Na zdjęciu ks. Marek Noras
Na zdjęciu ks. Marek Noras

Teraz Chrystus przez nich ma działać: nauczać i chrzcić, pracować i cierpieć. Mają być Jego przedłużeniem po wszystkie czasy i „aż po krańce ziemi”. To wymaga stałego i wielkiego wysiłku, a nawet heroizmu. Miał rację o. Rahner pisząc: „Chrześcijaństwo i katolicyzm wymaga maksimum odwagi intelektualnej i szerokości myśli, bo ogarnia wszystko: ujmuje człowieka we wszystkich jego wymiarach. Jest zarazem religią serca i społeczności, tradycją i ciągle nowym tchnieniem ducha, działalnością oficjalną i chryzmatem; wewnętrznym życiem duszy i kultem zewnętrznym, w którym uczestniczy też ciało; walką o dobrobyt w życiu doczesnym i żarliwym dążeniem do życia wiekuistego”.

Ktoś inny wyraził to prościej: „Jeśli chcesz zostać prawdziwym chrześcijaninem, spróbuj przeżyć jeden dzień tak, jakby Ewangelia była prawdziwa”. Zatem trzeba próbować żyć według Ewangelii dzień po dniu, godzina po godzinie, rok po roku. Jest to życie z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie, a jego owocem jest powtórzenie za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Owocem i koroną – wniebowstąpienie w ślad za Chrystusem i wieczna chwała w niebie.

Uroczystość Wniebowstąpienia Jezusa Chrystusa, którą będziemy świętowali w najbliższą niedzielę jest dla nas zachętą, abyśmy spojrzeli w niebo. W latach młodzieńczych, kiedy skończyło się grać w piłkę nożną kładliśmy się z kolegami na trawie i spoglądali w niebo. Po nim wędrowały chmury, a zabawa polegała na tym, aby znaleźć porównanie do kształtów wędrującej chmury. Fantazja ponosiła nas młodych ludzi. Czasami trzeba było kogoś przekonać do swojej wizji i podpowiedzieć, gdzie ten zając ma nos, albo uszy… Dzisiejsza uroczystość to już nie zabawa.

Spojrzenie w niebo powinno nas nauczyć innego spojrzenia na życie codziennie. Nasze życie rzeczywiście wymaga odwagi, aby wszystko powierzyć Panu Bogu i Jego Bożej Opatrzności. Być świadkiem Jezusa to zadanie dla odważnych. Jak udowodnić światu, że nie ma nic ważniejszego nad miłość? Jak pokazać, że najważniejszym celem naszego życia jest szukanie miłości, która jest drogowskazem do nieba?

Przypomina mi się pewna anegdota: Otóż ksiądz pyta dzieci na religii – Dzieci kto z was chce pójść do nieba? Głoszą się wszystkie dzieci z wyjątkiem Jasia. – A ty Jasiu – pyta ksiądz nie chcesz iść do nieba? – Nie mogę – odpowiada Jaś – obiecałem mamie, że zaraz po szkole przyjdę do domu.

Kto z nas chce dostać się do nieba? Dla ludzi wierzących to cel ich pielgrzymki po tym ziemskim padole. Głęboko wierzymy, że za dobre życie tutaj na ziemi jest dla nas nagroda po drugiej stornie. Chcąc ją osiągnąć mamy tutaj na ziemi być świadkami nauki Jezusa Chrystusa. Pewien święty powiedział: „Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność”. Oby każdy z nas żył pełnią życia w Chrystusie. Oddać Mu swoje życie i postawić Go na pierwszym miejscu, a wtedy wszystko znajdzie miejsce właściwe. Wtedy i jakoś miłości do naszego bliźniego będzie większa. Nie będziemy obok naszego bliźniego przechodzić obojętnie. Dlaczego? – zapyta ktoś. Gdyż osobie, która ma w swoim sercu pragnienie nieba nie wypada przejść obojętnie obok drugiego człowieka.

Niebo istnieje naprawdę i dlatego wszystkim, którzy są w drodze do niego życzę szczęśliwej podróży i osiągnięcia celu tej wędrówki w stosownym czasie. Bardzo ważną wskazówką jest fragment niedzielnej Ewangelii: „Będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”. To zadanie, z którego rozliczy nas sam Pan Bóg.

Marek Noras


Z życia kościoła

Zbliża się Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Ze wszystkich świąt kościelnych najuroczyściej obchodzona była w Polsce Wielkanoc, potem Boże Narodzenie, a trzecie miejsce wśród uroczystości dorocznych zajmowało Zesłanie Ducha Świętego, czyli Zielone Świątki. Dzieje Apostolskie podają, że: "Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić" (Dz 2, 1-4). Wiatr i ogień to symbol działania Trzeciej Osoby Bożej. Nad głowami Apostołów ukazały się języki ognia, który oświeca i rozgrzewa. Tak oświecające działanie ma łaska Ducha Świętego, dawcy bezcennych darów.

Dzięki tym darom kształtujemy siebie na obraz i podobieństwo Boga. Wszystkie te skarby może otrzymać każdy z nas, jeżeli w swym sercu stworzy odpowiednią atmosferę i otworzy się na działanie Ducha Świętego.


Mali bohaterowie Fatimy

HIACYNTA MARTO urodziła się 11 marca 1910 r. w Aljustrel. Była najmłodsza z siedmiorga rodzeństwa. 19 marca została ochrzczona w kościele parafialnym w Fatimie. W 1916 r. wraz z Franciszkiem i kuzynką Łucją dos Santos zaczęła wypasać owce należące do rodziców i wraz z rodzeństwem była świadkiem trzech objawień Anioła: wiosną i jesienią na wzgórzu Cabeço, a latem w pobliżu studni Arneiro. W 1917 r. wraz z bratem i kuzynką doświadczyła także sześciu objawień Matki Bożej. W przeciwieństwie do Franciszka, Hiacynta słyszała słowa wypowiadane przez Maryję, choć rozmawiała z Nią jedynie Łucja. W październiku 1918 r. Hiacynta, podobnie jak brat, zaraziła się grypą "hiszpanką", której powikłania doprowadziły do śmierci dziewczynki. Od 1 lipca do 31 sierpnia 1919 r. dziewczynka przebywała w szpitalu w Vila Nova de Ourém. W styczniu 1920 r. trafiła do ochronki w Lizbonie, a stamtąd do szpitala. Tam przeszła operację usunięcia dwóch żeber, która przyniosła bolesne komplikacje. 16 lutego 1920 r. po raz siódmy objawiła jej się Matka Boża. Po tym widzeniu Hiacynta przestała cierpieć. Zmarła wieczorem 20 lutego 1920 r., a przed śmiercią zdążyła przystąpić do pierwszej w życiu spowiedzi. Cztery dni później została pochowana w Vila Nova de Ourém. 12 września 1935 r. jej ciało przeniesiono na cmentarz w Fatimie i złożono obok ciała Franciszka, skąd 1 maja 1951 r. zostało przeniesione do bazyliki.


Biblijny cytat tygodnia

„Bo ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie”.

List św. Pawła do Rzymian 1,16-17


Humor z duchownymi

Ksiądz Sylwester Antosz świetnie umiał naśladować charakterystyczny głos i sposób zachowania katowickiego ordynariusza. Podobno biskup zagadnął go kiedyś:

- Antosz, jo słyszoł, że ty sie ze mie naśmiewosz.

- Nie, jo księdza biskupa naśladują – padła odpowiedź.

- Ale to jest to samo – upierał się biskup.

- Nie, księże biskupie – Antosz nie dawał za wygraną. – Chciołcech naśladować Panienka Maryja. Nie wyszło. Chciołech naśladować Pana Jezusa. Też nie wyszło. Teraz naśladują biskupa i to mi wychodzi.

Komentarze

Dodaj komentarz