W zeszłym roku w gnieździe przy ulicy Starowiejskiej przebywały dwa ptaki. Jak mówi rojanin Andrzej Kuczyński, w poprzednich latach zdarzały się trzy bociany, a i cztery pojawiały się na słupie stojącym na środku łąki Państwa Kempnych. Były też bocianie tragedie.
- Kiedyś jeden z młodych uczył się latać. Dostał się między przewody energetyczne wysokiego napięcia i zginął od porażenia prądem. Innym razem z gniazda wypadły dwa jaja. To znowuż przyleciało pięć dorosłych bocianów i wybiły wszystkie bocianiątka – opowiada pan Andrzej.
Żyjące w sąsiedztwie ludzkich siedzib ptaki pierwsze gniazdo wybudowały przy Starowiejskiej jeszcze przed modernizacją sieci energetycznej. Powstało na szczycie dwunożnego słupa, z którego wystawało jakby przęsło.
- Niestety, jak bocianiątka zaczęły w nim skakać, gniazdo spadło na ziemię. Był taki huk, że pomyślałem: „coś wjechało w mój dom”. Wspólnie z Zygmuntem Kempnym odbudowaliśmy gniazdo. Konstrukcja powstała na przyniesionym przez Zygmunta kole. W Żorach zamówiliśmy zwyżkę – wspomina pan Andrzej.
Powiązane jednak łańcuchami gniazdo zaczęło się niebezpiecznie chybotać. Na prośbę pana Andrzeja strażacy zespawali platformę. Od tamtego czasu gniazdo jest stabilne i stało się bezpiecznym domem bocianich rodzin.
- W tym roku przyleciały dosyć szybko. Około 10 kwietnia pojawił się samiec,a zaraz potem jego towarzyszka. W ubiegłym roku samica przyleciała dopiero po dwóch tygodniach – zaznacza Andrzej Kuczyński.
Cztery, coraz większe młode bociany muszą pogodzić się w gnieździe. Jak dwa rozkładają skrzydła, to dwa pozostałe siadają na dnie siedliska. Te bardzie odważne już próbują latać. Bocianiątka karmią rodzice. Przylatują z pokarmem, a potem przesiadują na pobliskich słupach. W takiej pozycji pilnują gniazda całe nocy. W sumie zatem przy Starowiejskiej gniazduje aż sześć bocianów.
- Kiedy latają nad naszymi domami, wyglądają jak szybowce – uśmiecha się pan Andrzej.
Komentarze