Wół i osioł w bibliotece


Wszystkich 18 betlejek pochodzi z kolekcji Leona Kampki, emerytowanego górnika z Katowic. Ale to tylko mała część jego kolekcji. Obecnie wystawia też swoje szopki w bibliotece w Piekarach i w Muzeum w Zabrzu, a także u franciszkanów w Panewnikach; część została w domu. Pierwszą wystawę szopek zorganizował w 1996 roku w Muzeum w Bytomiu.- 18 lat temu, krótko po przejściu na emeryturę byłem na ogólnopolskiej wystawie szopek w Muzeum Śląskim. Była tam tylko jedna śląska betlejka; prawie wszystkie figurki były połamane. Aż się przykro zrobiło. Zacząłem się tym interesować, dałem nawet ogłoszenie do „Gościa Niedzielnego”, ale nic to nie dało. Zacząłem szukać po ludziach i tak się zaczęło - mówi autor wystawy.Pan Leon nie zbiera oryginałów, a tylko je kopiuje. Przedwojennych figurek nikt nie chce sprzedać, pożycza je więc i odlewa z ich gipsu repliki. Najczęściej musi je wcześniej zreperować. Formy wykonuje z silikonowego kauczuku. W swojej kolekcji ma m.in. 4 betlejki z bardzo znanej wytwórni szopek „Szefera”, która przed wojną działała w Piekarach, a także replikę betlejki wypożyczonej mu przez siostry Służebniczki NMP z Rydułtów.Na Śląsk trafiały też szopki produkowane w Niemczech i Czechach. Takie gipsowe szopki spotykało się tylko w domach osób zamożnych i tych na państwowych posadach. Były po prostu drogie. Prawdziwymi unikatami są natomiast betlejki afrykańskie, które przywozili z Czarnego Lądu misjonarze. Były wykonywane głównie na zamówienie. Na wystawie w bibliotece można zobaczyć 4 szopki afrykańskie, 4 włoskie i 1 niemiecką.W tradycyjnej śląskiej gipsowej betlejce są: święta rodzina, wół i osioł, anioł i gwiazda, trzech króli, z których zawsze jeden klęczy, trzech pasterzy, wielbłąd i owieczki.- Wszystko robię w domu. Jedną figurkę, niezależnie czy to owieczka, czy słoń kopiuje się cały jeden dzień. Najpierw trzeba zrobić formę z silikonowego kauczuku, potem ją wysuszyć. Wyjętą z formy gipsową figurkę trzeba jeszcze wyczyścić i poszpachlować i znów dobrze wysuszyć. Następnie trafia ona na kilka sekund do gorącego pokostu. Strasznie śmierdzi, ale dzięki temu figurki są bardziej trwałe. Po kilkudniowym suszeniu maluję figurki najpierw farbami emulsyjnymi potem lakierem bezbarwnym. Na koniec nakładam złoto - zdradza tajniki swojego warsztatu.Przekonanie ludzi do wypożyczenia bożonarodzeniowego antyku nie jest rzeczą łatwą. Kiedyś wypożyczając jedną z betlejek złożoną z ośmiu porcelanowych figurek musiał podpisać rewers na 5 tys. marek. Niemieccy kolekcjonerzy za jedną taką figurkę dają 2 tys. marek.Wystawa w rybnickiej bibliotece przy ul. Szaranka będzie czynna do końca stycznia. Leon Kampka ma nadzieję, że dzięki rybnickiej wystawie dotrze do kolejnych posiadaczy bezcennych figurek.

Komentarze

Dodaj komentarz