20052208
20052208


Muzea miejskie należą do najbardziej chyba niedocenianych placówek kultury. Zagląda do nich znikomy odsetek mieszkańców. Powód jest prozaiczny: panuje fałszywe przekonanie, że nie można tam zobaczyć nic ciekawego. Nic więc dziwnego, że pracownicy muzeum wciąż szukają sposobu, by zmienić ten krzywdzący wizerunek. Z tego też powodu postanowili przyłączyć się do akcji krakowskich kolegów, którzy zorganizowali „Noc muzeów”. Przygotowano liczne atrakcje, wyciągnięto z magazynów wiele eksponatów i zaproszono do zwiedzania grubo po godzinach urzędowania. O 18 trębacz odegrał z wieży ratusza hejnał nie tylko rybnicki, ale i mariacki, obwieszczając otwarcie drzwi muzeum. Tylko w ciągu pierwszej godziny przekroczyło je ok. tysiąca osób. Na parterze urządzono szwalnię. Dwie uczennice Zespołu Szkół Zawodowych nr 5 na poczekaniu szyły ubranka dla lalek. W porze wieczorynki dzieci i nie tylko zaproszono do sali ślubów, gdzie oblubieńcy przysięgają sobie miłość i wierność. Tu w ramach akcji „Precz z sierotką Marysią” bajki dzieciom czytali przedstawiciele służb mundurowych: – komendanci policjantów i strażaków Zbigniew Głowacki i Erwin Jaworudzki, nadleśniczy Janusz Fidyk, hetman bractwa kurkowego Lech Gęborski oraz przedstawiciel Aeroklubu ROW Lucjan Fizia. Wystąpił zespół muzyczny prowadzony przez Joannę Rzymanek przy OPP Przygoda, zaś przed wejściem od strony ul. Skłodowskiej-Curie odbyły się pokazy plenerowe sztuk walki „w ujęciu historycznym”. Najpierw potykali się ze sobą szlachetnie urodzeni z Bractwa Rycerskiego Ziemi Rybnickiej, a potem przedstawiciele Górnośląskiej Szkoły Sztuk Walk.Ostatnim oficjalnym punktem programu był wykład dyrektora żorskiego muzeum Lucjana Buchalika, który od lat bada kulturę i zwyczaje ludów Afryki. Wykładowi towarzyszył pokaz slajdów, będących efektem wielu wypraw etnologa na Czarny Ląd. Ci, którzy wybrali się do muzeum, mogli za jednym razem zobaczyć wszystkie prezentowane tam obecnie wystawy. Zamknięte miało pozostać tylko tzw. wyrobisko górnicze, ale okazało się, że chce je zobaczyć sporo osób. Grupki nocnych marków przemierzały muzealne sale, zatrzymując się a to przy unikatowej kolekcji przedwojennych manekinów, to znów przy ekspozycji zegarów i zegarków. Spore zainteresowanie wzbudzało też zaaranżowane wnętrze dawnej restauracji i wystawa poświęcona historii miasta. – Pracuję do godz. 22, więc to jedyna okazja, żeby wreszcie coś zobaczyć. To nasza pierwsza wizyta w tym muzeum od lat – mówiła Krystyna Kudlek z Rybnika Zamysłowa, która przyszła z mężem Grzegorzem. Stwierdziła, że wystawy są wspaniałe, więc takie noce powinny się tu odbywać częściej, a ona z mężem już je rozreklamuje wśród znajomych. Pana Grzegorza szczególnie zainteresowały ekspozycja poświęcona historii fotografii oraz eksponaty związane z rozwojem rzemiosła.Na wystawie „Rybnik moje miasto” pojawiło się wiele eksponatów wyciągniętych z magazynów. To przedmioty, które, jak mówią muzealnicy, stanowią istotne uzupełnienie ekspozycji. Kiedyś młodzi małżonkowie mieli skrzynię wianną, potem wraz z rozwojem przemysłu i budownictwa pojawiła się izba paradna, tzw. biała, którą urządzało się w określony sposób. Była w niej m.in. bieliźniarka, nazywana na Śląsku z niemieckiego wertikiem, która wyparła skrzynię wianną, bo była dużo wygodniejsza. Tej izby używano tylko w czasie wielkich świąt, a jej wystrój nie zmieniał się praktycznie do końca życia właścicieli. Tyle że z upływem czasu przybywało w niej pamiątek po ważnych rodzinnych wydarzeniach. Pierwszą była zawsze pamiątka ślubna, czyli umieszczony w specjalnej ramce ślubny wianek, do którego czasem dołączano zdjęcie młodej pary. – Te przedmioty na co dzień znajdują się w magazynie, a dziś była okazja do ich pokazania – mówiła Aleksandra Grabiec z działu historii i kultury regionu. Niezwykła noc była też okazją do skromnych obchodów jubileuszu 35-lecia placówki. Jej historię i plany przedstawił dyrektor dr Bogdan Kloch.

Komentarze

Dodaj komentarz