Związkowcy bez wyboru


– Obawiamy się, że dojdzie do szachrajstwa przy liczeniu głosów – podkreślają działacze. Są oburzeni tym, że ich przedstawiciele nie tylko nie zasiądą w komisjach, ale nie będą nawet mogli obserwować wyborów. – To przecież Białoruś – stwierdzają krótko. W nowej radzie nadzorczej kopalni zasiądą jeden przedstawiciel Ministerstwa Finansów, dwaj reprezentanci Ministerstwa Gospodarki oraz dwaj przedstawiciele załogi. Dlaczego wybory tych ostatnich wzbudzają takie emocje? Ano z tej przyczyny, że w 12-osobowej komisji liczącej głosy znajdą się pracownicy poszczególnych działów, ale wytypują ich bezpośredni przełożeni. Związkowcy twierdzą, że w ten sposób w radzie nadzorczej zasiądą ludzie wierni starym układom.– Już przecież Stalin powiedział, że nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy – mówi Wiesław Wójtowicz, przewodniczący Kadry. Delegaci związków mogliby się przyglądać wyborom, ale za zgodą obecnej rady nadzorczej. Jej szef Andrzej Krupiński odrzucił jednak wniosek działaczy, tłumacząc, że pismo wpłynęło za późno. Wiceprezes Marian Kurpas twierdzi, że wybory będą uczciwe, a jeśli rada wyrazi zgodę, związkowcy będą mogli przyglądać się liczeniu głosów. Niestety, wybory odbędą się już 10 maja, a więc rada nie zdąży zająć się tą sprawą. – My tylko chcemy, by reprezentował nas rozsądny facet, który będzie patrzył na ręce prezesom – wyjaśnia Wójtowicz.Związkowcy nie zgadzają się też z regulaminem wyborów, w którym jest zapis, iż do rady nie może kandydować osoba tuż przed górniczą emeryturą oraz ze stażem pracy mniejszym niż 20 lat. – Jest to dyskryminacja i z tą sprawą pójdziemy do sądu – zapowiada szef Kadry. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz