Materiały prasowe Andrzej Michał Derwisz Pisarz Science Fiction
Materiały prasowe Andrzej Michał Derwisz Pisarz Science Fiction

A wszystko zaczęło się od pewnego snu. Otóż śniłem, że rozważam zagadnienie utraty telefonu komórkowego przez „kogoś”, nieokreśloną osobę. Zastanawiałem się, co uczyniłbym, gdybym taki telefon znalazł. Czy górę wzięłaby mroczna strona ludzkiej osobowości, czy też raczej umiłowanie prawa? Sen był niejednoznaczny, raz górę brała chęć posiadania, to znów potrzeba zwrotu telefonu, znalezienia użytkownika. Nasuwało się tylko pytanie, w jaki sposób to uczynić? Senne majaki nie dały konkretnej odpowiedzi, nie było też zakończenia. Minęło kilka dni… Spacerując w pewnym rybnickim lasku wśród liści, zauważyłem przedmiot. Był to telefon komórkowy! W pobliżu nie dojrzałem nikogo, a aparat posiadał blokadę. Przypomniałem sobie niedawny sen i zadałem identyczne pytanie: w jaki sposób odnaleźć właściciela? Telefony nie są przecież podpisane, a z zablokowanego, nie zdołam zadzwonić pod „ostatni” numer z informacją o znalezisku. Oddaliłem się od tego miejsca, bo nieco wcześniej mijałem jakąś panią. Może to jej aparat? Niestety za szybko znikła. Pomyślałem, że muszę telefon zabrać i czekać na sygnał, a jak go nie będzie, oddam na policji. Jednak kiedy wróciłem, w ten sam punkt po kwadransie, spotkałem młodzieńca przeczesującego listowie. Właściciel się znalazł! Minęło kilka dni… W skrócie: na pewnym rybnickim parkingu usłyszałem muzykę. Myślałem, że ktoś w aucie słucha radia. Jednak był to… telefon komórkowy, leżący w liściach pod drzewem. Tym razem właścicielka zadzwoniła osobiście, i dobrze, bo aparat też był zablokowany i wróciłby senny dylemat: jak odnaleźć użytkownika? Uradowana pani natychmiast przyjechała po odbiór zguby… Nie przywiązywałbym zbytniej wagi do faktu znalezienia dwóch telefonów, bo przy takiej ilości sprzętu w narodzie i nonszalanckim jego traktowaniu (nosimy telefony w tylnych kieszeniach spodni, czy w kurtkach z płytkimi kieszeniami. Kładziemy aparaty, gdzie popadnie i o nich zapominamy, a o stracie orientujemy się dopiero po powrocie do domu), nie jest to chyba jakiś nadzwyczajny wyczyn. Kiedy jednak zdarzenia połączę z owym snem… Nie sądzę, abym miał zdolności do prekognicji, czy też wpływania na zachowania innych, kreowania ich, więc nastąpił zwykły zbieg okoliczności, tyle że dwukrotny w bardzo krótkim okresie. Jednak najważniejszym morałem z tej opowieści jest przestroga, szczególnie w zabieganym, nerwowym okresie przedświątecznym: pilnujmy telefonów, bo „specjaliści” bardzo łatwo się do nich dobiorą, a jak zdradził właściciel jednego z odnalezionych przeze mnie aparatów, „nosi” w nim całe swoje życie. Natomiast znalazców zachęcam do odrzucenia złej strony ludzkiej natury i dołożenia starań, aby zwrócić zgubę. Jeśli nie ma innej sposobności, przekażmy komórkę do biura rzeczy znalezionych, które w Rybniku mieści się urzędzie miasta (na policję zanosimy tylko dowód osobisty, paszport lub broń). Pamiętajmy, że w przypadku zatrzymania telefonu możemy być posądzeni o przywłaszczenie cudzej rzeczy, a z tym wiążą się prawne konsekwencje… Trafnych wyborów i wesołych świąt

Komentarze

Dodaj komentarz