Tesknota za dziecmi
Tesknota za dziecmi


Pod koniec kwietnia ubiegłego roku sąd w trybie nagłym powierzył pieczę nad chłopcami dziadkom, a w grudniu ustanowił ich rodziną zastępczą dla wnuków.Ograniczył też prawa rodzicielskie Monice i Damianowi. W uzasadnieniu napisano, że ich mieszkanie jest zaniedbane i brudne, ojciec to alkoholik. Zachowuje się agresywnie wobec matki i dzieci i zagraża bezpieczeństwu tych ostatnich. Poza tym kurator społeczny zawiadomił sąd, że rodzice nie stosują się do jego poleceń, a ostatnio nawet nie wpuszczają do domu. Lissowie nie mogą pogodzić się z orzeczeniami Temidy. – Nie jestem alkoholikiem. Trochę piłem po śmierci ojca, z rozpaczy. Z tego powodu na pół roku straciłem nawet prawo jazdy. Usiadłem za kierownicą po jednym piwie. Przez ostatni rok nie wziąłem alkoholu do ust, nie palę też papierosów – wyjaśnia Damian.Teściowie uniemożliwiająSłowa męża potwierdza Monika. Oboje skarżą się, że teściowie uniemożliwiają Damianowi spotkania z dziećmi i nastawiają chłopców przeciwko rodzicom. Na początku roku wystąpili do sądu o przywrócenie praw rodzicielskich. Najstarszy syn skończy w sierpniu sześć lat, średni ma trzy lata, zaś najmłodszy niespełna dwa. Monika jest w piątym miesiącu ciąży i już teraz boi się, że zostanie im odebrane również czwarte dziecko. Lissowie niczego nie wskórali. W lutym rybnicka Temida oddaliła ich wniosek, więc chłopcy zostaną u dziadków. Ponadto sąd zobowiązał Damiana do płacenia alimentów w wysokości 100 zł na dziecko. Lissowie twierdzą, że to niesprawiedliwe.Rodzice Moniki (jako rodzina zastępcza) otrzymują miesięcznie z Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku po 900 zł na dziecko, czyli w sumie 2,7 tys. zł. – Nam często brakowało na jedzenie, opał i zapłacenie rachunków – mówią młodzi małżonkowie. Równocześnie podkreślają, że ostatnio wszystko zmieniło się u nich na lepsze, więc sami mogliby wychowywać chłopców. – Bardzo kochamy swoje dzieci – powtarza Monika. Mieszkanie Lissów w bloku przy ulicy Zgrzebnioka nie jest ani zaniedbane, ani brudne. Pachnie w nim jeszcze farbą. Damian wymalował pokoje. W kuchni położył panele i chce jeszcze położyć kafelki. Niedawno też kupił używaną pralkę. Od pieca kaflowego bucha przyjemne ciepło, choć wcześniej bywało różnie.Złota rączkaW pokoju dziecinnym stoi komputer. Własnoręcznie złożył go tata. Na półkach leżą pluszaki. Monika i Damian zawsze wchodzą tu ze łzami w oczach. Mają kilkunastoletnią skodę favorit. Najpierw Damian kupił z ogłoszenia starego malucha i wyremontował. Potem sprzedał fiacika i nabył znacznie lepszą skodę. Monika przyznaje, że mąż potrafi zrobić wiele rzeczy. Ma żyłkę do samochodów. W połowie stycznia dostał pracę w przedsiębiorstwie budowlano-montażowym, które wznosi rybnicką Plazę. Zarabia 1,4 tys. zł netto. Ponadto ma prawo jazdy kategorii B i chce uzyskać uprawnienia do kierowania większymi samochodami.Szoferzy ciężarówek nie narzekają na brak pracy. – Dlaczego sąd nie wziął tego pod uwagę? – pytają młodzi rybniczanie. Jak dodają, teraz mają stały dochód, więc sami potrafią zadbać o przyszłość swoich dzieci. Sąd uznał jednak, że nie zasługują na przywrócenie pełni praw rodzicielskich, gdyż on jest zatrudniony na okres próbny, ona w ciąży, są zadłużeni i borykają się z problemami finansowymi. Monika przyznaje, że jest winna sieci Orange 2 tys. zł i tyle samo Providentowi. Ale zapewnia, że spłaci długi. Sąd uzasadnia dalej, że „dzieci mają optymalne warunki rozwoju w rodzinie zastępczej dziadków”.Miłość na zabójMonika i Damian byli parą już w ósmej klasie szkoły podstawowej. Kochali się na zabój. Sześć lat temu wzięli ślub. Jej rodzice od początku nie byli zadowoleni z wyboru córki, bo on skończył tylko podstawówkę i kurs mechanika samochodowego, a ona liceum medyczne. Po ślubie przez pół roku mieszkali u jego rodziców. Młody małżonek nigdzie nie mógł znaleźć pracy. Imał się dorywczych robót. Potem przez pewien czas zarabiał na życie w warsztacie samochodowym, a następnie w Rybnickich Służbach Komunalnych. Na ogół nie mieli pieniędzy. Pomagał im ojciec Damiana. Wynajął synowi i synowej mieszkania w bloku przy ulicy Chalotta, a później przy Sławików.Opłacał czynsz. Kiedy dwa lata temu ojciec zmarł, Damian bardzo to przeżył. Oboje przyznają, że w mieszkaniu dochodziło do awantur. Powodem były kłopoty finansowe. Kiedyś Damian niechcący o mało nie połamał żonie palców. Trzeba było założyć gips. Monika tłumaczy jednak, że ma takie kruche kości, choć wygląda bardzo dobrze. Nieraz wyprowadzała się z dziećmi. Damian przychodził i błagał, obiecywał, że znajdzie pracę. Zawsze wracała do męża. Damian był zarejestrowany w pośredniaku. Nieraz łapał tzw. fuchy. Kiedyś (jeszcze z ojcem) kopał fundamenty pod budowę domu znanego przedsiębiorcy. Liczył na pracę w jednym z jego sklepów.Marne groszeTymczasem biznesmen zapłacił Lissom za ciężką pracę po raptem 100 zł. Nie dochodzili swoich praw przed sądem, bo kopali na czarno. Radzili sobie w różny sposób. Damian zrzucał węgiel, tapetował ściany, malował ogrodzenia i kosił trawę w ogrodach zamożniejszych ludzi. Monika ma uprawnienia do opiekowania się małymi dziećmi. Nie umiała jednak znaleźć zajęcia w swoim zawodzie, więc sprzątała i myła okna u znajomych. Teraz zastanawiają się, czy nie pospieszyli się ze ślubem. Ona miała wtedy 18 lat, on był tylko o rok starszy. Damian żałuje, że nie ukończył przynajmniej szkoły zawodowej, bo łatwiej byłoby mu znaleźć pracę. Byli młodzi i nie słuchali rad starszych.Teraz ona ma 24 lata, on 25. Uważają, że rodzice Moniki nie zrezygnują z wychowywania wnuków, gdyż otrzymują z gminy sporo pieniędzy. Musieliby zrzec się statusu rodziny zastępczej i 2,7 tys. zł miesięcznie, a przecież babcia zwolniła się z pracy. Dziadek pobiera niewysoką rentę. Niestety, nie udało nam się poznać stanowiska drugiej strony. Matka Moniki nie chciała z nami rozmawiać.
Tekst i zdjęcie: IRENEUSZ STAJER

Komentarze

Dodaj komentarz