Powiat Wodzisławski
Powiat Wodzisławski

Jak ocenia Pan dzisiejszą Polskę lokalną w odniesieniu do punktu wyjścia sprzed 25 lat? 

Przede wszystkim w ciągu ostatnich 20-30 lat wiele się zmieniło. W Polsce reaktywowane zostały powiaty. Do dzisiaj czasem pojawiają się w przestrzeni publicznej dyskusje, czy powiaty są potrzebne. Uważam, że tak. Powiaty lub ich odpowiedniki istnieją praktycznie we wszystkich krajach wielkością porównywalnych z Polską, chociażby u naszych sąsiadów w Niemczech czy Szwecji. Widać wyraźnie potrzebę istnienia i rozwijania powiatów. Niektóre zadania wykraczają bowiem poza zasięg gminny, a równocześnie są zbyt "małe" dla województw. Potwierdzeniem tego faktu jest to, że niemal natychmiast po likwidacji urzędów rejonowych w Polsce odtworzono powiaty. Zgadzam się jednak z tym, że powiaty powinny zostać wyposażone w nowe, odpowiadające ich zadaniom narzędzia, przede wszystkim finansowe. Dzisiaj bowiem powiaty ziemskie są zbyt biedne, aby realizować wszystkie zadania, jakie na nie się zrzuciło.

Niezależnie od tego, istnienie samorządów terytorialnych w Polsce z całą pewnością należy ocenić pozytywnie. To samorządy zmieniły diametralnie przestrzeń, w której na co dzień żyjemy. Władza centralna nie budowała nowych szkół, przedszkoli czy remontowała istniejące. To nie „Warszawa” przebudowywała drogi lokalne, budowała chodniki, modernizowała osiedla, remontowała ośrodki zdrowia, domy pomocy społecznej czy inne instytucje pomocowe. To nie rząd na szczęście decyduje o rozkładzie jazdy lokalnej komunikacji, tylko władza lokalna. Nie rząd organizuje dni miast, festiwale kultury czy festyny środowiskowe.

Oczywiście ta działalność samorządowa nie jest pozbawiona problemów. Na ogół wynikają one z braku pieniędzy. Kolejne rządy, bez względu na partię rządzącą, bardzo chętnie "dzielą się" bowiem z samorządami zadaniami, ale już niechętnie dzielą się pieniędzmi na ich realizację. Tymczasem z pustego i Salomon nie naleje.

Podsumowując samorząd to fantastyczna rzecz, jedna z tych, które demokratycznej Polsce bardzo się udały, jednak gruntownej reformy wymagają relacje samorządów z rządem po to, aby skończyły się czasy wiecznego zrzucania "na dół" zadań, z którymi administracja centralna sobie nie radzi, co najlepiej widzieliśmy podczas pandemii czy kryzysu migracyjnego związanego z agresją Rosji na Ukrainę. Skończyć się też powinno uzależnianie samorządów od kaprysów tej czy innej ekipy rządzącej. Samorząd ma powierzone mu zadania i powinien mieć na nie po prostu pieniądze, a nie jeździć po nie do Warszawy albo czekać czy któryś parlamentarzysta przywiezie czek.

Co uważa Pan za największy sukces obecnej kadencji, a co w Pana opinii jest niepowodzeniem, bądź niedociągnięcie Pana administracji?

Bez wątpienia największym sukcesem jest nieprawdopodobna skala inwestycji rozpoczętych przez powiat. Głównie na drogach. W historii naszego powiatu jeszcze nie było takich czasów, byśmy rocznie mogli na inwestycje drogowe przeznaczać 30-40 milionów. Zarząd tej kadencji okazał się pod tym względem niebywale skuteczny. Ostatnio dokonywałem takiego podsumowania i się okazało, że na każde 100 zł przeznaczanych przez nas na inwestycje to ok. 70 zł środki pozyskane z zewnątrz. Niech to będzie najlepsza odpowiedź dla wszystkich tych, którzy w 2018 r., krótko po objęciu przeze mnie stanowiska starosty, wieszczyli katastrofę dla powiatu, ponieważ koalicja rządząca w powiecie nie reprezentuje tych samych barw politycznych, co ówcześni parlamentarzyści. Od początku mówiłem i takie jest moje motto do dzisiaj, że samorząd nie jest od uprawiania wielkiej polityki i partyjnych rozgrywek, lecz od realizacji zadań na rzecz społeczności lokalnej. Wierzyłem, że dla dobra wspólnego jesteśmy w stanie się dogadać i tak się też stało. Za to dziękuję.

Za nami niesamowicie trudny okres. Pandemia, kryzys migracyjny związany z wojną na Ukrainie, dziura w finansach spowodowana "Polskim ładem", a mimo to daliśmy radę. Szczerze powiem, że nie pamiętam, by którakolwiek z poprzednich kadencji stała przed takimi trudnymi wyzwaniami.

Co do niepowodzenia czy niedociągnięć administracji powiatowej muszę szczerze przyznać, że jakichś wielkich nie dostrzegam. Nie oznacza to, że zawsze było idealnie. Chodzi mi o to, że nawet jak zdarzały się jakieś potknięcia, to nie rzutowały one na obraz całej minionej kadencji. W tym miejscu jednak trzeba powiedzieć, że dostrzegamy ogromny problem, z którym jako powiat się zderzyliśmy i który jeszcze zapewne długie lata będzie spędzał sen z powiek w kolejnych latach. Chodzi o sytuację w służbie zdrowia. To, do jakiego stanu kolejne rządy doprowadziły szpitale w naszym kraju, to wielki dramat. Z jednej strony to głęboka zapaść finansowa, bo Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje opieki szpitalnej w sposób właściwy. Nie dosyć, że w systemie brakuje pieniędzy, to jeszcze można powiedzieć, że sytuację postawiono na głowie. Lekarz pracujący w przychodni na ogół zarabia dzisiaj więcej niż lekarz w szpitalu. Nie oznacza to, że nie doceniam pracy lekarzy rodzinnych itp. Wręcz przeciwnie, ale chyba nawet oni przyznają, że nie jest normalną sytuacją, kiedy lekarz na SORze czy oddziale internistyczym za swoją pracę otrzymuje mniejsze wynagrodzenie. To niestety powoduje odpływ specjalistów ze szpitali do ośrodków zdrowia, co kończy się zawieszaniem działalności kolejnych oddziałów. Niestety mieliśmy z takimi sytuacjami w minionych 5 latach do czynienia. Ale to problem ogólnopolski, który dotykał także sąsiadów.

Kolejne problemy to ogromna luka demograficzna wśród lekarzy i pielęgniarek oraz brak lekarzy wielu specjalizacji. Tą dziurę jako kraj będziemy zasypywać przez lata. Na dodatek nie da się tego problemu załatać jednorazowym sypnięciem grosza szpitalom, gdyż kształcenie personelu medycznego trwa latami. Obawiam się też, że to, co najgorsze w systemie ochrony zdrowia, dopiero jest przed nami. Dzisiaj problemy kadrowe dotyczą szpitali. Pierwsze zwiastuny widać jednak już również w podstawowej opiece zdrowotnej, czyli głównie u lekarzy rodzinnych. Pytanie co się stanie, gdy zabraknie lekarzy nie tylko w szpitalach, ale i przychodniach. Wystarczy spojrzeć na średnią wieku lekarzy i pielęgniarek w Polsce. Niestety mam wrażenie, że na szczeblu centralnym robi się bardzo niewiele, by sytuację zacząć poprawiać, by chory system zdrowia zacząć uzdrawiać.

My jako powiat przez minione 5 lat robiliśmy wszystko, co możliwe, by wesprzeć szpitale. Nie tylko w okresie covidu. Najlepszym dowodem są miliony wydane na inwestycje w infrastrukturę szpitalną. Dzisiaj to nie te same placówki. Przygotowaliśmy też program stypendialny dla przyszłych pielęgniarek. Regularnie udzielamy PPZOZOwi pożyczek, które następnie umarzamy. W związku z sytuacją kadrową członkowie zarządu osobiście też zaangażowali się w poszukiwania lekarzy, którzy mogliby podjąć pracę w naszym szpitalu. To jednak tylko plaster na głęboką ranę. Bez zmian systemowych ze strony rządu, parlamentu, Naczelnej Izby Lekarskiej wiele nie zdziałamy... Zgadzam się bowiem z komentarzem jednego z internautów, jaki przeczytałem na facebooku: to nie pomieszczenia leczą, lecz ludzie. Jeśli nie będzie lekarzy i pielęgniarek, nawet najlepsze sale operacyjne czy bloki porodowe będą stały bezużyteczne.

Jak wiemy, obie te sfery działalności zarządzania lokalnego wymagają olbrzymiego zaangażowania finansowego. Co według Pana stanowi większe wyzwanie dla samorządu powiatowego - prowadzenie szpitala, czy nadzór nad edukacją?

Obie sfery są dla nas niezmiernie istotne. Oświata, dlatego że to inwestycja w kompetencje i umiejętności naszej młodzieży, a to przecież przyszłość naszego kraju. Szpital z kolei to ratowanie ludzkiego zdrowia i życia. Gdybym miał jednak wybrać, co stanowi większe wyzwanie dla samorządu powiatowego, to w obecnej sytuacji bez wahania wskazałbym, że prowadzenie szpitala czy funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej w ogóle. W przypadku szkolnictwa dzisiaj problemem przede wszystkim są pieniądze, a właściwie ich brak. To, że musimy do oświaty dopłacać rokrocznie po kilkanaście milionów, gdyż rząd nie finansuje zleconych zadań, znacząco ogranicza działalność w innych obszarach. To też najlepszy obraz tego, w jaki sposób państwo realizuje swoje zadania. Już kompletnie abstrahuje od chaosu organizacyjnego, jakiego doświadczyliśmy w minionych latach. Zmiany wprowadzone w systemie oświaty doprowadziły do tego, że organizacyjnie szkołom grozi katastrofa. W tym roku do szkół ponadpodstawowych poszły dwa roczniki. Uczniowie kończą lekcje późnymi godzinami, my dwoimy się i troimy, by wszystkim zapewnić dojazd do szkół. Brakuje nauczycieli. Brakuje pracowni.

A w przyszłym roku do szkół ponadpodstawowych w naszym powiecie trafi mniej więcej 1/4 tegorocznej liczby uczniów. Jak więc móc racjonalnie ułożyć działalność szkoły? Jak zapewnić stabilność pracy nauczycieli? Jak zbilansować budżetowo wydatki na oświatę.

W służbie zdrowia dzisiaj powoli mamy jednak inny - o wiele poważniejszy problem. Śmiem twierdzić, że w opiece zdrowotnej dzisiaj i miliony nie pomogą. Jak już powiedziałem, nie jesteśmy w stanie zasypać z dnia na dzień luki pokoleniowej, jaka powstała w kadrach medycznych.

Tu ważny jest jeszcze jeden aspekt. Z opieki zdrowotnej korzystamy wszyscy - niezależnie od wieku, przez całe życie. Na dodatek mamy starzejące się społeczeństwo. A to oznacza dodatkowe obciążenie dla systemu służby zdrowia. Z tego powodu dzisiaj uważam, że choć oświata jest tak samo istotna z punktu widzenia znaczenia zadań publicznych powiatu, to jednak służba zdrowia, w tym zarządzanie szpitalem jest i jeszcze długo będzie większym problemem i wyzwaniem.

Powiat stracił w tej kadencji dwoje doświadczonych samorządowców -Tadeusza Skatułę i Ireneusza Serwotkę. Jak Pan ich wspomina?

Niestety ostatnie praktycznie pół roku to wielka strata nie tylko dla samorządu powiatowego, ale dla całego życia publicznego w naszym powiecie. Obaj panowie byli bowiem niezwykle aktywni również w swoich gminach. Obie śmierci były też dla nas szokiem. Ze śp. Tadeuszem Skatułą miałem przyjemność współpracować przez długie lata. Był to samorządowiec całym swoim sercem, ogromnie doświadczony, dyplomata dużego formatu. Potrafił rozmawiać z każdym, nie bał się wyzwań i podejmowania trudnych decyzji. Zawdzięczamy mu wiele inwestycji i inicjatyw, które zmieniły wizerunek naszego powiatu. Uwielbiał to, co robił. Bardzo interesował się ludźmi, nikogo nie zostawił w potrzebie. Odszedł od nas niespodziewanie podczas Olimpiady Osób Niepełnosprawnych, pośród ludzi, których starał się otaczać opieką. Z kolei śp. Ireneusz Serwotka, z którym również współpracowałem w poprzedniej kadencji, a w tej kadencji już jakby po przeciwnych stronach sesyjnej sali obrad, prezentował inny styl zarządzania i spojrzenie na sprawy publiczne. Był też prezydentem miasta Wodzisławia Śl. w czasach, gdy walczono o kształt Powiatu Wodzisławskiego, o czym wspominał w październiku podczas jubileuszowej sesji rady powiatu. Dla wielu na zawsze zostanie też tym, który wprowadził Odrę Wodzisław Śląski do polskiej ekstraklasy i z powodzeniem ją tam przez kilkanaście lat utrzymywał. Chociażby już z tego powodu moi poprzednicy zasługuje na poczesne miejsce w lokalnej historii, podobnie jak zresztą śp. Tadeusz Skatuła. 

W stolicy powiatu w ostatnim czasie ulokował swoją inwestycję gigant z branży stolarki okiennej, czyli Eko - Okna. Czy to znaczy, że stajemy się coraz bardziej atrakcyjnym miejscem dla dużego biznesu?

Zacznijmy od tego, że to jedna z kilku dużych inwestycji. I nie tylko w Wodzisławiu Śl., ale w całym powiecie. Obok Eko-Okien powstało też centrum logistyczne Panattoni, centrum dystrybucyjne InPost, a także wiele innych znaczących firm. Prawdę powiedziawszy, to zasługa przede wszystkim samych zainteresowanych, choć swój udział w ich powstaniu mają również gminy i powiat. Oczywiście cieszymy się, że tak duzi inwestorzy zdecydowali się wybudować swoje zakłady na naszym terenie, ale szczerze mówiąc jesteśmy zaskoczeni, że tak późno. Analitycy wskazują bowiem, że nasz teren jest idealnym miejscem do inwestowania: doskonałe położenie, dobry układ drogowy, kilka lotnisk w promieniu 120 kilometrów, być może w przyszłości dostęp do drogi wodnej, duże zasoby kadrowe, dobre przygotowanie kadr o kierunkach technicznych, położenie w samym centrum transgranicznej aglomeracji śląsko-morawskiej oraz konkurencyjne warunki rynku pracy. Jesteśmy świetnym miejscem do inwestowania. Zawsze to wiedzieliśmy. Żałuję, że inni przekonali się o tym dopiero teraz (śmiech). Tak na serio, to cieszymy się z tych inwestycji, bo wierzymy, że w ślad za nimi pojawią się następne.

Przygotowywaliśmy się do tego od momentu od chwili, gdy mieliśmy dostęp do pieniędzy unijnych. Pierwsze duże nasze inwestycje drogowe to były te, które prowadziły do stref przemysłowych. Stąd remont ul. Powstańców Śląskich w gminie Godów i Raciborskiej w gminie Gorzyce, Czyżowickiej w Wodzisławiu i w gminie Gorzyce oraz Olszyny w Wodzisławiu. Jesteśmy świadomi, że zostało wiele do zrobienia. W ostatnim naborze do "Polskiego ładu" złożyliśmy wniosek o 81 mln zł na budowę układu drogowego w rejonie Olszyn. Chcielibyśmy też, aby w większym stopniu zmodernizować i wykorzystać dla celów inwestycyjnych szlaki kolejowe oraz udrożnić ruch na drogach wojewódzkich dzięki budowie Drogi Głównej Południowej oraz Drogi Racibórz-Pszczyna. Czy to się uda - pokaże przyszłość. Ważne jest to, że nie powiedzieliśmy w tej sprawie ostatniego słowa i będziemy o te inwestycje, jak i o inwestorów, walczyć.

Starostwo zrobiło olbrzymi krok naprzód, jeśli chodzi o reaktywację długo zaniedbywanego w naszym kraju szkolnictwa zawodowego. Pojawiają się nowe kierunki, szkoły zawodowe występują z coraz szerszą ofertą, Czy według Pana doprowadzi to do sytuacji, w której na nasz rynek pracy napłynie rzesza tak bardzo oczekiwanych przez biznes fachowców?

Nie do końca zgadzam się z tak postawioną tezą. Owszem razem z tym zarządem zrobiliśmy wiele dla rozwoju kształcenia zawodowego w naszym powiecie, o czym świadcząc, chociażby milionowe inwestycje w kilku naszych szkołach, ale nasz samorząd już od dłuższego czasu stawiał na kształcenie zawodowców. Znawcy oświaty potwierdzą, że gdy w Polsce dopiero zaczynała się dyskusja o konieczności odnowy kształcenia zawodowego, Powiat Wodzisławski był w tym obszarze bardzo zaawanasowany. Służyła temu stała współpraca szkół z pracodawcami, patronaty uczelni, klasy patronackie, które kształcą na potrzeby konkretnych branż, a nawet firm. W budowaniu oferty edukacyjnej w naszym powiecie od lat uczestniczy Rada Rynku Pracy przy PUP w Wodzisławiu Śl. Bardzo aktywny na tym polu jest też biznes, który rozumie, że jeśli chce mieć kadry, które dość szybką będą mogły pracować w konkretnych zawodach, musi uczestniczyć w ich kształceniu, być pewnego rodzaju drogowskazem i dla młodych ludzi, i dla szkół, ale i dla nas samorządu. Za tę wolę współpracy im serdecznie dziękuję. Ze swojej strony przede wszystkim inwestujemy w bazę, dzięki której np. takie Powiatowe Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Wodzisławiu Śl. - nie boję się tego powiedzieć -- dysponuje dzisiaj najnowocześniejszą bazą dydaktyczną w całym regionie. Inwestujemy też w kompetencje młodzieży i nauczycieli. Bo szkoła to nie tylko lekcje w szkolnych pracowniach, ale to też poznawanie świata, podglądanie tego, jak kształcą inni, szlifowanie języków - to wszystko oferują wyjazdowe formy kształcenia w ramach niezliczonych projektów z programu Erasmus. Na miejscu też dbamy o przyszłość młodych ludzi. Przez wiele lat, gdy była taka możliwość, ze środków unijnych oferowaliśmy uczniom dodatkowe kursy zawodowe, językowe, a nawet prawo jazdy. Wszystko po to, by byli gotowi na start na rynku pracy.

Odnosząc się do drugiej części pytania dotyczącej dostępności fachowców – nie ma co ukrywać, że tu wiele zależy od demografii. My możemy kształcić fachowców, ale warunkiem jest to, że musimy mieć kogo kształcić. Tymczasem demografia jest nieubłagana. Europa się starzeje. Rodzi się mało dzieci. Z tego powodu ten problem stał się jednym z haseł polsko-czeskiego memorandum, jakie w gronie kilkunastu samorządów oraz organizacji skupiających biznes podpisaliśmy.

Jakie inwestycje według Pana będą miały kluczowe znaczenie dla funkcjonowania powiatu w przyszłości, chodzi mi przede wszystkim o inwestycje drogowe?

Bezwzględnie budowa Drogi Głównej Południowej i Drogi Racibórz-Pszczyna, która ma kapitalne znaczenie dla północno-zachodniej części powiatu. Bez tych inwestycji na drogach wojewódzkich nasz powiat udusi się w korkach. Już dzisiaj widzimy, co się dzieje na drogach wojewódzkich w naszym powiecie w godzinach szczytu. Obie pozwoliłyby na stworzenie sieci obwodnic dla naszego powiatu i wyprowadziłyby część ruchu z miast. Ważną inwestycją będzie też przebudowa DK78 z Wodzisławia do Rybnika, gdyż mimo że wielu kierowców używa autostrady jako alternatywy, droga krajowa też się korkuje. Osobnym wyzwaniem będzie budowa układów drogowych dla stref inwestycyjnych. Mam nadzieję, że tu pojawią się pieniądze, o które zabiegaliśmy. Inaczej wszyscy będziemy stać wiecznie w korkach, a nasz powiat zostanie rozjeżdżony przez tiry. Do tego ogromnego ruchu, który już dzisiaj notujemy, bo przecież w naszym powiecie zarejestrowanych jest ponad 115 tys. samochodów, dojdą kolejne tiry.

Liczę, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w końcu pochyli się też nad naszym wspólnym apelem - moim oraz wójtów Godowa i Gorzyc w sprawie przebudowy zjazdu z autostrady w Gorzyczkach. Jeśli tego nie zrobi, istnieje realne ryzyko, że tiry przyjeżdżające do centrum logistycznego w Gorzyczkach nie będą mogły zjechać z autostrady i mogą ją zablokować.

Dla rozwoju naszego powiatu duże znaczenie będą też miały inwestycje kolejowe. Liczymy na to, że w bieżącej perspektywie finansowej uda się wybudować drugi tor do Chałupek tak, aby udrożnić ruch na linii kolejowej 158. Pamiętamy też o linii kolejowej 140 biegnącej przez Rydułtowy. Warto popracować nad taką integracją transportu w powiecie, aby skomunikować ze sobą obie linie.

Wygląda na to, że przed naszym państwem otworzyła się lepsza perspektywa na pozyskiwanie środków unijnych. Gdzie widziałby Pan największą alokację tych pieniędzy w naszym powiecie, na jakie działania powinny być one wydatkowane w Pana opinii w największym stopniu?

Oczywiście projekty infrastrukturalne, zwłaszcza w obszarze dróg i ochrony zdrowia. Nie mniej ważne są dla nas również tematy polityki społecznej. Chcielibyśmy przekształcić obiekty szpitalne w Rydułtowach w centrum opieki nad osobami niepełnosprawnymi, starszymi i chorymi. To wynika ze zdiagnozowanych potrzeb, a one będą ciągle rosnąć w miarę postępów procesu starzenia się społeczeństwa. Myślimy o centrum opiekuńczo-mieszkalnym, środowiskowym domu samopomocy dla osób niepełnosprawnych, dziennym domu pobytu dla seniorów. Przydałoby się też w naszym powiecie hospicjum czy ośrodek lecznictwa paliatywnego. Potrzebne są mieszkania chronione dla dzieci opuszczających domy dziecka i rodziny zastępcze, a także drugi w naszym powiecie Zakład Aktywności Zawodowej.

Rydułtowy byłyby idealnym miejscem na lokalizację takich instytucji, gdyż w naszym powiatowym "trójmieście", czyli Pszowie, Rydułtowach i Radlinie dostrzegamy wyraźny brak infrastruktury tego rodzaju. Jak widać, potrzeb mamy sporo. Pomysłów również. O tym jednak, czy w ogóle uda nam się cokolwiek pozyskać, będzie decydowała nasza sytuacja finansowa. Dzisiaj powiaty są w takim stanie, że nie mamy pieniędzy na wkład własny. Dotyczy to zresztą nie tylko nas, ale bardzo wielu samorządów. To zaś potwierdza, że finanse samorządów muszą zostać pilnie zreformowane. Bo administracja centralna nie będzie w stanie wchłonąć gigantycznych środków pomocowych, jakie na nas czekają. I to będzie dramat...

Zarządzanie starostwem ma dużo bardziej kolektywny wymiar niż zarządzanie gminą. Inaczej w ten sposób rozkłada się odpowiedzialność, ale też inaczej trzeba współpracować z kolegami. Jaki styl zarządzania Pan preferuje wobec współpracowników?

Ciekawe pytanie. Przyznam szczerze, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem, gdyż sposób zarządzania powiatem od początku nie uległ zmianie, inaczej niż w miastach czy gminach, gdzie najpierw były wieloosobowe zarządy wybierane przez rady, a później wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast wybierani bezpośrednio. Myślę, że takie kolegialne zarządzanie owszem, wymaga nieco więcej czasu, gdyż decyzje podejmowane są wspólnie przez kilka osób, z których każda prezentuje inną perspektywę, inne doświadczenie, więc analiza danego tematu na zarządzie jest o wiele szersza, ale wymaga dyskusji. Kolegialne zarządzanie uczy też koncyliacyjnego podejścia. To ważne zwłaszcza w naszej kulturze politycznej. Myślę jednak, że dzięki temu, iż spotyka się grupa ludzi z różnym podejściem, różną wiedzą i różnym temperamentem decyzje są bardziej przemyślane. W przypadku modelu jednoosobowego czas podjęcia decyzji może byłby i krótszy, ale ryzyko błędnej lub pochopnej decyzji, a co gorsza ryzyko bezkrytycyzmu władzy – o wiele większe.

Na koniec dwa pytania o sport i rekreacje. Jaki sport najbardziej lubi starosta Leszek Bizoń? Przy jakich transmisjach sportowych najbardziej się denerwuje? I jaki film lub książkę poleciłby Pan mieszkańcom naszego powiatu w 2024 r.?

Może trudno w to uwierzyć, ale w młodości pasjonowałem się strzelectwem. Osiągałem też niemałe sukcesy. Pamiętam zdziwienie wszystkich podczas otwarcia strzelnicy w Rydułtowach, gdy okazało się, że starosta, czyli ja, ustrzelił same dziesiątki (śmiech). Lubię też coś ugotować, a jak jest okazja – to na przykład wyskoczyć do tunelu aerodynamicznego. Fantastyczne doświadczenie, polecam każdemu. Kiedyś byłem wielkim fanem Formuły 1, ale od czasu, gdy sport ten ma więcej wspólnego z biznesem i bukmacherką niż z rywalizacją sportową, przestałem wyścigi oglądać. Tradycyjnie też emocje rosną, gdy występuje reprezentacja piłkarska, ale ze względu na "popisy" ostatnich lat, szczerze przyznam, że jak większość Polaków "przesiadłem" się na siatkówkę. I wraz z żoną kibicuję naszym siatkarzom i siatkarkom. Jeśli idzie o kino - przyznam szczerze, że codzienność dostarcza mi tyle emocji, że najchętniej oglądam komedie oraz filmy lekkie, aby się pośmiać, zrelaksować i zresetować po trudach dnia czy tygodnia.

Komentarze

Dodaj komentarz