20051006
20051006


To nie żaden wypis ze starej gazety czy kroniki. To fakt, który niedawno miał miejsce w Żorach. Towarzystwo Miłośników Żor wraz z MOK-iem zorganizowało prawdziwą podróż sentymentalną z okazji promocji dwóch książek – „Dawna Drzewna, Garncarska i Górna” autorstwa Barbary Kieczki oraz „Żory światłem malowane. Historia miasta na kartach pocztowych z lat 1896-1945”. Książki, jak powiedział prezes TMŻ Henryk Skupień, są prezentem dla solenizanta – miasta obchodzącego 733. rocznicę urodzin. Zaś podsumowując imprezę, prezydent Waldemar Socha dodał, że prezent ten został świetnie opakowany – żywym słowem i wspomnieniami. – Bo miasto to nie tylko domy i ulice. Miasto to także ludzie, którzy je wybudowali, oraz ci, dzięki którym pamięć i wiedza o mieście, stanowiące jego historię, mogły przetrwać i być dostępne dla następnych pokoleń. Miasto żyje we wspomnieniach...„Opakowanie” rzeczywiście robiło wrażenie. W scenografii przedwojennej kawiarenki pani Irena Twardzikowa, której wspomnienia były także podstawą pierwszej książki, opowiadała o latach dzieciństwa spędzonych pomiędzy trzema ulicami, wokół których toczyło się życie miasta. Każdy z obecnych mógł na chwilę przenieść się na bruk z kloców drewna głównej i bogatej ulicy Drzewnej (dziś Moniuszki), by po chwili oczami wyobraźni zobaczyć scenkę kłótni gospodarzy na Garncarskiej, na której dopiero było wesoło! Jeżeli zaś ktoś jeszcze nie poddał się nastrojowi i nie przeniósł w czasie do międzywojennych Żor, musiał zrobić to chwilę później, przy okazji promocji drugiej książki. Na dużym ekranie wyświetlano kolejno slajdy dawnych pocztówek miasta, a jego mieszkańcy, którzy pamiętają Żory z tamtego okresu, opowiadali, co kryła dana kamienica, czyj był pokazany akurat na fotografii hotel i kto obsługiwał znajdującą się kiedyś na rynku pompę benzynową. – Pompa stała, choć w mieście były tylko dwa samochody – śmiała się pani Akwilina Goebel z domu Wyrobek. – Dopiero później Żory były miejscem postoju autobusów komunikacji międzymiastowej (relacji Katowice – Cieszyn, Rybnik – Pszczyna) podlegającej zarządowi poczty Rzeszy Niemieckiej. Ale o tym można przeczytać już w albumie, w którym obok ponad 130 reprodukcji starych pocztówek i odpowiadających im współczesnych fotografii, wykonanych przez Andrzeja Żabkę, znajduje się mnóstwo tego typu historii.Szkoda, że na imprezę z powodów zdrowotnych nie mogła dotrzeć córka Waltera a wnuczka Maksa Zweiga, do którego należał hotel na żorskim rynku. Nie wszyscy pewnie domyślają się, że chodzi tu o znaną niemiecką pisarkę i dziennikarkę, autorkę wielu bestsellerów – Stefanię Zweig. Ekranizacja jej autobiograficznej powieści „Nigdzie w Afryce”, w której notabene wielokrotnie wspomina Żory, ojczyste miasto swych przodków, została nagrodzona Oscarem 2003 w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny! W liście, który przysłała do TMŻ, dziękowała mieszkańcom Żor za to, że nie zapomnieli jej rodziny. „To w Kenii, dokąd uciekliśmy z ojcem i matką, aby ratować własne życie przed Niemcami, ojciec opowiedział mi o swojej Ojczyźnie. Jej obraz powstawał w mojej głowie przez dziesięć lat. Był to obraz społeczności, która dla mnie – dziecka mieszkającego w Afryce – była z jednej strony tak bajecznie nierzeczywista jak Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków, a z drugiej strony tak prawdziwa jak ludzie na farmie, na której żyliśmy. »Hotel Zweig« pojawiał się w każdej historii opowiadanej przez ojca. (...) Miasto to, które dla ojca na zawsze pozostało Ojczyzną, było kawałkiem raju. Raju serca... tylko z takiego nikt nie może nas wypędzić”.

Komentarze

Dodaj komentarz