Na zdjęciu ks. Marek Noras
Na zdjęciu ks. Marek Noras

„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. (…) A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą» i napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.” Ten fragment Ewangelii opisuje nie tylko cud w Kanie Galilejskiej, lecz także pokazuje nam początek publicznej działalności Jezusa Chrystusa. Przyczyniła się do tego Jego Matka – „nie mają już wina”. To na jej prośbę Jezus uczynił pierwszy cud. Matce nie można odmówić!!! A gdy wisiał na krzyżu oddał ją nam, aby nam towarzyszyła w drodze do nieba. Matka Jezusa Chrystusa stała się naszą Matką, naszą Orędowniczką u Syna.

Muszą jeszcze spaść dwie kartki z kalendarza, aby pokazała się nam data 26 maja – Dzień Matki. To wyjątkowy dzień, gdyż każdy z nas w swoim sercu nosi miłość do tej wyjątkowej kobiety, która przez dziewięć miesięcy nosiła nas pod swoim sercem. Jakiż to był luksus w życiu każdego z nas – nie trzeba było myśleć, czy się jest głodnym, spragnionym, gdyż zawsze zadbała o to mama. A kiedy człowiek przyszedł już na ten świat… Ktoś powie, po co opowiadać, każdy z nas ma swoje cudowne wspomnienia z dzieciństwa związane z osobą Matki. Kiedy człowiek opuścił dom rodzinny wracał do niego i słyszał bardzo proste pytanie: „I co tam słychać?” W tych prostych słowach zawierała się troska o to dziecko, które już wyfrunęło z rodzinnego gniazda. Cóż z tego! Właśnie tutaj u mamy człowiek, mógł się cieszyć zrozumieniem. To mama cieszyła się moim sukcesem. To ona najbardziej przeżywała to co było moją porażką w życiu.

To nasze piątkowe świętowanie będzie bardzo różne. Nie jeden z nas kupi kwiaty i zapuka do drzwi rodzinnego domu. A tam!!! Mama będzie przygotowana, bo ona wie jakie ciasto najbardziej nam smakuje i była pewna, że zapukamy do drzwi rodzinnego domu. Inni zadzwonią z życzeniami, gdyż mama mieszka gdzieś daleko. Złożą serdeczne życzenia i zapewnią o swojej miłości i dadzą świadectwo, że bardzo tęsknią za rodzinnym domem, gdzie bije serce Matki. Jeszcze inni postawią znicz na grobie tej, która już po drugiej stronie życia, aby dać świadectwo, że Matka nigdy nie odchodzi z kochającego, dziecięcego serca, a dziecko chce zrobić wszystko, aby mama była z niego dumna. „Nie ma jak u mamy!!! Kto nie wierzy jego rzecz!!!”

ks. Marek Noras


Z życia kościoła

Piątek to nie tylko Dzień Matki, ale także liturgiczne wspomnienie św. Filipa Neri. Ten włoski święty uznawany jest za jednego z najbardziej ekscentrycznych i dowcipnych duchownych w historii. Już kilka lat po przybyciu do Rzymu rozpoczął swoją nietypową działalność misyjną. Pojawiał się w sklepach, bankach, szkołach, by w zabawny i sympatyczny sposób prowadzić z ludźmi rozmowy na tematy religijne. Apelował, by śmiali się, żartowali, ile tylko dusza zapragnie, ale jednocześnie nie grzeszyli. Wyznawał bowiem zasadę, że radosnym ludziom łatwiej jest być dobrym. Filip potrafił pojawić się w kościele w płaszczu wywróconym na lewą stronę i krzywo założonym birecie. Dopytywał wiernych, co sądzą o jego fryzurze, oraz apelował do „fryzjera”, by „uczynił go pięknym”. Zdarzyło się też, że ostentacyjnie, ku zdziwieniu przechodniów, spacerował ulicami z mało okazałym bukietem janowca. Zachwycał się nim i przystawał co chwilę, aby go powąchać.

Innym razem, kiedy zorientował się, że w odprawianej przez niego mszy uczestniczy człowiek niekoniecznie mu przychylny, specjalnie zaczął kaleczyć łacinę, by wyjść na niewykształconą, a wręcz prostą osobę. Miał swoje sposoby na przygnębienie. Chcąc rozweselić znajomego lekarza, który popadł w depresję, namówił swojego towarzysza Gallonia do zaśpiewania kilku skocznych piosenek, przy których w dodatku sam zatańczył. Swojemu współbratu, który cierpiał na napady melancholii, zaproponował wyścigi. Święty miał za nic tytuły i stanowiska. Przyjmował najwyższych dostojników ubrany mało elegancko, często wręcz komiczne, do tego rozmawiał z gośćmi o jakichś zupełnych błahostkach. Odmówił przyjęcia godności kardynalskiej, choć usilnie go do tego namawiano.

Po co to wszystko? Rzeczami, których Filip bał się najbardziej, były pycha i próżność. Dziwne zachowania miały sprawić, by ludzie nie postrzegali go jako świętego, miały uchronić również jego samego przed utratą pokory i przeświadczeniem o własnej wspaniałości.


Mali bohaterowie Fatimy

Franciszek Marto urodził się 11 czerwca 1908 r. w Aljustrel w parafii Fatima jako szóste z siedmiorga dzieci ubogiego małżeństwa Manuela Pedro Marto i Olímpii de Jesus. 20 czerwca został ochrzczony w parafialnym kościele w Fatimie. Podobnie jak większość dzieci z ówczesnych portugalskich wiosek, chłopiec nie umiał czytać ani pisać. W wieku 8 lat rozpoczął pracę jako pastuszek, wypasając - wraz ze swoją siostrą Hiacyntą i kuzynką Łucją dos Santos - owce należące do rodziców. W 1916 roku był świadkiem trzech objawień Anioła Pokoju, który poprosił dzieci o modlitwę do Trójcy Przenajświętszej, Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. W 1917 r. Franciszek wraz z młodszą siostrą Hiacyntą i kuzynką Łucją, byli świadkami sześciu objawień maryjnych w Cova da Iria. Podczas objawień, Franciszek widział postać Anioła i Maryi, jednak nie słyszał żadnego z wypowiadanych przez nich słów. Wkrótce po objawieniu z 13 lipca, kiedy Maryja powierzyła dzieciom tajemnice, rodzeństwo zostało aresztowane przez władze gminy Vila Nova de Ourém, lecz pomimo dwudniowego przetrzymywania w więzieniu i zastraszania dzieci nie wyjawiły treści orędzia przekazanego im przez Matkę Bożą.

W październiku 1918 r. Franciszek zapadł na grypę "hiszpankę", której epidemia panowała wówczas na Półwyspie Iberyjskim. Jego choroba trwała do wiosny 1919 r. 2 kwietnia Franciszek przystąpił do pierwszej spowiedzi, a następnego dnia przyjął Pierwszą Komunię Świętą, będącą zarazem wiatykiem. Zmarł 4 kwietnia 1919 r. Następnego dnia został pochowany na cmentarzu w Fatimie. 17 lutego 1952 r. nastąpiła ekshumacja jego ciała, które 13 marca przeniesiono do bazyliki fatimskiej.

Mali Bohaterowi z Fatimy. Dla ludzi wierzących orędownicy Maryjnego wezwania do pokuty i modlitwy różańcowej.


Biblijny cytat tygodnia

„Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą». Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem, siostrą i matką».

Ewangelia według św. Mateusza 12,47-50


Humor duchownych

Działacz społeczno-polityczny Wachowiak w okresie międzywojennym zaprosił biskupa Stanisława Adamskiego na polowanie na dzikiego zwierza w okolicach Lublińca. Po szczegółowej instrukcji, jak należy strzelać, biskup wycelował do kozła, wystrzelił i … kozioł uciekł. Podszedł pan Wachowiak do strzelca i rzekł: „Biskupowi własnej diecezji nie powinno się to zdarzyć”.

Komentarze

Dodaj komentarz