Prywatyzacja czy likwidacja
Prywatyzacja czy likwidacja


Do Bożeny Capek, dyrektorki ZOZ-u w Rydułtowach, wpłynęły pisma od lekarzy zatrudnionych w placówce. Chcą prywatyzacji poradni i przekształcenia ich w niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Rzecz dotyczy m.in. ginekologów, diabetologów oraz gastroentorologa, a także poradni w Gaszowicach. – Jesteśmy w stanie zapewnić lepszą jakość usług, dostępność, jak również elastyczne godziny pracy. Nasze pacjentki nie zawsze mogą liczyć na pełny zakres usług, gdyż publiczne gabinety są słabo wyposażone. Niekiedy odsyłamy pacjentki na badania aż do Katowic. Resort zdrowia nie jest w stanie doposażyć nam gabinetów. My jesteśmy w stanie to zrobić, korzystając z kredytów czy funduszy unijnych – przekonują ginekolodzy.Do dyrektorki trafiają argumenty pracowników. Nie jest przeciwna prywatyzacji. Przyzwala na nią, ale pod pewnymi warunkami i zasadami współpracy, z zachowaniem ustalonych priorytetów istotnych dla szpitala. I tak ustalono, że w strukturach ZOZ-u pozostałaby jedna poradnia ginekologiczna (obecnie jest ich osiem). Nie ma jednak mowy o odejściu ginekologów ze szpitala, nadal byliby zatrudnieni w tym samym wymiarze co dotychczas na oddziale położniczo-ginekologicznym. W następnej kolejności prywatyzowane mają być wiejskie i gminne ośrodki zdrowia, a dopiero potem poradnie specjalistyczne.Dodaje, że nie jest to proces, który uda się zrealizować w ciągu kilku miesięcy. Na jego sfinalizowanie trzeba poczekać co najmniej półtora roku, bo tyle trwają wszystkie ustawowe procedury.Pomysł prywatyzacji zaskoczył niektórych radnych. – Miałem nadzieję, że nowa pani dyrektor będzie ZOZ w Rydułtowach reformować, a nie likwidować. Takie działanie może wywołać efekt domina, najpierw sprywatyzujemy jedną część, potem drugą, a w efekcie nie będzie już czego prywatyzować, bo dojdziemy do lecznictwa zamkniętego i koniec – mówi Piotr Cybułka, powiatowy radny.Zaintrygowała go informacja, że lekarze chcą prywatyzacji tych poradni, które przynoszą straty, bo widzą w tym szansę dla siebie. – Jak to jest, że publiczne przynoszą straty, a prywatne nie?Z odpowiedzią pośpieszył mu obecny na sali lekarz ginekolog Jacek Sączyński. – NFZ premiuje procedury wysoko specjalistyczne, a ZOZ-owskie gabinety są prawie gołe, nie dysponują nowoczesnym sprzętem. Nasze pacjentki na badania odsyłamy do innych placówek. Prywatnie będziemy mogli dosprzętowić gabinety, zapewnić lepszą jakość usług, szerszy zakres i większą dostępność – tłumaczył.Józef Żywina przekonywał, że starostwo nie straci na prywatyzacji, a może jeszcze zarobić z dzierżaw pomieszczeń bądź też ich sprzedaży. Jednak to jest jeszcze daleka przyszłość, choć temat powinien być kontynuowany.Być może prywatyzacja jest szansą na zachowanie miejsc pracy dla obecnych pracowników ZOZ-u w Rydułtowach. Zwłaszcza że pojawiła się groźba likwidacji szpitala. Nie ma go podobno w wykazie szpitali na 2007 rok. Informacja wydaje się prawdopodobna, bo rzekomym autorem listy jest poseł PiS-u Bolesław Piecha, który już od dawna forsuje pomysł likwidacji jednego ze szpitali w powiecie wodzisławskim.O tym, czy szpital jest potrzebny, czy też nie, nikt z ministerstwa z władzami lokalnymi nie będzie rozmawiał. Co najwyżej odbędą się konsultacje na szczeblu wojewódzkim. Dziś trudno uzyskać precyzyjną odpowiedź w Ministerstwie Zdrowia. – Lista nie jest ostateczna, w tej sprawie będą prowadzone jeszcze rozmowy – usłyszeliśmy w biurze prasowym w ministerstwie.Władze powiatu nie chcą czekać z założonymi rękami. Już teraz zastanawiają się nad ewentualnymi rozwiązaniami tej patowej sytuacji. Rzecz dotyczy nie tylko placówki z ponadstuletnią tradycją, ale też ponad 700 osób tam zatrudnionych. BEATA KOPCZYŃSKA

Komentarze

Dodaj komentarz