Kontrowersja – o ile w reklamie może być kluczem do sukcesu, to przy dużych inwestycjach jest zazwyczaj zapowiedzią klęski. Nic dziwnego, że skomplikowane, wpływające na wiele aspektów życia projekty budzą społeczne obawy lub sprzeciw lokalnych organizacji pozarządowych. Niepokoje te, są tym silniejsze, im mocniejsza jest propaganda gigantomanii towarzysząca tym przedsięwzięciom, która w miejsce rzetelnych danych wprowadza naciągane tezy.
Bez wątpienia inwestycją, która rozpala ogólnopolskie debaty, jest program budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego – węzła transportowego opartego na sieciach lotniczych i kolejowych sprzężonego z systemem infrastruktury drogowej. Kontrowersje związane z powstaniem CPK były wielokrotnie przedstawiane na łamach „Nowin” – głównie w kontekście protestów mieszkańców poszczególnych miast, gmin czy sołectw naszego regionu. Byłem na nich razem z Państwem. Niestety, podczas tych spotkań zabrakło przedstawicieli rządu i posłów PiS z naszego regionu, nie starczyło im czasu, aby przekonać mieszkańców naszego regionu do tej gargantuicznej inwestycji.
Temat ten jest ciągle żywy również w debacie politycznej. Podczas styczniowego posiedzenia Sejmu powrócił on na tapetę za sprawą prowadzonego audytu przez pełnomocnika nowego rządu ds. CPK. Okazało się, że do tej pory nawet nie wbito nawet łopaty w miejsce, gdzie powstać ma ta inwestycja, mimo to CPK kosztowało nas już 2 mld 700 mln zł. Wśród tych wydatków znalazły się m.in.: 1,2 mln zł na publikacje i programy w mediach zagranicznych, 1,5 mln zł w mediach krajowych. Ponad 4 mln zł wydano na najróżniejsze imprezy i pikniki promujące ten projekt. Dziwnym trafem ich szczególne zagęszczenia miało miejsce w okresie poprzedzającym wybory do Sejmu - we wrześniu i pierwszej połowie października 2023 roku. Inwestycja ta stała się również ostoją dobrze płatnych etatów – 750 osób znalazło tam ciepłe posadki.
Posłowie PiS, chcąc przykryć swoje nieudolne działania i marnotrawstwo środków publicznych zasłaniali się interesem narodowym. Gdyby rzetelnie podeszli do sprawy, gdyby poświęcili tyle czasu i energii na spotkania z mieszkańcami, co na forsowanie swojej propagandy, to dziś mówilibyśmy nie o audycie w tej inwestycji, ale o kolejnym etapie jej realizacji.
Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że ambitne projekty są Polsce potrzebne, ale muszą być przemyślane i dostosowane do bieżących możliwości, bo rachunek za ich realizację pokrywany jest z kieszeni podatników. Krajowa gospodarka będzie potrzebowała „wiatru w żagle” w postaci ekonomicznych, technologicznych i społecznych inwestycji, ale należy sobie zadać pytanie: czy można je forsować wbrew interesom obywateli? Czy w tym momencie potrzebna jest taka gigantomania? Przecież zasób środków finansowych w obecnej sytuacji gospodarczej jest ograniczony. Czy można marnować środki przewidziane na ich realizację, serwując Polakom (nie) tanią propagandę sukcesu?
Krzysztof Gadowski
Komentarze