Kradli luksusowe auta
Kradli luksusowe auta


Przestępcy zaczęli grasować w zeszłym roku. Ich łupem padło blisko 100 aut dobrych marek (np. mercedes, audi, bmw, volkswagen, toyota). – Ich wartość wstępnie oszacowano na 6 mln zł – poinformował podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik KWP w Katowicach. Jak wyjaśnia, złodzieje wybierali ofiary spośród kierowców parkujących samochody przy centrach handlowych. Działali również na przelotowych trasach. Śledzili tu szoferów upatrzonych samochodów, potem ustalali ich adresy i nocą kradli auta z prywatnych posesji, garaży oraz przyblokowych parkingów. – Mieli skanery, dzięki którym rozbrajali alarmy, oraz tzw. łamaki do otwierania drzwi – mówi podinspektor Gąska.Zatrzymanej trójce grozi kara do pięciu lat więzienia. Stróże prawa planują kolejne zatrzymania. Jak dodał podinsp. Gąska, tego samego dnia niemieccy policjanci, którzy współpracują ze śląskimi kolegami i korzystają z zebranych przez nich informacji, ujęli w rejonie Stuttgartu czterech Polaków. – Wszyscy działali w międzynarodowej szajce, która zajmowała się przerzutem zrabowanych samochodów na Ukrainę i do Rosji – wyjaśnia rzecznik. Złodzieje wpadli podczas jazdy skradzionymi w Niemczech porsche o wartości 100 tys. euro, bmw 745 za 50 tys. euro i najnowszym modelem audi. Zamierzali przemycić je m.in. do Polski i sprzedać.Ze złodziejami aut zmagała się też policja rybnicka. We wtorek, 21 marca, ok. godz. 21.40 do komendy zadzwonił mieszkaniec ul. Kraszewskiego z informacją, że właśnie skradziono mu dwuletniego seata leona. Dodał też, że wiele wskazuje na to, iż zrabowane auto pilotuje srebrne audi A4. Na dziwne zachowanie osób kręcących się przy seacie, który stał na ulicy, zwróciła mu uwagę sąsiadka, ale na powstrzymanie złodziei było już za późno. Okazało się, że audi rzeczywiście holowało skradzionego seata, którego właściciel pozostawił na drodze na wstecznym biegu i z włączoną blokadą skrzyni biegów. O kradzieży drogą radiową zawiadomiono wszystkie patrole w terenie.Jeden z nich dotarł do zaniedbanego, leśnego parkingu przy ul. Gliwickiej w dzielnicy Ochojec, gdzie natknął się na oba opisane samochody zwrócone w stronę Gliwic. Stało przy nich czterech mężczyzn. Gdy radiowóz wjechał na parking, blokując wyjazd, trzech rzuciło się do ucieczki w las, a czwarty wskoczył za kierownicę audi i uruchomił silnik. Z radiowozu wybiegł siedzący na miejscu pasażera sierżant sztabowy Piotr Paszek i usiłował wyciągnąć kierowcę z auta. Ten zdążył jednak wrzucił wsteczny bieg i, wykonując gwałtowny skręt, z impetem potrącił mundurowego, który upadł na ziemię. Audi uderzyło w stojącego z tyłu seata i wjechało w pryzmę śniegu. Kierowca próbował ruszyć w stronę policjanta, ale auto utknęło w zaspie.Wtedy drugi funkcjonariusz oddał pierwsze strzały. Szofer wyskoczył z unieruchomionego samochodu i podobnie jak jego wspólnicy zaczął uciekać w las. Sierżant Paszek pozbierał się i zdążył oddać strzały ostrzegawcze, ale bandzior zniknął wśród drzew. Poturbowany funkcjonariusz nie mógł go ścigać. Z drobnym urazem kręgosłupa i ręki trafił zresztą później do szpitala w Orzepowicach. Tymczasem policja zarządziła blokady dróg, wezwała też posiłki z Żor, Knurowa i Gliwic. Z Krakowa sprowadzono specjalny helikopter z kamerą termowizyjną. Użyto psów tropiących i korzystano z pomocy leśników. Poszukiwania trwały do czwartej nad ranem, ale złodziei nie ujęto.Na miejscu potyczki i na trasie ucieczki przestępców zabezpieczono wiele śladów, m.in. odciski butów. Jak mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzeczniczka rybnickiej komendy, zatrzymanie sprawców jest kwestią czasu. Okazało się, że audi skradziono w Rybniku w lutym. Miało niemieckie tablice, które złodzieje zastąpili innymi, zrabowanymi z innego auta. Pozwala to przypuszczać, że kradli samochody z wprawą i na dużą skalę.MAŁGORZATA SARAPKIEWICZWACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz