Zabil za 10 zl
Zabil za 10 zl


Wszystko zaczęło się 13 lutego 2004 roku. Wieczorem do komendy policji w Rybniku zadzwonił anonimowy rozmówca z informacją, że w jednym z mieszkań przy ul. Paderewskiego w dzielnicy Niedobczyce znajdują się zwłoki kobiety. Na miejscu stróże prawa znaleźli ciało Grażyny D., której według wstępnych oględzin zadano szereg ciosów nożem w szyję. Jak ustalono w toku śledztwa, samotnie mieszkająca kobieta utrzymywała się głównie z zasiłków opieki społecznej, a po części prawdopodobnie również ze świadczenia usług seksualnych. W jej mieszkaniu nieraz odbywały się libacje alkoholowe.Spotkanie w barze12 lutego wieczorem Krzysztof B., ojciec oskarżonego mieszkający również przy ul. Paderewskiego, wybrał się do miejscowego baru Górnik. Spotkał tam Grażynę D., która chciała, by postawił jej piwo, tak też się stało. Wkrótce kobieta miała zaprosić go do siebie. Po drodze wstąpili do sklepu nocnego, w którym kupili butelkę wódki. W okolicy plotkowano, że łączył ich romans, a niektórzy przesłuchani świadkowie twierdzili, że ona miała nakłaniać Krzysztofa B., by odszedł od żony. Nazajutrz ok. godz. 6 rano Grażyna D. zjawiła się w pobliskim sklepie spożywczym. Kupiła papierosy i kolejną butelkę wódki. Ekspedientka zwróciła uwagę, że miała przy sobie aż 50 zł.Wódkę wypiła ze swym znajomym. Około 11 ten pojawił się w domu i zażądał od żony 20 zł, nie mówiąc jednak, na co zamierza je wydać. Po krótkiej awanturze kobieta dała pijanemu mężowi pieniądze, ale poprosiła syna Przemysława, by ten poszedł z ojcem. W dwójkę udali się do Grażyny D., kupując po drodze butelkę wódki. W czasie jej opróżniania gospodyni poprosiła chłopaka, by wymienił jej wkładkę zamka w drzwiach. Przemysław B. zgodził się i poszedł do domu po narzędzia. Pytany przez matkę i swą konkubinę odpowiedział, że wraz z ojcem są u niejakiego Maksa. Gdy wrócił do mieszkania Grażyny D., okazało się, że ojciec jest już na tyle pijany, iż postanowił odprowadzić go do domu, gdzie obaj zjawili się ok. 13.30.Feralny zamekPo krótkim odpoczynku syn stwierdził, że musi iść do Maksa dokończyć rozpoczętą robotę. Ok. 15 ponownie naprawiał zamek. Dwie godziny później wszystko było gotowe, ale młody człowiek ponownie poszedł do swego mieszkania, by przynieść Grażynie D. dwa zapasowe klucze. W tym czasie ta zdążyła kupić kolejną porcję alkoholu. Gdy młodzieniec wręczył jej klucze, oświadczyła, że nie ma pieniędzy, więc umówione 10 zł tytułem zapłaty da mu kilka dni później. Doszło do awantury, w czasie której Przemysław B. rzucił się na kobietę, przewrócił ją na ziemię i kilka razy przeciął gardło nożem, który w czasie szamotaniny spadł na ziemię.Potem, obawiając się znalezienia jego odcisków palców na ubraniu denatki, rozebrał ją, pozorując przy okazji seksualny motyw zbrodni. Wytarł ślady krwi kurtką ofiary i wyszedł, zabierając kurtkę, torebkę i narzędzie zbrodni. Nóż i torebkę wyrzucił w parku, natomiast skrwawioną kurtkę wrzucił do kubła na śmieci w pobliżu swojego mieszkania. Pytany przez domowników o plamy krwi na ubraniu, stwierdził, iż pobił się z nieznanymi mężczyznami w pobliżu sklepu. Matka od razu wyprała jego zabrudzoną odzież. Po jakimś czasie Przemysław B. stwierdził, że musi raz jeszcze pójść do mieszkania Maksa, by odebrać 10 zł zapłaty. Widząc, że jest bardzo zdenerwowany, jego konkubina postanowiła, że pójdzie tam razem z nim.Nie pomógł MaksOskarżony zaprowadził ją do mieszkania Grażyny D. i powiedział, że mordercą jest wspominany Maks. Kobieta zadzwoniła na policję, nie podając jednak nazwiska. 16 lutego Przemysław B. został aresztowany. Początkowo twierdził, że zabójstwa dokonał Maks, a on, w obawie o własne życie, tylko brał udział w zacieraniu śladów. W końcu przyznał się do winy, a w czasie wizji lokalnej opisał przebieg dramatu, choć potem odwołał te wyjaśnienia. Obecność śladów krwi na swoim ubraniu tłumaczył rzekomą próbą reanimacji. – Działał z premedytacją i w sposób przemyślany – mówił sędzia Janusz Chmiel, przewodniczący składu orzekającego, w uzasadnieniu wyroku.Przemysław B. jest bezrobotnym kawalerem, ojcem dwuipółrocznego dziecka. 18 marca 2004 roku, gdy siedział już w areszcie, urodził mu się syn, który zmarł trzy dni później. Oskarżony nawet go nie zobaczył. W czasie procesu zeznawały m.in. siostry Aneta K. i Patrycja L., które przebywały już za kratkami z powodu oskarżenia o zabójstwo męża tej ostatniej. – Można powiedzieć, że w mieszkaniu Grażyny D. zbierały się różne osoby, a zwłaszcza mężczyźni – stwierdziła przed sądem Aneta K.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz