Czyżby zbliżał się koniec socjalnego raju dla imigrantów w Niemczech?
Na razie w wypowiedziach polityków rządzących w Berlinie nic nie wskazuje na żadną zmianę w podejściu do polityki migracyjnej. Nadal więc wszyscy przybywający nad Łabę, mogą liczyć na otwarte ramiona niemieckiego systemu socjalnego. Nadal nie ma większego znaczenia, czy dostają się tam z poszanowaniem prawa, czy nielegalnie, korzystając z pomocy białoruskiego satrapy lub przemytników zbijających na tym procederze prawdziwe fortuny.
Fundatorzy tego socjalnego raju, czyli niemieccy podatnicy, potrafią jednak liczyć i coraz mniej podobają im się te rachunki. Wyjściem z sytuacji miała być relokacja migrantów m.in. do Polski. W ten sposób Niemcy podzielili by się nie tylko migrantami, ale też kosztami ich utrzymania. To jednak połowiczne rozwiązanie problemu. Migranci chętnie wyciągają ręce po socjalne wsparcie, nie do końca jednak zainteresowani są pracą, by ten socjalny system utrzymać.
I tu pojawiła się pierwsza wyraźna rysa. Joachim Walter, szef CDU w Badenii-Wirtembergii, zaproponował publicznie, by osoby ubiegające się o azyl w Niemczech były zobowiązane do podejmowania pracy !!!
Jeszcze dalej w swoich poglądach posunął się lider regionalnej CSU Alexander Dobrindt. Jego zdaniem do niepracujących migrantów powinno trafiać mniej pieniędzy, a wysokość wsparcia powinna być powiązana z „obowiązkiem współpracy”. Dobrindt stoi na stanowisku, że oferta pracy musi być częścią procesu integracji, a jeśli nie zostanie zaakceptowana, powinny nastąpić cięcia świadczeń.
Na razie są to jedynie głosy lokalnych niemieckich polityków, ale to oni mają bezpośredni, a więc lepszy kontakt z wyborcami i szybciej artykułują ich potrzeby i oczekiwania.
Do ich opinii coraz częściej przyłączają się eksperci, którzy mówią wprost, iż w Niemczech zamiast wykwalifikowanej migracji na rynek pracy, rośnie migracja do tamtejszych systemów społecznych. Sceptycznie odnoszą się też do pomysłów mniej radykalnych polityków, którzy na początek proponują angażowanie migrantów do mniej wymagających i absorbujących prac społecznych. Zdaniem Enzo Webera z Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy i Zawodami zmuszanie uchodźców do tego typu aktywności jest złym pomysłem. Ekspert apeluje, by kierować ich do produktywnych miejsc pracy, tym bardziej, iż Niemcy mają największy niedobór siły roboczej od czasu cudu gospodarczego.
W Niemczech debata poświęcona tym problemom z trudem przebija się do ogólnokrajowych mediów. Erozja polityki pełnej otwartości dla migrantów, na razie z powodzeniem lakierowana jest kolejnymi deklaracjami liderów unijnej polityki społecznej. Obawiam się, że polskiego podatnika nie stać na bezkrytyczne kopiowanie wzorców, które w kwestii polityki migracyjnej próbują nad Wisłą lansować politycy parlamentarnej opozycji.
Grzegorz Matusiak
Komentarze