Materiał prasowy
Materiał prasowy

Michał Urgoł - Jastrzębianin, społecznik, sołtys i miejski radny. O czymś zapomniałem?

Myślę, że wystarczyłoby społecznik. Dla mnie pozostałe funkcje, jakie Pan wymienił, są jedynie pochodną mojego zaangażowania w sprawy sołectwa czy miasta, a mówiąc dokładnie jego mieszkańców. Ludzie chętnie dzielą się pomysłami dotyczącymi własnej dzielnicy czy miejscowości. Problem w tym, że niewiele osób chce tego słuchać. Ja nigdy nie miałem z tym problemu. I tak od słowa do słowa, dochodziliśmy do konkretnego działania. Najpierw w sołectwie, a później w mieście.

Bez mandatu radnego czy sołtysa też można działać społecznie.

Oczywiście, że można. Tyle że funkcja radnego czy sołtysa pozwala działać szybciej i skuteczniej, a na tym przede wszystkim zależy mieszkańcom. To był jeden z argumentów, jakie słyszałem od osób namawiających mnie do startu w wyborach na sołtysa, a później radnego.

Namawiających?

Jestem przedsiębiorcą i managerem, więc mam co robić. Mój czas muszę dzielić między firmę, rodzinę i działalność społeczną, dlatego moim celem nigdy nie była tylko kariera samorządowa. Zresztą wszystko zaczęło się od miłości do muzyki.

To muzyka natchnęła Pana do działalności społecznej?

Chyba tak. W mojej parafii, świętej pamięci ks. proboszcz Janusz Rudzki wpadł na pomysł powołania zespołu młodzieżowego i orkiestry parafialnej. Zaangażowałem się i poszło. Potem były kolejne projekty i chyba szło mi całkiem nieźle, bo ktoś zaproponował start w wyborach na sołtysa, a później radnego.

I przyszedł czas na prezydenta miasta. Banery już wiszą.

W grudniu powiesiłem banery z życzeniami świątecznymi, ale to nie znaczy, że będę się ubiegał o stanowisko św. Mikołaja. Banerami #Porozmawiajmy o Jastrzębiu-Zdroju, chce zainicjować społeczną debatę na temat przyszłości miasta i jego mieszkańców. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment niż kampania wyborcza, kiedy ważą się losy miasta. Może dyskusja o tym co należałoby zmienić lub poprawić w mieście, sprowokuje do udziału w wyborach. W ostatnich, ponad połowa uprawnionych nie wzięła udziału w głosowaniu.

To jak taka debata powinna wyglądać?

Mamy social media, prasę, portale więc przestrzeni do rozmowy nam nie zabraknie. Uważam, że inicjatorem tego projektu nie powinien być radny, a prezydent miasta. Tyle że Anna Hetman chyba nie radzi sobie w rozmowach z mieszkańcami. Przykładem jest debata z kandydatami na prezydenta miasta, jaka odbyła się podczas poprzedniej kampanii. Prawie się udała. Prawie, bo w ostatniej chwili zbojkotowała ją urzędująca prezydent. Szkoda, bo była to wyjątkowa okazja, by poznać pomysły na miasto i skonfrontować je w toku dyskusji między kandydatami.

To przecież mieszkańcy w dniu wyborów muszą zdecydować o przyszłości swojego miasta. Na jakiej podstawie mają to zrobić, ulotek, plakatów czy haseł wyborczych?

To, czym Michał Urgoł chciałby sprowokować Jastrzębian do dyskusji o mieście?

Jego przyszłością. Od lat jesteśmy miastem z potężnym potencjałem rozwojowym. Mamy autostradę, specjalną strefę ekonomiczną i Jastrzębską Spółkę Węglową, jedną z najbogatszych spółek skarbu państwa. To atuty, o których inne gminy mogą tylko pomarzyć, a my nie potrafimy się nawet nimi pochwalić, nie mówiąc już o skutecznym ich wykorzystaniu.

Baner społeczny
#Porozmawiajmy o Jastrzębiu-Zdroju.

Władze miasta nieustannie chwalą się wydatkami na promocję.

Moim zdaniem od pieniędzy ważniejszy jest pomysł. Mam na myśli projekt, który zwraca uwagę niekonwencjonalnym i oryginalnym pomysłem, czymś, co pozwoli nam wyjść przed szereg. Powielanie schematów w rodzaju folderów czy targowych stoisk jest marnowaniem czasu i pieniędzy. To właśnie jeden z największych problemów obecnej prezydent, brak pomysłu na rozwój Jastrzębia.

Miasto ma przecież strategię rozwoju.

To raczej dokument o charakterze deklaratywnym, taka księga życzeń. Gdyby była rzetelnie realizowana, dziś mielibyśmy podobne problemy jak sąsiednie Żory, czyli szukalibyśmy wolnych terenów pod budownictwo mieszkaniowe i inwestycje przemysłowe. Niestety jest odwrotnie. Z każdym rokiem ubywa nam mieszkańców i zjawisko to będzie się nasilać, bo coraz więcej młodych ludzi nie widzi szans dla siebie w rodzinnym mieście. Wyjeżdżają, bo coraz mniej mamy im do zaoferowania, a to mieszkańcy są największym potencjałem każdego miasta i to oni decydują o jego rozwoju.

Jest aż tak źle? Bo przyznam, że powiało chłodem.

Na szczęście nie. Nadal jesteśmy miastem ze statystycznie największymi pensjami mieszkańców w Polsce. Tyle że zawdzięczamy to JSW. W mieście nie ma alternatywnego dla górnictwa rynku pracy. Coraz więcej ludzi dojeżdża do pracy w Czechach, a chodzi o to, by to Czesi przyjeżdżali ze swoim inwestycjami do Jastrzębia. Możemy mieć najpiękniejsze parki, czyste i zbadane osiedla, ale bez rozwoju gospodarczego nie zatrzymamy młodych ludzi. Dobrym wskaźnikiem są deweloperzy. Ile apartamentowców powstało w Jastrzębiu-Zdroju? Żaden, a przecież nie brakuje w mieście terenów i dobrze zarabiających mieszkańców.

Czy chce Pan przez to powiedzieć, że miasto się nie rozwija?

Nie. Ale rozwijamy się zbyt wolno i nie do końca wiemy w jakim kierunku.

Czyli?

Jakie ma być Jastrzębie za 10 lat? Czy będziemy nadal miastem górniczym, czy może ośrodkiem innej gałęzi przemysłu? A  jeśli tak, to jakiego? Zielonych technologii energetycznych, a może samochodowych? Nikt w Jastrzębiu nie zna odpowiedzi na te pytania, a najgorsze, że nie zna ich nawet obecna prezydent i to po 9 latach rządów w mieście. To smutne, ale mam wrażenie, że nie budujemy świadomie przyszłości miasta, a jedynie staramy się lepiej lub gorzej reagować na to co przyniesie los. To nie jest zarządzanie a jedynie administrowanie miastem i przyszłością mieszkańców.

Władze miasta inwestują w poprawę jakości życia mieszkańców. Instytut Dziedzictwa i Dialogu Łaźnia Moszczenica czy Żelazny Szlak Rowerowy to najbardziej znane miejskie inwestycje.

Inwestycje potrzebne, ale czy najpilniejsze? PR-owo na pewno, szczególnie przed wyborami. Tymczasem w mieście brakuje budynku dla ośrodka kultury. Od lat mieści się w wynajmowanych pomieszczeniach Kina Centrum, za które miasto płaci blisko milion złotych czynszu rocznie! Budowa własnego obiektu zwróciłaby się po kilku latach. Mamy nowy deptak z ulicznymi fontannami w Zdroju, a nie mamy strefy centrum, i nawet nie wiadomo gdzie miałaby się ona znajdować. To jest właśnie różnica między administrowaniem a zarządzaniem miastem.

Jastrzębie-Zdrój jest bogatą gminą górniczą, którą stać na więcej, dużo więcej. Nie za rok, dwa lub trzy lata, ale już dzisiaj. Świat ucieka nam do przodu, jeżeli nie chcemy zostać w prowincjonalnym tyle, niczego nie możemy odkładać na jutro.

Komentarze

Dodaj komentarz