety – szalupy wiosłowo-żaglowej, która miała służyć szkoleniu kolejnych pokoleń wodniaków. W lutym na szkutniczy obóz do ośrodka w Wiśle Wielkiej wyjechało 16 harcerzy. Wcześniej sprowadzili tam formę i zduna, który postawił w hangarze piec.– Chrzczę cię imieniem Waruga. Płyń po rzekach i jeziorach Polski i sław imię śląskiego harcerza – te iście sakramentalne słowa padły 28 października 1989 roku na uroczystej zbiórce z okazji 30-lecia drużyny. Mimo doraźnych remontów i napraw po latach kursów konieczny okazał się remont generalny laminatowej łodzi. W lutym 2001 Waruga wróciła do Wisły Wielkiej. Od tamtej pory trwa jej żmudny i kosztowny remont. Z końcem tegorocznej akcji letniej harcerze przywieźli częściowo wyremontowaną dezetę do stanicy nad Zalewem Rybnickim. Dzięki pomocy Elektrowni Rybnik i Energoinwestu zamontowano już w niej wykonaną ze stali nierdzewnej skrzynkę mieczową, szyny gretingów oraz tzw. pięty dwóch masztów. Do zrobienia jest jeszcze sporo, trzeba zamontować nowy osprzęt i tzw. galanterię. Harcerze szukają też sponsora, który pomógłby kupić nowe, dakronowe żagle. Stare z płótna żaglowego już się zużyły. Wodniacy z „szóstki” mają nadzieję, że gruntownie odnowioną dezetę zwodują wiosną przyszłego roku. W ciągu czterech ostatnich sezonów żeglarskich pływali po zalewie na innej dezecie – Atlancie, flagowej jednostce Ośrodka Sportów Wodnych i Rekreacji Elektrowni Rybnik. Bez tej pomocy zachowanie ciągłości szkolenia byłoby niemożliwe.Z okazji jubileuszu w stanicy drużyny nad Zalewem Rybnickim odbył się świąteczny apel. Harcerze, którzy latem ukończyli kursy i pomyślnie zdali egzaminy, otrzymali stopnie żeglarskie sternika łodzi wiosłowej, midszypmena, natomiast osiem druhen i siedmiu druhów odebrało cywilne patenty żeglarza jachtowego. Sześciu wodniaków otrzymało niezwykle cenione wyróżnienie – odznakę „Wiernego Druha Szóstki”. Symbolikę tego niewielkiego znaczka, przedstawiającego stylizowaną szóstkę – symbol drużyny – objaśnił były drużynowy Eugeniusz Wróbel: – Jest tu Półwysep Helski, z którym był związany patron drużyny komandor Zbigniew Przybyszewki, i jest Zatoka Gdańska, gdzie wodniacy z Rybnika często żeglują. A ta dziurka na dole szóstki to oczywiście południe Polski i nasze rybnickie morze.Zgodnie z regulaminem odznakę mogą otrzymać harcerze i instruktorzy działający w drużynie co najmniej pięć lat, w tym dwa lata przynajmniej w roli zastępowego. Do tej pory wyróżnienie to otrzymały 64 osoby.W czasie apelu odbyła się też zmiana warty drużynowych. Marcin Talarek, który prowadził drużynę przez ostatnie sześć lat, skończył studia na Politechnice Śląskiej i rozpoczął pracę, słowem wkroczył w dorosłe życie. Zdecydował, że najwyższa pora wyznaczyć swego następcę. Jego wybór zaakceptowała rada drużyny i został nim doświadczony wodniak, 24-letni Franciszek Winkler, student psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim; w drużynie jest również jego siostra i młodszy brat. Wszystko odbyło się zgodnie z harcerskim ceremoniałem – Marcin Talarek odpiął lewy pagon wodniackiego munduru i przekazał swemu następcy granatowy sznur drużynowego, nieco już wypłowiały od słońca i morskiego wiatru.– Drużynowym zostałem jesienią 1998 roku. Kilka miesięcy wcześniej letni spływ rzeką Łupawą zakończyliśmy, wpływając naszymi kanadyjkami przez port rybacki w Rowach na wody Bałtyku. Był wczesny ranek, nie było fal, dla nas wszystkich było to niezwykłe przeżycie – wspomina Marcin Talarek.W 2000 roku prowadzona przez niego drużyna po raz trzeci w swej historii zdobyła Proporzec Leonida Teligi, przechodnie trofeum dla najlepszej wodniackiej drużyny w kraju. Przygodą zupełnie innego formatu był trzyetapowy rejs 10-osobowym jachtem Hajduk na trasie Świnoujście – Bergen – Świnoujście. W czasie drugiego etapu „Talar” pełnił funkcję III oficera. Zdecydowaną większość uczestników tej niezwykłej morskiej wyprawy stanowili harcerze z rybnickiej „szóstki”. Doszła ona do skutku dzięki pomocy powstałej w 1991 roku Fundacji na dobro Harcerstwa Górnośląskiego. Do jej powstania doprowadziła grupa instruktorów wywodzących się w dużej części z rybnickiej 6. HDŻ. Obecnie przewodniczącym rady fundacji jest Eugeniusz Wróbel, a prezesem Bronisław Rduch, były drużynowy „szóstki”, a obecnie moderator działającego przy niej kręgu seniora. Fundacja dofinansowuje akcje letnie drużyn, organizuje też szkoleniowe rejsy zatokowe i morskie. Prowadzi nawet działalność wydawniczą, by wspomnieć tylko wznowienie „Wieży spadochronowej”. W 2002 roku na jednostce flagowej ZHP – „Zawiszy Czarnym” – wodniacy ze Śląskiej Chorągwi ZHP, m.in. z Rybnika, popłynęli do Finlandii.– Każdy obóz, każdy spływ czy rejs to nowe wrażenia, przygody i doświadczenia. Ale tym, co dawało mi największą satysfakcję, była możliwość obserwowania, jak z młodych jungów wyrastają doświadczeni wodniacy, jak dorastają, dojrzewają, jak zdobywają kolejne sprawności i stopnie, jak stają się coraz bardziej solidni, rzetelni i odpowiedzialni – podkreśla były już drużynowy.– To wielki zaszczyt i poważne wyzwanie prowadzić taką drużynę. Tu nie trzeba i nie warto nic zmieniać. Chciałbym, by młodzi wodniacy, np. maturzyści, którzy będą ją prowadzić w przyszłości, już teraz pełnili różne odpowiedzialne funkcje np. skarbnika, kwatermistrza czy komendantów kolejnych kursów – zapowiada Franciszek Winkler, nowy drużynowy, trzynasty w historii 6. HDŻ.
1

Komentarze

  • poszukiwacz Więcej informacji o osobie Eugeniusza Wróbla ... 26 października 2010 15:59... na przygotowywanej specjalnej stronie pod adresem http://www.eugeniuszwrobel.pl - wkrótce będzie tam można przeczytać życiorys, wspomnienia bliskich mu osób i zapalić znicz.

Dodaj komentarz