Bogusława Holz w swoim domu w Dolnej Saksonii / Facebook
Bogusława Holz w swoim domu w Dolnej Saksonii / Facebook


Ireneusz Stajer

Od 30 lat mieszka w mieście Alfeld (Leine), położonym około 50 kilometrów od Hanoweru, stolicy Dolnej Saksonii. Zanim wyjechała do Niemiec, ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. K. Miarki w Żorach, a następnie dwuletnie Medyczne Studium Zawodowe. Nigdy nie pracowała w swoim zawodzie.

- W Niemczech nie ma histerii. Ludzie żyją w miarę normalnie, starając się przestrzegać obostrzeń. Wiadomość o wybuchu pandemii przyjęłam spokojnie – mówi Bogusława. Jak podały media, w 20 – tysięcznym Alfeld (Leine) stwierdzono dotąd kilka przypadków koronawirusa, a w okolicznych wioskach od jednego do trzech.

- W moim miasteczku i na wsiach maseczki i rękawiczki ochronne nosi bardzo mało ludzi, w Hanowerze dużo więcej. Ale nie było takiego przymusu. Od dziś (27 kwietnia) w Alfeld wprowadzono dopiero taki obowiązek, wychodząc na zewnątrz np. do sklepu. Obostrzenia są przestrzegane. W sklepach m.in. dezynfekuje się wózki. Powoli jednak rząd odchodzi od restrykcji. Otwarły się mniejsze sklepy, bo wcześniej były pozamykane. Zakupy mogą w nich robić równocześnie dwie osoby – podkreśla Bogusława Holz. 


Niemiecka policja pilnuje, by w jednym miejscu nie gromadziło się zbyt wiele osób. - Na stacji paliwowej rozmawiało trzech panów i zostali ostrzeżeni przez policjantów, że tak nie wolno. Generalnie jednak w Dolnej Saksonii do koronawirusa podchodzi się bardziej „na luzie”. Dużo większe restrykcje wprowadziły władze Bawarii i Hamburga, gdzie przypadki koronawirusa są liczniejsze. Zamknięto nawet niektóre miejscowości, nie można z nich wyjeżdżać ani do nich wjeżdżać – dodaje moja rozmówczyni.

Wybrała się z Alfeld samochodem do oddalonej o 260 kilometrów Kolonii i nie było z tym żadnego problemu. - Jeszcze trzy tygodnie temu do sklepu polskiego czekaliśmy w kolejce, bo wpuszczali tylko po jednej osobie. A teraz już nie było żadnych restrykcji. Możemy wszędzie chodzić, do parków, lasów, zachowując jednak bezpieczną odległość od innych ludzi – opowiada. Dodaje, że na ulicach nie widać policji. Od tego tygodnia w Dolnej Saksonii znowu będą działały firmy usługowe, np. salony fryzjerskie.

Rodzice Bogusławy i brat od dawna mieszkają w Kanadzie. - Tato wyjechał z Polski zaraz po upadku komunizmu. U nich w Toronto wszystkie restrykcje są bardzo ściśle przestrzegane i egzekwowane. Oni w ogóle nie mogą wyjść z domu, tylko do sklepu. Inaczej grożą im surowe kary. Bardzo obawiają się pandemii oraz sankcji karnych wynikających z nieprzestrzegania rygorów, wiec grzecznie siedzą wszyscy w domu. Brat ma firmę budowlaną, więc koronawirus bardzo przeszkodził mu w prowadzeniu działalności gospodarczej – przyznaje.

Zdaniem Bogusławy Holz, aby uchronić się przed Covid-19 albo zredukować do minim objawy tej strasznej choroby, należy przede wszystkim wzmacniać odporność swojego organizmu, korzystając z dobrodziejstw medycyny naturalnej. - Zdrowy, silny organizm nie zachoruje – przekonuje Polka mieszkająca w Niemczech.

Galeria

Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz