Gmina ma palac
Gmina ma palac


Właścicielem pięciohektarowej posiadłości, obejmującej pałac, budynek gospodarczy i park, była prywatna firma z Gliwic. Nabyła go w 1999 roku od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, mając wielkie plany. Popadła jednak w kłopoty finansowe, w efekcie hipotekę zabytku obciążono długiem, którego kwota sięga obecnie około 46 tys. zł. Ostatecznie właściciel zdecydował się wystawić pałac na sprzedaż. Ponieważ gmina, zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami, skorzystała z prawa pierwokupu, pewien klient, który zgłosił się do firmy na wieść o wystawieniu zabytku na sprzedaż, musiał obejść się smakiem. Samorząd przejął obiekt wraz z długami. Władze gminy zamierzają jednak wystąpić do agencji o całkowite lub przynajmniej częściowe zdjęcie z hipoteki ciążącego na niej zobowiązania.Więcej czy mniejGmina ma plan minimum i maksimum związany z wykorzystaniem nowego nabytku. Ten pierwszy zakłada uporządkowanie parku, a także zabezpieczenie ruin, by nie zawaliły się komuś na głowę. Potem prawdopodobnie gmina udostępni nieruchomość ludziom. Jak mówi wójt Dominik Konieczny, na razie trwa załatwianie formalności, m.in. z konserwatorem zabytków. Jeśli urząd uzyska jego zgodę na realizację swoich zamierzeń, jeszcze tej zimy przystąpi do zrobienia porządku w parku. Około jednej trzeciej drzew nie ma nic wspólnego z założeniem parkowym, więc pójdą pod topór. Teraz w majątku pracują studentki trzeciego roku ochrony środowiska Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie. Pod okiem dr Aliny Stachurskiej-Swakon z Uniwersytetu Jagiellońskiego inwentaryzują nieruchomość.Podobnymi pracami objęły zresztą również pałace w Rudniku i Modzurowie. Plan maksimum zakłada odrestaurowanie pałacu w Sławikowie w takim stopniu, by nadawał się do zamieszkania. Do tego potrzebna jest fortuna. Wójt wspomina o szukaniu inwestora, a także ubieganiu się o pieniądze unijne. Jedną z dość śmiałych propozycji zagospodarowania obiektu podsuwa Sabina Witkowska. W zeszłym roku kończyła Politechnikę Śląską w Gliwicach, a za temat pracy magisterskiej obrała sobie opracowanie koncepcji przekształcenia obiektu w rodzinny ośrodek terapii. Według wójta projekt jest na tyle elastyczny, iż swobodnie nadaje się do wykorzystania również na dom spokojnej starości czy pensjonat. Tak czy inaczej zabytek ma duże szanse na odzyskanie dawnego blasku.Życzenie hrabiegoAnna Bindacz podaje w broszurze „Gmina Rudnik – kraina pałaców i zieleni”, że pałac pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku, a był siedzibą rodziny von Eickstedt. Powstał na życzenie hrabiego Ernsta, który krótko przed śmiercią (zmarł w grudniu 1865 roku) poprosił o jego wzniesienie swojego brata Adalberta. Pałac powstał na planie prostokąta o wymiarach sześćdziesięciu dwóch na osiemnaście metrów. Został zaprojektowany w stylu eklektycznym, charakterystycznym dla drugiej połowy dziewiętnastego stulecia, ale jest mieszaniną różnych stylów. Miał po prostu pięknie wyglądać, a nie trzymać się ścisłego kanonu. Adalbert von Eickstedt, przygotowując projekt, wzorował się na słynnej szkole Schinklowskiej, która preferowała sztukę antyczną i wczesny renesans włoski. Pałac miał dwa piętra i piwnice, kaplicę ewangelicką, w parku spore mauzoleum z kolumnami, a w podziemiach krypty.Pałac szczęśliwie wyszedł cało z drugiej wojny światowej, nie podzielając losu innych magnackich posiadłości na Raciborszczyźnie. Ale już lata powojenne nie były dla niego łaskawe. Przejęło go państwo, co oznaczało tyle, że jest niczyj. Nikt więc nie dbał o zabytek, który systematycznie rozgrabiano. W latach 50. zdemontowano miedziany dach. Jak wieść gminna niesie, miedź przewieziono do odbudowywanej Warszawy. Po upadku pałac PRL-u stał się własnością agencji rolnej, która nie wiązała z nim żadnych planów, poza sprzedażą. Podobnie działo się w ostatnich latach. W ruiny zaglądały tylko dzieci i młodzież, o czym świadczą chociażby napisy na murach. Nie zostało tu już nic, co przydałoby się złomiarzom.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz