Bazylika Katedralna w Pelplinie / fot. bazylika-pelplin.pl
Bazylika Katedralna w Pelplinie / fot. bazylika-pelplin.pl

„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” – to słowa, które usłyszymy w najbliższą niedzielę w czasie Liturgii Słowa. Jezus Chrystus nie ukrywa, że ludzie, którzy wybiorą życie według Ewangelii będą pozbawieni problemów. Musimy sobie uświadomić, że nie ma Chrystusa bez krzyża, ofiary, wyrzeczenia, nie ma Ewangelii bez krzyża; nie ma również bez ofiary i krzyża chrześcijaństwa. Jest to wielki paradoks chrześcijaństwa: do chwały idzie się przez bramę krzyża. Innej drogi nie ma. A to nie jest łatwe do zrozumienia: dla Żydów krzyż był zgorszeniem, dla Greków głupstwem. Dlatego pokusa Piotra ciągle trwa: pokusa drogi bez cierpienia, bez krzyża, bez ofiary, wyrzeczenia. Pokusa łatwej drogi do chwały. Dziś pokusa ta jest większa niż kiedykolwiek. Owszem, chcemy Chrystusa, ale łatwego, wygodnego, bez krzyża; chcemy Mu nawet służyć, ale nie chcemy się niczego dla Niego wyrzec ani wygody, ani bogactwa, ani rodziny – niczego. Chcemy chrześcijaństwa, owszem, ale łatwego, tak rozwodnionego by się stało lekkostrawne. Nie ma takiego Chrystusa, nie ma takiej ewangelii, nie ma takiego chrześcijaństwa! Nie jest to jednak cierpiętnictwo; krzyż, cierpienie, ofiara nie są celem samym w sobie; są środkiem; są drogą; są bramą do zmartwychwstania. Bez krzyża i ofiary nie ma nic wielkiego w chrześcijaństwie.

Kiedy jako ludzie wiary przeżywamy Wielki Tydzień wspominamy najważniejsze dzieła zbawcze Kościoła. W Wielki Czwartek Jezus ustanawia Eucharystię oraz Sakrament Kapłaństwa. Następnego dnia nie uczestniczymy w Liturgii Eucharystycznej, ale w sposób szczególny adorujemy krzyż, na którym dokonało się nasze odkupienie. Ludzie przez cały piątkowy wieczór oraz przez całą wielką sobotę podchodzą do krzyża i wybierając jedno z miejsc cierpienia na krzyżu całując go. Jest to piękne świadectwo wiary, iż każdy z nas przyjmuje swój krzyż codziennego życia. Nasze życie to nie serial „Na dobre i na dobre”, ale to autentyczne zmaganie się z tym co jest dla nas trudne. Czasami dziwimy się, że współczesny młody człowiek odchodzi od Kościoła. Nie ma się co dziwić, gdyż cały świat mówi mu, że wszystko mu się należy, a tutaj ktoś będzie go zachęcam, aby ten żądny kariery zawodowej, finansowej czy też naukowej młody człowiek, spojrzał na krzyż i skłonił się do refleksji na temat swojego przemijania na tym ziemskim padole. Nasze życie to zmaganie się z ciężarem krzyża w małżeństwie, w kapłaństwie, w życiu samotnym. Każdy ma swój krzyż i nie wolno go nam porzucić, aby zasłużyć sobie na wieczne szczęście. Bez krzyża i ofiary nie ma nic wielkiego w chrześcijaństwie, ale nie ma też realizowania swojego życiowego powołania. Ono na 100 % jest usłane różami, ale trzeba mieć świadomość, że czasami można nastąpić na kolec. Kiedy swój krzyż poniosę z miłością będzie i łatwej, a ten, który swoje życie na tym krzyżu oddał za mnie wspomoże mnie na tej trudnej drodze.

Warto się starać, abyśmy niosąc krzyż z miłością zasłużyli u kresu wędrówki na niebo. Serce zaprowadziło Jezusa na krzyż. Życie ze swoim krzyżem zaprowadzi nas do miejsca, gdzie spotykają się ludzie, którzy tutaj na ziemi zawsze kierowali się miłością serca.

ks. Marek Noras


Z życia kościoła

Wakacyjne wspomnienie

Wakacje dobiegają końca. Wielu z nas ma ciekawe wspomnienia z minionego czasu. Pozwólcie, że zaproszę Was do przepięknej Katedry w Pelplinie. To perełka naszych polskich ziem. Pośród opactw cysterskich na Pomorzu pelplińskie było największe i najwspanialsze. Zakonników ściągnął nad Bałtyk książę Sambor II w 1258 roku. W 1274 roku Mestwin II podarował im wieś Pelplin, w której w kilka lat wznieśli klasztor. Pierwotny kościół został wystawiony przed 1320, a pod koniec stulecia znacznie rozbudowany. W kolejnych wiekach nadal ponoszono trud rozbudowy, opactwo pelplińskie jest więc kroniką mód i stylów obowiązujących w architekturze pomorskiej Dawny kościół klasztorny (dziś katedralny) jest monumentalną ceglaną bazyliką z transeptem, do której od południa przylegają zabudowania klasztorne. Kościół jest jedną z największych świątyń w Polsce. Wzniesiono go na planie prostokąta. Ołtarz jest sześciokondygnacyjną konstrukcją sięgającą 25 m, jednym z najwspanialszych retabulów (nastaw ołtarzowych) w naszym kraju. W wyposażeniu uwagę zwracają okazałe barokowe organy, jak również wczesnobarokowych ołtarzy z obrazami XVII-wiecznych malarzy pomorskich. Do kościoła przylegają gotyckie krużganki. W 1823 roku, gdy skasowano zakon cysterski, kościół uczyniono katedrą diecezji chełmińskiej.

W kilku zdaniach nie jest człowiek w stanie opisać piękna tego kościoła, ale kiedy tu przybędzie i zobaczy wnętrze Tej katedry będzie tutaj chciał znów powrócić. Znów można sobie przypomnieć nasze powiedzenie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie”. Jeżeli jesteś podróżnikiem odwiedzającym różne miejsca w Polsce to na wakacje za rok zaplanuj sobie Katedrę w Pelplinie – nie będziesz żałował.


Biblijny cytat tygodnia

Ufność w Bogu

Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna.

Bojaźń Boża

Nie bądź mądrym we własnych oczach, Boga się bój, zła unikaj: to ciału zapewni zdrowie, a pokrzepienie twym kościom.

Księga Psalmów 3, 5-8


Humor z duchownymi

Benedykt XV (Giacomo della Chiesa; 1854-1922), który w 1920 roku kanonizował Joannę d`Arc, zmarł jak na papieża w dość młodym wieku (miał zaledwie 68 lat), a na dodatek wyglądał na młodszego co najmniej o dziesięć lat. Do Jego śmierci przyczynił się niedbały pracownik bazyliki św. Piotra, tak zwany sanpietrino. 27 grudnia o świcie miał on otworzyć bramę, aby umożliwić Ojcu Świętemu odprawienie Mszy Świętej u sióstr w Santa Marta, ale przyszedł mocno spóźniony. Papież, czekając dłuższy czas w ten zimny grudniowy poranek, nabawił się zapalenia płuc, co przyczyniło się do jego śmierci.

Benedykt XV był niskiego wzrostu, dlatego też jeszcze kiedy jako urzędnik Sekretariatu Stanu pracował u boku Leona XIII, nazywano go „ten malutki”. Kiedyś pewna kobieta przybyła do Rzymu z odległych Włoch specjalnie po to, aby zobaczyć Ojca Świętego, gdyż w tamtych czasach do jej wsi gazety nie docierały, a telewizja miała się pojawić dopiero w dalekiej przyszłości. Gdy ujrzała drobną, białą postać, krzyknęła zawiedziona: „Ach, więc to jest papież! O ileż bardziej przystojniejszy jest mój mąż!”.

Komentarze

Dodaj komentarz