Czyja to dzialka
Czyja to dzialka


Kobieta zarzuca również Telekomunikacji Polskiej SA Obszar Bielsko-Biała, że bezprawnie założyła na jej parceli szereg urządzeń telekomunikacyjnych, m.in. trzy słupy, światłowody i studzienki. Twierdzi, że firmy nie zapytały jej o zgodę na roboty w obrębie parceli. – Od 1865 roku działka należy do mojej rodziny i nikt mi jej ani nie odbierze, ani nią nie zawładnie – oburza się rybniczanka. Na potwierdzenie swych słów wykłada stos dokumentów. Najważniejsze są wyroki sądów i decyzje Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach. Sprawa toczy się od kilku lat. – Pewnego jesiennego ranka 2001 roku mąż wyszedł z domu po zakupy i zauważył, że na naszej działce pracuje koparka i drąży głębokie wykopy – relacjonuje kobieta. Jak dodaje, na zniszczonym trawniku pojawiły się zwały ziemi i kamieni.Dzikie inwestycjeMąż zaprotestował, tłumacząc, że ekipa pracuje na terenie prywatnym, bez zgody właściciela. Pracownicy w odpowiedzi obrzucili go wulgarnymi wyzwiskami. Wkrótce pani Maria zorientowała się, że inwestycja jest prowadzona na dziko, bez projektów technicznych i wymaganych zezwoleń. Dwa lata później prezydent Fudali wydał wspomnianą zgodę na przebudowę sieci energetycznej. Pani Maria odwołała się do wojewody, ten jednak utrzymał w mocy prezydenckie postanowienie. Rybniczanka zaskarżyła więc obie decyzje do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wyrok zapadł już w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Gliwicach. W sentencji czytamy, że WSA uchylił decyzje wojewody i prezydenta. Uzasadnił, iż zaskarżone postanowienie wydano z naruszeniem prawa i norm proceduralnych.Magistraccy urzędnicy nie zebrali bowiem wyczerpującego materiału, który rozstrzygałby, do kogo z całą pewnością należy sporny grunt. Taka nonszalancja mogła w istotny sposób wpłynąć na wynik postępowania. Poza tym miasto mogło wydać pozwolenie na budowę jedynie prawowitemu dysponentowi działki. A takim na pewno nie był GZE, które nie jest właścicielem, nie użytkuje wieczyście ani nawet nie zarządza tym gruntem. Spółka nie przedstawiła też zgody Marii Przybyły (najbardziej prawdopodobnej właścicielki gruntu) na roboty w obrębie działki. Pani Maria pokazuje mapki i wypisy z księgi wieczystej. Najstarszy dokument Felbucher pochodzi z 1898 roku, a został wystawiony przez pruski jeszcze magistracki wydział geodezji i kartografii.Błędne numeryPani Maria stwierdza, że sporna parcela należała do jej pradziadków. Ona dostała działkę w spadku od swoich rodziców Jadwigi i Franciszka Bąków, a stosowny wpis widnieje w księdze wieczystej nr 53163. Wedle dokumentu rybniczanka ma w rejonie ulicy Rudzkiej nieco ponad 2 tys. m kw. gruntu. Twierdzi ponadto, że jest również właścicielką fragmentu chodnika przy tej drodze. Władze miasta od dawna zabiegały o rzeczoną parcelę. W 1971 roku większa część jej miała znaleźć się w pasie drogi publicznej. Teren miał trafić do zasobów skarbu państwa. Ostatecznie w tej sprawie nie zapadła żadna wiążąca decyzja, więc działka pozostała w rękach rodziców pani Marii. Dlatego w 1977 roku sąd odmówił wpisania gruntu na rzecz skarbu państwa. Zdaniem pani Marii roszczenia miasta wynikają z błędnej numeracji działek.W rzeczywistości parcele, które magistrat uznaje za swoje, znajdują się w innym rejonie Rybnika. Jest o tym poniekąd mowa w uzasadnieniu wyroku WSA. W sierpniu zeszłego roku zdesperowana kobieta zagrodziła sporny fragment chodnika. Prezydent nakazał rozebrać siatkę i ukarał ją wysoką grzywną. Ta odwołała się do SKO, które przyznało jej rację, uchyliło postanowienie prezydenta i skierowało sprawę do ponownego rozpatrzenia. W uzasadnieniu czytamy: „Z żadnego dokumentu nie wynika, że ogrodzony teren stanowi część pasa ulicy Rudzkiej. Brak jest w aktach wypisów z ksiąg wieczystych potwierdzających podstawę prawną przejęcia działki nr 579/118 na własność skarbu państwa oraz mapy ewidencji gruntów określającej sytuację własnościową gruntów”.Kuriozalne odpowiedziTymczasem Adam Fudali obstaje przy swoim. Powołuje się na księgę wieczystą nr 120591 i aktualną mapę zasadniczą. Z dokumentów ma wynikać, że chodnik biegnie jednak po gruncie państwowym. Kiedy zadaliśmy konkretne pytania, otrzymaliśmy kuriozalną odpowiedź. Otóż za pośrednictwem magistrackiego biura prasowego dostaliśmy e-maila z informacją, w którym czytamy, że sporna działka o numerze 1453/26 nie znajduje się przy ulicy Rudzkiej, ale w obrębie skrzyżowania ulic Cmentarnej i Rybnickiego. Tym samym urzędnicy potwierdzili słowa Marii Przybyły o błędnej numeracji parceli. Czy zatem w 2003 roku prezydent wiedział, której działki dotyczy jego pozwolenie? W swojej decyzji napisał bowiem, że przebudowa sieci energetycznej odnosi się m.in. do parceli nr 1453/26, która leży przy ulicy Rudzkiej, a nie na skrzyżowaniu Cmentarnej i Rybnickiego.Być może teren, o którym wspominają urzędnicy, należy do państwa. Ale na pewno nie jest to działka przy ulicy Rudzkiej. Rybniczanka toczy też batalię z Telekomunikacją Polską, która zwróciła się do Sądu Rejonowego w Rybniku o ustanowienie służebności drogi gruntowej na nieruchomości pani Marii. Sąd oddalił wniosek, wykazując, że przed przystąpieniem do robót TP nie zapytała gospodyni o zdanie. „Dopiero, gdy wywołała awanturę z robotnikami, przyjechał przedstawiciel Telekomunikacji i zaproponował wynagrodzenie (...) w kwocie 40 zł rocznie za postawienie słupów” – czytamy w uzasadnieniu. – Przecież to są śmieszne pieniądze za działkę w centrum. Z powodu ich słupów nie przyjdzie tu żaden inwestor. Sprzedam teren, ale za 300 tys. zł – zapowiada pani Maria.Rzecznik swojeMało tego, sąd stwierdził, że urządzenia telekomunikacyjne posadowiono bez zezwoleń, a Telekomunikacja Polska działała metodą faktów dokonanych. Mimo tego Zbigniew Drohobycki, rzecznik TP w Katowicach, upiera się, że cała infrastruktura znajduje się na gruncie skarbu państwa. – Słup stoi w granicy działki pani Marii Przybyły, co można zobaczyć na mapach geodezyjnych – zapewnia rzecznik. To po co TP starała się o służebność drogi gruntowej, tym samym przyznając, że grunt należy do Marii Przybyły? Drohobycki tłumaczy, że TP działa w oparciu o przepisy prawa, więc sprawę trzeba było wreszcie uregulować. TP jest gotowa płacić czynsz, ale nie chce kupić parceli. – Roszczenia pani Przybyły są różne. Raz domaga się demontażu urządzeń, kiedy indziej znów wysokiego odszkodowania. Na ostatniej rozprawie chciała za tę działkę kilka mln zł – wyjaśnia rzecznik.Podkreśla ponadto, że już trzy razy ktoś przecinał kable telekomunikacyjne. TP złożyła zawiadomienie w prokuraturze. Śledztwo umorzono ze względu na niewykrycie sprawców, a pani Maria powtarza, że jest ofiarą bezprawia. Złożyła doniesienie w rybnickiej policji i prokuraturze. Zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Gliwicach, pisała do prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego (bez odpowiedzi) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sprawą zajął się już senator PiS-u Czesław Ryszka. – Ci państwo byli u mnie, postanowiłem interweniować w ich sprawie u ministra sprawiedliwości. Jest wyrok. Trochę to dziwne, że Telekomunikacja weszła w teren bez zezwolenia – stwierdził parlamentarzysta.
Tekst i zdjęcie: IRENEUSZ STAJER
1

Komentarze

  • Jan Słupy i odszkodowanie 06 lipca 2010 05:22http://odszkodowaniazaslupy.republika.pl/ Polecam żeby sprawdzić czy masz szansę na odszkodowanie.

Dodaj komentarz